Rozdział 1

58 9 2
                                    

- Jesteś taka piękna, jak się uśmiechasz. - westchnął chłopak, przybliżając swoje usta do moich.

- Tak się cięszę, że spędzimy razem weekend w Los Angeles... - odparłam i nic więcej nie mówiąc, wpiłam się w jego usta.

Całowaliśmy się delikatnie, bez pośpiechu. Nasz pocałunek był przepełniony miłością, byliśmy spragnieni swojego dotyku. W tej chwili nic innego się nie liczyło, byliśmy tylko my.

Alan oderwał się ode mnie, przygryzając wargę. Spojrzał na mnie hipnotyzującym spojrzeniem, a mnie przeszły ciarki.

- Muszę jechać na lotnisko, słońce. - ostatni raz złączył nasze usta w krótkim pocałunku. - będę tęsknić.

- Ja również. Spotkamy się w Los Angeles za tydzień i spędzimy razem najpiękniejszy weekend o jakim można było pomarzyć.

- Na pewno tak będzie. - posłał mi słodki uśmiech, po czym przytulił mnie do siebie. Czułam się tak kochana i bezpieczna...

Pożegnaliśmy się, a ja odprowadzałam go wzrokiem, dopóki jego sylwetka nie zniknęła mi z pola widzenia. Z uśmiechem na twarzy, wstałam z ławki z zamiarem powrotu do domu.

Stanęłam na pasach, czekając z niecierpliwością, aż światło zmieni się na zielone. Było mi cholernie zimno, więc obejrzałam czy nic nie jedzie i wkroczyłam na ulicę.

Nagle zza zakrętu pojawiło się auto, które pędziło z ogromną prędkością - wprost na mnie.

Słyszałam tylko pisk opon, ból, a później zapadła już tylko ciemność...

Wciąż walcz [w trakcie] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz