BARB IV

89 5 2
                                    

Razem z Hoodami sprzątaliśmy pobojowisko po dzisiejszej bitwie. Kiedy skończyliśmy Connor i Travis zażądali od nas pomocy w usunięciu farby. Jeszcze przed śniadaniem udaliśmy się do domku Hekate. Na początku bracia wykłócali się z grupowym na przedziwne tematy. To była bardzo ciekawa sprzeczka. Niesamowite jak sprawnie zmienili temat z różowych włosów na najlepszy odcinek „Kucyków Pony". Tak się zastanawiałam kiedy dzieciaki z dwudziestki użyją magii i nas stąd wyrzucą. W momencie, w którym dowiedzieli się, że ja i Fela wykradłyśmy fiolkę z farbą w proszku zaczęło się.

-Ukradłyście ten eliksir! - krzyknęła jakaś dziewczyna.
-A ty od dwunastu minut próbujesz rzucić na nas klątwę - powiedziałam i wskazałam na otwartą księgę, na której dumnie prezentował się napis "Jak rzucić na kogoś klątwę w 5 minut - poradnik". Córka Hekate szybko schowała ją, zarumieniła się i spuściła głowę. Była zawstydzona, a zarazem wściekła. - Oj, najmocniej przepraszam. Myślałam, że gramy w "stwierdź oczywistość". Uwielbiam rywalizacje!

Dziewczyna przez resztę konwersacji milczała. My natomiast dowiedzieliśmy się, że Hoodowie muszą udać się do samej Hekate i prosić o antidotum. Jakie to smutne. No chyba, że zmuszą nas do podróży wraz z nimi. Ze względu na to, iż uzyskaliśmy potrzebne informacje opuściliśmy dwudziestkę.

Na śniadaniu odbywały się mroczne konspiracje z Felą oraz różowowłosymi braćmi na temat uzyskania antidotum. Tak jak myślałam; my także będziemy częścią wyprawy.

-Trzeba dostać pozwolenie na opuszczenie obozu i wyruszenie na misję.
-A na to, potrzebna jest przepowiednia. - powiedzieli uzupełniając się Hoodowie. Zaczął... w sumie nie wiem kto, gdyż nie potrafię ich rozpoznać i nie jest mi to potrzebne do dalszego funkcjonowania w życiu.
-Ja mogę coś wymyślić. Poczekajcie... Hmmm... "Różowowłosi idioci razem pójdą z kulkami, i Clarisse dostanie w twarz wielkimi bułkami, znajdą to po co wyruszyli, bo na trupa w bokserkach natrafili". Jak Wam się podoba? - powiedziała Fela. Reszta odpowiedziała śmiechem.
-No to przepowiednia jest, teraz wystarczy iść do Chejrona lub Pana D. i załatwić pozwolenie na misję - wtrąciłam. Niedługo potem zakończyliśmy rozmowę o „wyprawie".

          Prosto po śniadaniu udaliśmy się do Wielkiego Domu. Zastaliśmy tam boga wina oraz „kola z tyłkiem konia".

-Dowiedzieliśmy się jak zmyć farbę.
-Trzeba iść do samej Hekate.
-Musimy mieć pozwolenie na opuszczenie obozu - powiedzieli znowu wymieniając się Hoodowie. Ciekawe ile to ćwiczyli.
-Tak! W końcu spokój! Czterech herosów mniej! Chejronie, czy może być coś piękniejszego? - zapytał uradowany Dionizos.
-Nie ma takiej opcji. Zostajecie w obozie. Nie będę ryzykować życia czwórki młodych herosów z powodu jakiegoś głupiego kawału. Odpowiedź brzmi nie. I to nie podlega dyskusji. - Odpowiedział centaur, który siedział w swoim wózku inwalidzkim. Po chwili odjechał, a my udaliśmy się do domku Hermesa.

           Na miejscu okazało się, że jedenastka jest pusta. Było ciemno. Wszystkie okna zostały zasłonięte z powodu nieznośnego, rażącego w oczy słońca. Na podłodze leżały przeróżne rzeczy. Piżamy, poszewki, poduszki, czy sterty ubrań. Z paru walizek wystawały kable USB, z których i tak nie będzie już pożytku. Niektórym trudno jest się z tym pogodzić. Na niewielkim stoliczku przy ścianie leżały puste kartki jednego z nieokreślonych herosów. Domek wydawał się być zupełnie inny niż zazwyczaj. Cichy. Bez duszy. Gdy wchodzisz do jedenastki panuje ogromny harmider. Teraz natomiast budynek był bezgłośny. Jedyne co słyszeliśmy to nieokreślone, stłumione zdania wypowiadane przez innych herosów przechodzących obok zamkniętych okien.

-Nie ma bata. Nie chcę mieć różowych włosów.
-No ba. Tym bardziej do końca życia - powiedzieli Hoodowie.
-To ruszamy bez pozwolenia - wtrąciła Fela.
-To kiedy idziemy?  - spytałam potakując.
-Ooo jakie niegrzeczne - zażartowali bracia. Tym razem chórkiem.

Koszmar z 11Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz