11. Tony postanawia umrzeć

7.7K 891 460
                                    

Zbudził mnie nieznośny, natarczywy dźwięk gdzieś w okolicy głowy. Głowy która, jeśli mam być całkiem szczery, nie była chwilowo w najlepszej kondycji. Była w żadnej kondycji, tak prawdę mówiąc, już od dobrego miesiąca.

- Powinienem przestać tyle pić - mruknąłem do siebie i zepchnąłem telefon z poduszki. Spanie z nim było głupim nawykiem, którego powinienem się jak najszybciej pozbyć. To przecież nie tak, że zadzwoni ktoś, od kogo tak naprawdę chciałem odebrać telefon. Całą resztę świata miałem chwilowo gdzieś. Tylko od czasu do czasu zmuszałem się, żeby zadzwonić do Amy lub Eddy'ego. Za każdym razem, kiedy byłem w trochę lepszym stanie, żeby ich nie martwić

Co, niestety, zdarzało się coraz rzadziej. 

Chociaż telefon przestał dzwonić, najgorsze już się stało. Świadomość wróciła razem z bólem głowy, uniemożliwiając mi ponowne odpłynięcie do czarnej przestrzeni snów.

To na pewno był tylko alkohol? Chyba tym razem nie.

Wszystko jedno.

Mam w końcu wolne.

Prawda?

Zerknąłem na wyświetlacz telefonu, żeby znaleźć tam informację o czterech nieodebranych połączeniach. Była sobota, do jasnej cholery. Może faktycznie popołudnie, ale przecież mam prawo do odrobiny prywatności w sobotę, skoro akurat nie mam meczu.

Walnąłem telefon na nocny stolik koło łóżka i zerknąłem w prawo, skąd dobiegł mnie leniwy, przeciągły jęk.

Na widok rozsypanej w nieładzie po poduszce czarnej czupryny dostałem chwilowej arytmii serca, ale ten stan trwał wyjątkowo krótko. Włosy były za mało skręcone i trochę za krótkie. poza tym pachniały obco, zupełnie inaczej niż powinny. Jak przez mgłę przypomniałem sobie klub w którym byłem poprzedniego wieczora i chłopaka, który nie miał w sobie absolutnie nic interesującego poza tym, że wyglądał trochę jak Preston. Niepozorne chuchro w za dużej koszulce z burzą ciemnych loków nad okularami w grubych oprawkach.

Byłem pijany, albo i gorzej, więc nie potrzebowałem do szczęścia absolutnie niczego więcej. Gdzieś tam uciskała mnie nieprzyjemna myśl, że nazywałem go Prestonem w nocy, kiedy już wylądowaliśmy w moim mieszkaniu. Musiałem być naprawdę nieźle zrobiony. Pamiętałem też, chociaż mój mózg wzbraniał się przed tą informacją, że specjalnie odwróciłem go tyłem, żeby nie widzieć jego twarzy i móc się oszukiwać chwilę dłużej.

Czy można upaść jeszcze niżej?

Pewnie można.

Było mi zresztą wszystko jedno. 

Podniosłem się z łóżka, zrzuciłem na chłopaka swoją część kołdry, żeby te jego włosy nie przypominały mi, jaką porażką byłem w ciągu kilku ostatnich tygodni i ruszyłem w stronę łazienki. Potrzebowałem się umyć. Zmyć z siebie zapach obcego ciała, bo nie mogłem przecież zmyć wstydu i odrazy jaką nagle poczułem do samego siebie.

Gdyby tak się dało, byłoby dużo prościej, nie sądzicie?



Spędziłem pod prysznicem dużo więcej czasu niż planowałem. Po trochu liczyłem chyba na to, że w czasie w którym będę się kąpał, chłopaczek którego znalazłem w łóżku zmyje się z mieszkania, tak samo zażenowany naszą wspólną nocą, jak ja. Większość z moich jedno-nocnych przygód, które w ciągu ostatnich dni zdarzały mi się dużo częściej niż kiedykolwiek wcześniej, tak własnie robiła. 

Czasem tylko, wściekły Roy, wysyłał mi potem zdjęcia z mediów społecznościowych, którymi moje przygody raczyły pochwalić się w sieci, albo kolejny artykulik z Pudla czy innej gównianej stronki o tym, jak to imprezują gwiazdy w Miami. Albo jak imprezują sportowcy. Albo jak się bawi Tony Trent, model i koszykarz.

Mężczyzna z billboardu | YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz