P.Peter
Wycie i krzyki ochrony...To słyszałem przez godzinę,na kamerach nie było nic...
Bałem się...
Około drugiej wymknąłem się do celi Yue,a raczej jej resztek...
Wszędzie krew i porozrzucane ciała niewinnych...
A po środku tego prawie ośmio metrowy biały wilk,leżał spokojnie śpiąc,jego pysk był cały czerwony...
-Yue...-Desperacko szukałem wzrokiem chłopaka lecz moje oczy natrafiły tylko na czerwone ślepia bestii...Wilk wstał z ziemi otrzepując z siebie kurz,spokojnie podchodził gdy ja cofałem się do windy,kiedy moje plecy dotarły do zimnych drzwi windy zacząłem szukać guzika
~Peter...Nie bój się błagam...~Rozejrzałem się po pokoju szukając źródła dziwięku lecz nikogo oprócz mnie i wilka nie było,spojrzałem dokładnie w oczy bestii i w tedy dostrzegłem że w czerwieni miesza się fiolet
-Żarty jakieś?
~Nie podobam ci się?Oj Peter...~Wyczułem bardzo seksowny śmiech a wilk wydawał się rozbawiony,podszedłem do niego wyciągając dłoń,przyłożył ją sobie do pyska pomrukując radośnie,położył się otaczając mnie miękkim jak jedwab ogonem,polizał mnie po twarzy ogromnym językiem na co zaśmiałem się.
Pogłaskałem go i przytuliłem
~Jesteś Mój Peter...Nikt inny nie ma prawa cię mieć...!~Warkną głośno otaczając mnie szczelinę,winda otworzyła się a w niej nie było nikogo...O co tu chodzi?
~Peter...Nie ruszaj się teraz a kiedy każe ci zamkną oczy zrobisz to!~ Warczał przyjmują postawę bojową,naglę wilk zawył z bólu a w jego łapie pojawiła się włócznia z lodu,pisnąłem chowając się między ciałami aby duch mnie nie widział...
-Zawszę słaby...-Z nicości wyszła grupa ludzi o niebieskich skórach i czerwonych oczach,muszą to być Jothuni o których gadał Thor,Yue stał cały przerażony nawet nie zareagował gdy ci go kaleczyli,bili...
Ja nie mogłem zrobić nic aby go ochronić,jedynie Avengers da radę...Dyskretnie złapałem zegarek z wbudowanym alarmem na wypadek gdybym sobie rady nie dawał.
Po wieży rozszedł się dziwięk syreny,Jothuni rozejrzeli się nie wiedząc co się dzieje,
~Peter...~Wilk upadł w raz z otworzeniem się windy a tamci zostali złapani,a przynajmniej pachołki bo główny uciekł.
Tuliłem wilka głaszcząc go po uszach,nadal trząsł się i zwiną w kuleczkę razem ze mną,Pan Loki podszedł do syna i przytulił go wieszając mu się na szyi,coś mówili ale w innym języku i nie mogłem zrozumieć co mówią lecz Yue jakby odzyskał siłę i dziwigną się na obandażowaną łapę,szedł w moją stronę...
Pan Stark szybko zareagował nie pozwalając aby wilk do mnie podszedł,bestia zaczęła warczeć i odrzucił go łapą na ścianę,wszyscy zareagowali natychmiastową mobilizacją i próbą uspokojenia alfy...
Wstałem z ziemi i odrzuciłem koc idąc pewnie w jego stronę,wszyscy zdziwieni ustąpili mi drogi i w końcu stałem przed uko...ukochanym,Yue obszedł mnie i zakopałem się w jego futrze,Loki zaczął wszystkich wyganiać pod pretekstem prywatności dla nas,najgorzej z samym Starkiem...
-Yue...Kim oni byli?Znasz ich?
~Miałem w swoim życiu pewien rozdział który chciałem zamknąć lecz On...Tohne,to ten co uciekł...~Przerwał łapiąc oddech
~Wychowaliśmy się razem,myślał że zostanę jego omegą a on moją alfa,kiedy oświadczyłem że nic do niego nie czuje wpadł w szał,prawie mnie zabił i gdyby nie tata był bym martwy...Thone nastawił przeciwko mnie i ojcu całe królestwo,byliśmy zmuszeni uciec tutaj na Midgard...Cały czas miałem przed oczyma ton co mi zrobił,blizny i rany nie chcą się zagoić przez nie dokończona sprawę między nami...Peter,jesteś jak lek na moją paranoje,słońcem w tym szarym świecie...~Wymruczał liżąc mnie po policzku,zarumieniłem się zdając sobie sprawę ze ja coś do niego czuje,więcej niż przyjaźń,jako że nie wiedziałem jak go pocałować w tej postaci to po prostu dałem mu buziaka w czubek głowy
-A ty moim słoneczkiem...
CZYTASZ
Mój Pajączek|Yaoi|
FanficPeter Parker spotyka na swojej drodze chłopaka z dość straszną przeszłością. Postanawia za wszelką cene poznać przeszłość chłopaka.