Mam żyć w domu z dwoma facetami?!

61 2 0
                                    

Dlaczego?! Ja się pytam, dlaczego mnie to spotyka?! Co złego zrobiłam?! Okej. Nie modlę się i nie chodzę co niedzielę do kościoła. Dobra - nigdy nie chodzę do kościoła. Ale come on! Czemu los musi się mścić w tak okrutny sposób?!

I nie, nie chodzi tu o złamany paznokieć. To coś o wiele gorszego! Bo może być coś gorszego od złamanego paznokcia.

Stoję w pokoju mojej mamy, przyglądając się jak pakuje walizki.

- Musisz wyjeżdżać? - zapytałam już po raz setny, nadal mając promyczek nadziei, że może jednak zmieni zdanie.

Westchnęła i spojrzała na mnie. Jej czekoladowe oczy, które po niej odziedziczyłam, wyrażają troskę i smutek.

- Kochanie, wiesz, że to dla mnie wielka szansa. Muszę jechać.

Prychnęłam.

- A nie pomyślałaś o mnie?! Jak ja się teraz czuję?! Moja własna matka wyjeżdża na drugi koniec świata! Zostawia mnie. Porzuca...

- Dobrze wiesz, że to nie tak... - próbowała mi przerwać, ja jednak nie dałam za wygraną. Milczałam już dostatecznie długo.

- Tak! Wiem, oczywiście! To dla nas! Ale to ja muszę przeprowadzić się do tego idioty...

- Nie pozwalaj sobie! - wtrąciła.

- I będę musiała zmienić szkołę! - kontynuowałam, ignorując ją. - Kocham tę szkołę! I klasę! I MOICH PRZYJACIÓŁ! Których będę musiała zostawić, bo TY - Wskazałam na nią oskarżycielsko palcem. - oczywiście musisz jechać do tych pieprzonych Chin!

- Katherine! - uniosła głos. Chyba przesadziłam... Ups. - Masz natychmiast przestać! Zachowuj się! Rozumiem, że możesz być rozżalona i...

- Rozżalona?! - weszłam jej w słowo, nie wytrzymując. - Żartujesz sobie?! Wyjeżdżasz na drugi pieprzony koniec świata! Ja muszę przez to opuścić moją kochaną szkołę i przyjaciół, którzy są dla mnie wszystkim! A ty mówisz o rozżaleniu?! - wrzasnęłam. Krzyczałam na własną matkę. Na moją kochaną rodzicielkę, która nie raczyła popatrzeć trochę dalej niż na czubek własnego nosa, podejmując tę idiotyczną decyzję.

- Do cholery! Nie krzycz! Jestem twoją matką!

- Czasem naprawdę się nad tym zastanawiam - rzuciłam i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach do przedpokoju. Założyłam moje ulubione czarne vansy i opuściłam dom, nie omieszkując trzasnąć za sobą drzwiami.

***

- Nie uważasz, że trochę przesadziłaś? - zapytała Megan - moja bff.

- Trochę - mruknęłam, sadowiąc się na kolanach Derecka.

- Przesadziłaś, przesadziłaś, skarbie - zaszczebiotała moja poduszka. Z Dereckiem znamy się odkąd pamiętam. Również jest moim bff. Dla uściślenia - tak, to gej.

- No okej. Ale nie wytrzymałam. Ona mnie w ogóle nie rozumie. Dla niej to nie problem. Będzie daleko kiedy ja będę użerała się z tym idiotą.

- Bez przesady. Twój brat nie jest taki zły - wtrąciła Megan.

Przeszyłam blondynkę morderczym spojrzeniem.

- Uważam nawet, że Ben jest całkiem przystojny.

O nie! Tego było już za wiele!

- Tylko mi nie mów, że skusiła cię ta jego wiecznie roztrzepana czuprynka czy kaloryfer zamiast brzucha.

Dereck ryknął śmiechem, a Magie spiekła buraka.

Why?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz