Mniej więcej w okolicy trzeciego tygodnia od rozpoczęcia kampanii S.Z.N.A.P.S. Hermiona doczekała się podejrzliwego spojrzenia i chrząknięcia w odpowiedzi na swoje ciche powitanie: „Dzień dobry, sir". Wzięła to mruknięcie za pozytywny znak i postanowiła zignorować ostrzegawcze spojrzenie, przez co przez resztę dnia chodziła z głową w chmurach. Nawet chłopcy dopytywali, dlaczego jest tak „cholernie radosna".
Mówiąc słowami Rona, oczywiście, ale Harry ująłby to podobnie.
* * *
Neville oparł się o wezgłowie i spojrzał na różne teksty rozłożone przed nim w półkolu. Gryzmolił zapamiętale na kawałku pergaminu, przerywając tylko po to, by sprawdzić coś w ułożonym na łóżku podręczniku. Przeczytał parę akapitów, wymamrotał pod nosem kilka niezrozumiałych słów i powrócił do pisania. Kilka chwil później zakończył ostatnie zdanie efektownym zakrętasem.
Przeciągnął się i zerknął na swoją pracę. Tematem eseju było stosowanie różnych typów kociołków przy nowoczesnych eliksirach, a także jak wybór danego metalu wpływa na warzony eliksir.
– Powiedz mi, co o tym sądzisz – powiedział Neville, po czym odchrząknął i zaczął czytać na głos:
W swojej pracy chciałbym omówić zasady stosowania i właściwości danych minerałów, a także ich pierwotne wykorzystanie i rozwój prac. Wszystkie metale i minerały, przy swoim szerokim przekroju zastosowań, mogą dodatnio lub też ujemnie wpływać na eliksir, z którym miały styczność. Z przytoczonych prac alchemicznych wynika, że próba i zanieczyszczenia w danym metalu mają znaczący wpływ na warzony eliksir. Z tego faktu wynika uszeregowanie ich w porządku: złoto nad srebrem, srebro nad stalą, stal nad ołowiem, ołów nad miedzią, aż w końcu miedź nad żelazem. Należy zwrócić uwagę, że stojąc przed podobnym wyborem, większość nowoczesnych szkół alchemicznych i mistrzów eliksirów wskazuje na kociołki stalowe jako najmniej reagujące z warzonym eliksirem. Jednak nie należy odrzucać kociołków z żelaza z uwagi na ich skazy pochodzenia naturalnego, które mogą dodatnio wpływać na niestabilne bazy eliksirów.
Neville urwał i uniósł głowę, spoglądając na swoją widownię.
– Nie wydaje ci się, że to za dużo? Nie chciałem, żeby pierwszy paragraf był zbyt napuszony.
Jego nieruchomy słuchacz spoczywał wygodnie na poduszce obleczonej w gryfońskie złoto i nie kwapił się z odpowiedzią. Neville, nie oczekując reakcji, ciągnął jednostronną rozmowę.
– Jakieś uwagi na temat drugiego paragrafu? Mógłbym chyba trochę go uporządkować. Jestem raczej zadowolony z rozwinięcia. Ta książka o własnościach kociołków, którą pożyczyła mi Hermiona, naprawdę wiele mi dała.
Neville pogrzebał ręką wśród koców i wreszcie wyciągnął linijkę. Po dokładnych pomiarach uśmiechnął się szeroko do kukiełki Snape'a.
– Och, Mały Sevie, popatrz tylko. O dwa cale przekroczyłem zadane czterdzieści osiem. Naprawdę myślę, że twój większy i straszniejszy odpowiednik da mi za to dobrą ocenę. Chyba mi się udało.
– Hej, Nev, do kogo... – Dean Thomas wetknął głowę do sypialni – mówisz... – urwał, kiedy zauważył, że Neville siedzi w pokoju sam. – Dziwne – mruknął. – Mógłbym przysiąc, że słyszałem jak z kimś rozmawiasz.
Neville, z sercem bijącym dziko od nadmiaru adrenaliny, że zostanie nakryty, ledwo zdołał wydusić z siebie powitanie.
– C-co tam, Dean?
– A, po prostu schodzimy już na kolację. Wpadłem sprawdzić, czy jesteś gotowy.
– Jasne, spoko. Daj mi chwilę na ogarnięcie tego bałaganu i zaraz do was schodzę.