13. Nic nie jest w porządku

7.2K 777 728
                                    

Dwa tysiące obserwujących... Ktoś mi wytłumaczy, jak i kiedy to się stało?

- Trent, czy mógłbyś, z łaski swojej, przestać wyglądać, jakby ci kot nasrał do owsianki? - dobiegł mnie uprzejmy głos Westa, który... Nie ma co kryć, mistrzem subtelności nigdy nie był. - Psujesz mi apetyt.

Zerknąłem na niego morderczo znad przeżuwanego właśnie kawałka pizzy, której smaku nawet nie czułem. Równie dobrze mógłbym żuć karton.

- Wybacz Adamie, że moje problemy życiowe są dla ciebie aż taką niedogodnością - burknąłem na niego, po czym, z pełną dezaprobaty miną, uniosłem oba kąciki ust najwyżej jak się dało. - Teraz lepiej?

Znaleźliśmy dla siebie kawałek przestrzeni na zewnątrz i - chociaż wciąż kręcili się tu uczestnicy konwentu - odetchnąłem z ulgą, mogąc choć na chwilę zdjąć z twarzy maskę sztucznego uśmiechu.

Krótką chwilę, jak widać.

- Daj spokój - West prychnął i wyciągnął się wygodniej na składanym, plastikowym krzesełku, przy obdrapanym, plastikowym stoliku przy którym siedzieliśmy. - Facet chciał cię po prostu wkurwić. I mam dla ciebie złą wiadomość. Wygrał.

West miał rację, oczywiście. Ale ta świadomość jakoś nie poprawiła mi humoru. Żałowałem, że odciągnęli mnie razem z Eddy'm od Jake'a i tej jego durnej, pełnej zadowolenia miny. Chętnie starłbym mu ten uśmieszek z twarzy. Albo zmienił jej kolor na bardziej fioletowy, jeśli wiecie co mam na myśli.

Wydaje mi się, że wiecie.

- Jest zazdrosny i tyle - Eddy zawsze był zdecydowanie lepszy w pocieszaniu od Westa. - Jak inaczej to wytłumaczysz? Szlag go trafił, bo jego facet się z tobą przespał i teraz próbuje to sobie jakoś rekompensować. Myślę, że gdyby było u nich dobrze...

- Skończ pieprzyć, Litsner - Adam wszedł mu stanowczo w słowo. - Nie ważne czy jest u nich dobrze czy nie. Gówno nas to obchodzi, jasne? Ta mała gni...

- Adam... - mruknął Eddy ostrzegawczo.

- ... ta mała gnida - West specjalnie podkreślił ostatnie słowo, podnosząc nieco głos - oficjalnie przestała istnieć. On cię już nie dotyczy, Trent. Sam cię o to prosił, o ile mnie pamięć nie myli. Dlatego przestań się tym zadręczać. A ty - wycelował oskarżycielski palec w Eddy'ego - przestań z tym całym "może się ułoży". Wcale mu nie pomagasz mówieniem tego, co chce usłyszeć.

Przy stoliku zapadła niezręczna cisza, nie słychać już było nawet odgłosów żucia, a West poprawił się jeszcze raz na krzesełku.

Jakaś grupka dzieciaków przyglądała nam się z daleka z zainteresowaniem, ale kiedy zerknąłem w tamtą stronę, szybko odwrócili wzrok. Niezawodny dowód na to, że podsłuchiwali.

- Robisz sceny - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. - Policzysz mnie za godzinę? Domorosły panie psychologu?

West spojrzał na mnie zaskoczony, a potem parsknął śmiechem, który rozluźnił nieco atmosferę. Nawet ja trochę się uśmiechnąłem i dopiero teraz poczułem, że mam napięte wszystkie mięśnie, jakbym był gotowy do skoku.

- Wyślę ci rachunek za całą terapię - Adam podniósł się i strzepał nieistniejący pyłek z leżących doskonale i jak zawsze idealnych spodni. - Moją. Sporo cię to będzie kosztować po tym co kazałeś mi tu znosić. Spadamy? Jak pójdziemy teraz, może wystarczy pół roku...

- Kazałem? - podniosłem się za nim. - Sam przylazłeś. Nikt cię nie prosił.

- No już, już, panienki - Eddy poczuł się w obowiązku trochę nas ukrócić. - Potem się pobijecie, bo jak wam tipsy poodpadają i zachce wam się kolejnego manicure, to spóźnię się na samolot.

Mężczyzna z billboardu | YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz