Teraz nawet na boisku jesteście na mnie skazani

20 1 0
                                    

Kolejne dni zleciały dość szybko i spokojnie. Mike zaczął się do mnie odzywać i nie robił mi żadnych wyrzutów, do których nawet nie miał podstaw, bo przecież nic głębszego nas nie łączyło. Odnajdywałam się powoli w szkole i rozpoznawałam już większość ludzi, z którymi miałam zajęcia. Dowiedziałam się też, że nie ma opcji, żebym zdała z matmy i już szukałam kogoś kto da mi korki. Ben z Mike'iem codziennie przywozili mnie do tej placówki dla idiotów, a wracam zwykle z Tarą, z którą świetnie się dogadywałam. Tak jak ja uwielbiała Ryana Reynoldsa i sikała na widok Hermana Tommeraasa. Była wielką fanką Teen Wolfa i ubolewała razem ze mną, że nie zobaczymy więcej Cody'iego Christiana w roli Theo. A kiedy dowiedziała się, że całym sercem kocham One Direction, a z całej ich piątki najbardziej fangirluje na widok Nialla, prawie się popłakała.

Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Co miał na myśli Ben, mówiąc o Jasonie... Nie mogło chodzić tylko o to, że był typowym fuckboy'em, bo mój braciszek wyszedłby na hipokrytę. Sam nie był lepszy. O co więc chodziło? Co Jason takiego zrobił albo robi? Nie miałam pojęcia, ale musiałam się dowiedzieć. Miałam cichą nadzieję, że Emma będzie coś wiedzieć. I nie myliłam się. Nie pisnęła jednak słowem. Jedyne co mi powiedziała to to, że Ben ma rację i żebym sobie tym nie zaprzątała głowy. Taaa. Jaaasne. Po czymś takim na pewno grzecznie o tym zapomnę. I to wcale nie tak, że od 3 dni spędza mi to sen z powiek i dlatego mam już 3 jedynki z matmy, bo nauczycielka się na mnie uwzięła.

Zaklęłam soczyście, kiedy krojąc pomidora, zacięłam się w palec.

Wystarczy się na chwilę zamyślić... Ugh!

Wsadziłam ranę pod strumień zimnej wody, mrucząc pod nosem. Wczoraj w nocy postanowiłam jakoś fikuśnie pomalować paznokcie. Byłam z nich naprawdę bardzo dumna, bo rzadko chciało mi się robić coś bardziej wymyślnego niż jeden kolor. I oczywiście tego najlepszego będę musiała teraz zakleić plastrem. Typowo...

- No kurwa mać! Czy ta krew może przestać lecieć?!

- Nieładnie się tak wyrażać, siostrzyczko.

- No kurwa, zakrwawiłam sobie całego pomidora. I deskę do krojenia przy okazji też - fuknęłam. - Masz w tym domu plastry?

- Tak. Przyniosę ci, bo zakrwawisz jeszcze podłogę, a nie mam zbyt dużej wprawy w zmywaniu krwi.

- Zawsze możesz zapytać o radę Jasona! - krzyknął z salonu Mike.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam pytająco na mojego braciszka, który zaśmiał się nerwowo i poleciał do łazienki po plaster.

- Mike?!

- Co?!

- Żartowałeś, co nie? O tym ze zmywaniem krwi.

- Co? Nie. - Po chwili był już w kuchni i opierał się futrynę, poprawiając włosy.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- A coś więcej mi powiesz? - Uniosłam jedną brew w pytającym geście.

- Emm... - Podrapał się po karku. - Jason jest kapitanem drużyny, więc czasem obrywa od rywali. I tyle. - Wzruszył ramionami, starając się przybrać wyluzowaną pozę. Ja jednak nie dałam się na to nabrać.

- Mam plaster! - Ben z prędkością światła wpadł do kuchni, prawie potykając się o własne nogi. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, kiedy myśleli, że na tyle pochłonęło mnie naklejanie opatrunku. Mike lekko pokręcił głową, na co mój brat odetchnął z ulgą.

Postanowiłam, że na razie odpuszczę, bo i tak nic by mi nie powiedzieli. Albo poczekam do jakiejś imprezki, albo zapytam Jasona.

***

Why?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz