Rozdział 010 "Osaczona"

41 6 1
                                    


Wszystko potoczyło się naprawdę bardzo szybko, że nawet sama nie wiedziała kiedy.

Lucjusz był gotowy żeby ją zabić, a ona mu się poddać. Nie była wstanie z nim walczyć. Gdyby tylko zdobyła sztylet, którym chciał zabić Alaistara. To by wszystko ułatwiło, ale nie mogła tego zrobić. Nigdy nie skrzywdziłaby go. Za wiele dla niej znaczył, gdyż go kochała. Prędzej pozwoli żeby on ją zabił.

- Kocham cię – powiedziała cicho gotowa na śmierć, którą miał jej zadać. Chciała to przekazać swoim wzrokiem żeby zrozumiał, co czuje. On jakby był obojętny na jej uczucia. Coraz bardziej zaciskał dłoń na jej szyi. Wpatrywał się w nią przez chwilę intensywnie. Miała nadzieję, że nie będzie chciał jej zabijać. Nie chciała umierać. Nie w ten sposób.

- Miłość to tylko ludzka słabość – powiedział cicho. – Nie ma nawet dowodu, czy istnieje na pewno. Gdyby tak było to ludzie byliby dużo szczęśliwsi niż teraz. Jesteś śmieszna moja droga jeśli myślisz, że ci uwierzę – zacisnął dłoń na jej szyi. Zrobiło jej się biało przed oczami. Coraz bardziej traciła siły. Próbowała łapać resztki oddechu. Gdy już miała pożegnać się z życiem drzwi do magazynu dosłownie wybuchły prosto na nich. Siła była tak potężna, że aż zostali odrzuceni. Julia upadła na ścianę czując się jakby złamała przy tym wszystkie kości. Jęknęła z bólu. Poczuła jak z jej nosa trysnęła krew. Widziała jak Lucjusz klnąc wściekle unosił się i spojrzał w stronę drzwi. Jasna poświata niemal oślepiła go. Domyślił się, kto mu przeszkodził.

- Cholerne anielskie sukinsyny! – wyrzucił z siebie. Nad jego głową rozległ się grzmot pokazujący jego wściekłość. – Jakim prawem mieszacie się w sprawy jeźdźców? Ta dziewczyna to nie wasza sprawa.

- Najwyraźniej nasza – rozległ się głos Castiela. To on pojawił się jako pierwszy. Ta dziewczyna była jego zadaniem i zamierzał je wykonać. Kiedy tylko Prorok powiedział mu co się dzieje odnalazł ją bez trudu. Przez jeden moment poczuł nawet współczucie widząc ją w tak kiepskim stanie, ale szybko się go pozbył. Był anielskim wojownikiem i nie stać go było na takie odruchy. Miał zadanie do wykonania, które musiał zrobić i nic go nie powstrzyma. – Szczególnie ona. Jej życie zależy od aniołów i żądamy wydania jej nam – Lucjusz wybuchł głośnym śmiechem słysząc jego słowa. Castiel był naprawdę naiwny jeśli myślał iż on mu tak po prostu ulegnie. To było dla niego śmieszne.

- Wybacz anielasty – odparł przesłodzonym głosem. – Jednak jeżeli chcesz odzyskać tę kobietę to będziesz musiał ją sobie zabrać.

- No właśnie mam taki zamiar – mruknął Castiel. Nim Lucjusz zdołał coś powiedzieć zabłysło potężne światło. Castiel ukazał swoje skrzydła, które z mocą odepchnęły Jeźdźca od siebie. Zawrzała panika. Przerażona Julia wpatrywała się w anioła nie wiedząc, co się jedzie. Chciała krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden krzyk. Owinął ją swoimi skrzydłami. Chciała mu uciec, ale nie dała rady tego zrobić. Rozpłynęli się w promieniach światła. Przez jeden moment czuła się bezpieczna. Nie wiedziała skąd, ale czuła iż powinna. Ramiona tego mężczyzny wydawały się jej takie znajome. Kiedy wylądowali gdzieś po drugiej stronie miasta zadrżała z zimna, nie była ubrana najlepiej. Widząc to anioł wyczarował jej płaszcz i otoczył ją nim. Nie wiedziała jak ma się zachować po takim geście. Wpatrywała się w niego niepewna, co z nią zrobi.

- Co chcesz zrobić? – zapytała cicho chcąc przerwać tą niezręczną ciszę jaka zapanowała między nimi. – Do czego jestem wam potrzebna?

- Nie powinienem o tym z tobą rozmawiać – odparł niezwykle chłodno. Jej niezwykłe podobieństwo do Arakiel rozpraszało go. Nie spodziewał się tego wcale. Po za tym ta kobieta sama w sobie była niezwykła. Nie umiał powiedzieć na czym ta jej niezwykłość polega. Teraz miał okazje przyjrzeć się jej bliżej. Z pozoru była zwykłym człowiekiem, a zarazem miała coś z anioła. To było dziwne i niebezpieczne połączenie. – Jednak myślę, że powinnaś coś wiedzieć. Jesteś Nefilimem, dzieckiem człowieka i anioła. Niebezpieczną i przesiąkniętą złem kobietą. To nie twoja wina, że taka się urodziłaś. Niestety mamy ścisłe rozkazy. Muszę cię zabić – wyciągnął miecz w jej stronę. Julia zadrżała cofając się przed nim. W oczach anioła nie było cienia litości. Był gotowy żeby ją zabić tak samo jak jej ukochany. Nie rozumiała czemu tak nagle śmierć była jej przeznaczeniem. To przecież zwykle szaleństwo. Nie powinna mieć aż takiego znaczenia.

Jeźdźcy ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz