15

1.2K 87 52
                                    

Minął prawie tydzień odkąd mieszam u Jotaro. Od tego czasu nie miałem też żadnego kontaktu z rodzicami i nawet ani trochę go nie chciałem. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miał jeszcze ochotę ich widzieć czy z nimi rozmawiać. W pewnym sensie cieszę się, jednak, że tak wyszło, bo teraz mogę spędzać z ukochanym praktycznie cały swój czas oraz w jego domu czuję się bezpieczniej, niż czułem we własnym. Może te wszystkie lata, które spędziłem z rodzicami nie były jakieś straszne, ale ranił mnie ich brak wyrozumiałości. Przy Jojo, a nawet jego mamie nie muszę niczego ukrywać ani udawać.
Trochę wręcz zazdroszczę brunetowi tak kochanej rodzicielki. Pani Holly to prawdziwe przeciwieństwo moich rodziców. Weźmy na przykład sytuację z dnia jej powrotu do domu:
Pani Kujo była zmęczona podróżą więc razem z Jotaro zajęliśmy się przygotowaniem kolacji. Kroiłem warzywa, kiedy chłopak objął mnie od tyłu w pasie, kładąc swój podbródek na moim ramieniu. Odwróciłem głowę w jego stronę i pocałowałem go w usta. W tym momencie usłyszałem jak kobieta wchodzi do kuchni. Przestraszony i zawstydzony oderwałem się od bruneta, spuszczając głowę.
-Uroczo razem wyglądacie!- powiedziała swoim uroczym głosem Holly.
-Dziękuje, że zajmiecie się kolacją, to bardzo miłe. Kakyoinek tylko uważaj z tym nożem, żebyś się nie skaleczył, jest bardzo ostry!- dodała po niedługiej chwili.
-To nie problem, naprawdę. I dobrze, będę ostrożny.- odparłem, posyłając jej słodki uśmiech.
Taka jej reakcja była pozytywnym zaskoczeniem. Oczywiście wiedziałem jak miłą i dobrą osobą jest pani Kujo, jednak chyba już po prostu przywykłem do negatywnego nastawienia odnośnie mojej orientacji. Miło było wiedzieć, że przynajmniej mamie mojego chłopaka to nie przeszkadza i nie musimy niczego przed nią ukrywać.

Dzisiejszego dnia jak zwykle byliśmy w szkole. Na przerwie poszliśmy po kawę. Po drodze potknąłem się, ale Jojo na szczęście mnie złapał zanim zdążyłem nawiązać bliski kontakt z podłogą. Zrobił to tak, że skończyłem w jego ramionach. Podniosłem wzrok i spojrzałem mu w te jego śliczne szarozielone oczy.
-Yare Yare Daze.. Kakyoin uważaj jak chodzisz.- powiedział.
-Postaram się. I dzięki za pomoc... bro!- to ostatnie dodałem gdy zobaczyłem nadchodzącego z naprzeciwka chłopaka z naszej klasy. Zrobiłem to bo ta sytuacja wyglądała dość dwuznacznie i nie chciałem, aby tamten pomyślał sobie coś dziwnego.
Jotaro posłał mi spojrzenie w stylu 'are you fuckin serious?!'.
-Naprawdę? Nadal nazywasz mnie 'bro' po tym jak uprawialiśmy ze sobą sex?- powiedział.
-Jojo ciszej, bo ktoś usłyszy!- warknąłem. Nie wierzę, że on to tak po prostu mówi takie rzeczy na głos! Czułem się zawstydzony i zaczerwienieniłem się.
-To trudno.-mruknął brunet, puszczając mnie z objęcia i idąc w stronę bufetu, nie czekając na mnie. Chyba go tym trochę uraziłem... oby się na mnie długo nie gniewał.
Do końca przerwy, a nawet zajęć szkolny już nie rozmawialiśmy, a Kujo wyglądał na podirytowanego. Droga powrotna też minęła nam w ciszy. Chłopak szedł nieco przede mną, paląc papierosa. Jednak wiedziałem, że będziemy musieli jeszcze o tym pogadać, w końcu razem mieszkamy. Postanowiłem poczekać z tym, aż będziemy w domu.
Po wejściu do środka zaparzyłem herbatę dla siebie i Jojo. Poszedłem z dwoma kubkami do salonu, gdzie siedział brunet, czytając książkę.
-Jotaro zrobiłem ci herbatkę.- powiedziałem uroczym głosem, wysuwając kubek w jego stronę. Chłopak odłożył książkę i spojrzał na mnie. Po jego wzroku widać było, że nadal jest trochę zły.
-Przepraszam, że cię uraziłem, nie chciałem tego.- oznajmiłem, patrząc na niego ze skruszoną minką.
-Siadaj.- mruknął chłopak.
Odłożyłem kubki na stoliku po czym usiadłem obok niego na kanapie.
-Kakyoin naprawdę cię kocham i wiem, że ty to odwzajemniasz. Przykro mi, jednak, że się mnie wstydzisz.- powiedział spokojnym tonem, patrząc mi w oczy.
-Jojo, to nie tak, że wstydze się ciebie! Po prostu boję się reakcji osób ze szkoły gdyby się o nas dowiedzieli!
-Rozumiem to, zwłasza, że wiem jaką miałeś sytuację z rodzicami. Ale to i tak smutne kiedy twój chłopak jedyne co robi przy ludziach to stara się ukryć prawdę o waszym związku! Naprawdę nie powinieneś się tak przejmować opinią wszystkich wokół,  a bardziej skupić na własnym szczęściu. Z resztą kiedy tak usilnie próbujesz coś zataić to tym bardziej zwracasz na to uwagę.
-Co w takim razie mam robić? Założyć sobie koszulkę z napisem "I'm Gay"?
-Przechodzisz z jednej skrajności w drugą. Po prostu zachowuj się naturalnie, przecież i tak nie kleimy się do siebie bez przerwy. A jeśli ktoś się czegoś domyśli to trudno. Może będzie na tyle ogarnięty, że zrozumie, iż to nie jego sprawa ani nic wartego większej uwagi czy niezwykłego. A jeśli nie to najwyżej będzie mieć do czynią ze mną.
-Masz rację...- powiedziałem,  spuszczając wzrok. Teraz dopiero zrozumiałem jak głupie było moje dotychczasowe zachowanie. Naprawdę muszę się ogarnąć i przestać martwić o to co sobie inni o mnie pomyślą.
-Yare Yare Daze.. No już doborze, chodź tutaj.- powiedział pogodniejszym głosem Jotaro.
Uśmiechnąłem się do niego, po czym usiadłem mu na kolanach, bokiem do niego. Oparłem głowę na jego ramieniu i położyłem mu dłoń na policzku patrząc mu w oczy.  Chłopak zaczął mnie delikatnie głaskać po włosach. Cieszyłem się, że wszystko już dobrze i Kujo się na mnie nie złości. On naprawdę jest cudowny.
Kiedy tak siedzieliśmy delikatnie się miziając usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi do pokoju, a później głośne "OH MY GOD!".
To był oczywiście Joseph, który najwyraźniej przyjechał odwiedzić córkę i wnuka.
Poczułem, że się rumienię. Niby miałem się już nie przejmować, ale to był jego dziadek, który z resztą mnie zna i niechciałbym, aby myślał o mnie źle.
-Ym, przepraszam, że wam przeszkodziłem.. powinienem był zapukać.- powiedział wyraźnie zakłopotany Joestar, drapiąc się po karku.
-N-nie przeszkodził nam pan! To nic takiego..- mówiąc to zszedłem z kolan Jotaro. Nie chciałem żeby mężczyzna czuł się przez nas niezręcznie. W końcu dopiero co przyjechał do rodziny i miał prawo tu być.
-Na pewno?- zapytał chcąc się upewnić, patrząc bardziej na bruneta niż na mnie.
-Tak.- odparł chłopak.
-Uff, to dobrze. Miło was znów widzieć chłopcy, cieszę się, że z tego co widzę nadal wam się układa.- oznajmił entuzjastycznie Joseph.
-Nadal?- zapytałem nieco zdziwiony.
-Coś już było na rzeczy pod czas wypraw, prawda?- powiedział z lekkimi uśmiechem.
-T-to aż tak było widać?- poczułem się nieco dziwnie. Czyli jednak nie udawało mi się ukrywać moich uczyć tak jak chciałem...
-Trochę. Może też zauważyłem, bo się na tym znam co nieco. Sam nawet kiedyś miałem chłopaka.
Tego się nie spodziewałem. Dziadek mojej drugiej połówki też nie jest hetero. Miłe już było samo to, że nic nie ma do naszego związku a fakt, że nas wspiera i rozumiem do takiego stopnia był dla mnie czymś niesamowitym. Rodzina Jotaro jest świetna!!
-W sumie to całkiem ciekawa historia..- oznajmił mężczyzna z zamyśliną miną, najwyraźniej ją sobie przypominał.
-Niech pan opowie!!- zawołałem entuzjastycznie, byłem bardzo ciekaw jak to wyglądało.
-Dobrze już odpowiadam:
Chłopak nazywał się Caesar Zeppeli, poznaliśmy się kiedy podobnie jak pod czas naszej wyprawy musieliśmy walczyć z siłami zła...
Siedziałem zasłuchany w tą niesamowitą opowieść. Pan Joestar miał talent do ciekawego mówienia w dodatku to wszystko było bardzo ciekawe i wręcz niewiarygodne. Pewnie gdyby nie fakt, że posiadam stand i odbyłem podróż podczas której widziałem wiele rzeczy, które mógłby wydawać się nierealistyczne, nie uwierzyłbym w jego historię. Uznałem ją też za słodką, bo on i Caesar wydawali się być dopasowaną parą i mieli uroczą relację.
Kujo natomiast słuchał tego ze zniesmaczoną miną i spojrzeniem wyrażającm "błagam kończ waść, wstydu oszczędź."
Pod koniec opowiadania głos Josepha się zmienił. Nie był już entuzjastyczny, tylko raczej smutny.
Kiedy usłyszałem jak zginął jego chłopak i, że mężczyzna nadal obwinia się za to, że nie był w stanie go ocalić popłynęły mi łzy z oczu. To musi być straszne stracić ukochaną osobę i mieć świadomość, iż nie mogło się nić zrobić. To na pewno nadal go boli.
-Chociaż bardzo przeżyłem jego śmierć i pewnie nigdy sobie nie wybacze, że pozwoliłem mu wtedy pójść samemu.. Ale gdyby nie jego śmierć to nie miałabym teraz takiej cudowniej rodziny.- powiedział na zakończenie.
Podziwiam go za to, że ma w sobie na tyle optymizmu i siły by po tak ogromnej starcie ułożyć sobie życie i nadal się nim cieszyć oraz szukać pozytywów.
Ja nie wiem jak bym sobie poradził gdybym stracił Jojo.
Chłopak złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie mnie. Widziałem po nim, że zakończenie opowieści poruszyło też jego.
-Cieszę się, że my mieliśmy pomyślniejsze zakończenie naszej przygody.- powiedział.
-Ja też, nie wiem co bym zrobił bez ciebie.- odparłem.
-Cieszę się, że chociaż wam się udało i żaden z was nie musi przechodzić przez to, co ja. Opiekujcie się sobą nawzajem.- wtrącił Joseph.
To było bardzo miłe słowa. Ciszę się, że mam Jotaro ale też jestem wdzięczny za wsparcie ze strony jego rodziny. Czuję się przy nich bezpiecznie, doborze wiedzieć, iż są ludzie po naszej stronie na których możemy liczyć.
-Ty Kakyoin właściwie otarłeś się o śmierć, na szczęść fundacja Speedwagon'a dostarczyła ci najlepszej opieki i wyciągnąneli cię z tego.- wspomniał Joestar.
-To prawa, jednak praktycznie nic nie pamiętam z mojego pobytu w szpitalu.- oznajmiłem.
-Jotaro cały czas przy tobie czuwał. Nie wychodził z sali, w której leżałeś, ciągle siedząc przy twoim łóżku i trzymając cię za dłoń. Bardzo się o ciebie martwił. Kiedy zabierali cię na operację, zaraz po tym jak tam trafiłeś i nie było pewne czy przeżyjesz pierwszy raz widziałem mojego wnuka płaczącego.
Spojrzałem na bruneta ze łzami wzruszenia w oczach. Chociaż nie byliśmy jeszcze wtedy razem to on tak bardzo się przejął moim stanem i starał się mi jakkolwiek pomóc.
-Jojo.. dziękuje..za wszystko. Aż mi głupio, że tego nie pamiętam.- powiedziałem patrząc mu w oczy.
-Nie dziękuj, nic takiego nie zrobiłem. Po prostu już wtedy wiedziałem jak bardzo cię kocham i bałem się, że nigdy nie będę mógł ci tego powiedzieć w prost ani okazać w żaden sposób. Chciałem po prostu być przy tobie i cię wspierać. I to nic złego, że nie pamiętasz tych paru tygodni, które spędziłeś w szpitalu. W końcu byłeś bardzo poważnie ranny i przez większość czasu w śpiączce.
Przytułkiem go. To było bardzo kochane z jego strony. Jest dla mnie taki troskliwy i opiekuńczy.
W tym momencie pani Holly wróciła do domu z zakupów a Joseph poszedł się z nią przywitać. Natomiast ja nadal siedziałem wtulony w chłopaka, który miział mnie po włosach.

Let me be yours [jotakak yaoi] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz