Pov. Leo
Usłyszałem pukanie do drzwi. Zszedłem na dół, upewniając się że nie ma nikogo w domu. Nie było, mama była na wspomnianych wcześniej zakupach, a tilly nocuje u swojego chłopaka. Obawiałem się rozmowy z Charlie'm... Kurwa, kocham go, nigdy się w kimś aż tak nie zakochałem.. tkwię już w tym friendzonie od przynajmniej 3 miesięcy a ciągle słyszę to samo od Charlie'go ,,kocham cię jak brata, nic więcej." to boli, bardzo boli..
Poszedłem do dzwi i popatrzyłem w wizjer. Zajrzałem pięknego blondyna z niebieskimi oczami. Jaśniej mówiąc Charlie'go. Przez parę sekund byłem niepewny tego, czy naprawdę chce z nim rozmawiać, bałem się że znowu zacznę dobierac się nieświadomie do jego ust.
Otworzyłem drzwi, i zajrzałem Charlie'go. Byłem cały zapłakany, on to zauważył i bez wahania podszedł do mnie i mocno przytulił. Właśnie tego mi brakowało- jego. Przy nim czuję się bezpiecznie i tylko on umie mnie pocieszyć.
Starszy wziął mnie za rączkę i zaprowadził na kanapę, posadził mnie na niej siadając tym samym obok mnie. Nie musiałem długo czekać aż znowu byłem u niego w ramionach. -wypłacz się, mały. - szepnął do mnie blondyn.
Po paru minutach uspokoiłem się.
Niestety musiałem oddalić się od blondyna, inaczej bym nie mógł z nim rozmawiać -eh..już ci tłumacze- nawet nie zdążyłem wypowiedzieć tego zdania do końca.. -nie mów nic- powiedział blondyn wbijając się w moje usta.Ale klimacik zrobiłam hyhy