Spotkanie

2.5K 77 12
                                    

Razem z braćmi przemierzałam pustynię dzielącą kraje Wiatru i Ognia. Znacznie bardziej odpowiadało mi towarzystwo opanowanego Gaary niż wybuchowego Kankuro. Denerwował mnie na każdym kroku swoimi głupimi komentarzami na rozmaite tematy. Jakby nie mógł siedzieć cicho.
Droga dłużyła się w nieskończoność. Według mapy do Konohy dotrzemy za około sześć godzin.
-Gaara, może jednak zatańczymy na tym ślubie. Raikage opadnie szczena na widok tańczącego Kazekage.
-Nie ma mowy. - powiedział zażenowany czerwonowłosy.
-Temari ci pomoże...
-Zaraz ci przywalę - powiedziałam tracąc cierpliwość - Nie możesz zamknąć jadaczki i spędzić ostatnie godziny tej podróży w ciszy?
-Dobra, Temari. Tylko spokojnie.

Reszta drogi minęła w spokoju. Kankuro od czasu do czasu coś powiedział ale starałam się to ignorować. Moje myśli zaprzątało zupełnie coś innego. A raczej ktoś. Pewien parszywy osobnik pochodzący z klanu Nara. Nasze ostatnie spotkanie nie potoczyło się zbyt przyjemnie. Gdyby tylko był bardziej dosłowny, nie skończyłby poobijany. Na wspomnienie tamtego wydarzenia mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak, mój wachlarz potrafi zrobić swoje, nie ma co. Spojrzałam w dal na ciągnącą się w nieskończoność pustynie. Moim jedynym marzeniem była gorąca kąpiel. Czułam się brudna od piasku co chwilę wiejącego w moją stronę. Każda wycieczka do Konohy zawsze zaczynała się długą drogą pod wiatr.

Kilka godzin później, katorga wreszcie się skończyła. Przekroczyliśmy bramy wioski kierując się w stronę biura hokage.
-Kazekage, nareszcie przybyliście. Witam. - przywitał się Kakashi. Uścisnęli sobie dłonie i usiedli. Jeden naprzeciw drugiego. Razem z Kankuro zajęliśmy miejsce po obu stronach młodszego brata.
-Jak podróż?
-Dobrze, ale cieszę się, że to koniec. Gdzie jest Naruto?
-Oh... Zapewne świętuje ostatni dzień wolności. - poinformował hokage - Wy zapewne chcecie odpocząć. Za chwilę zjawią się tutaj Shikamaru i Shizune. Pozwolicie, że to oni zaprowadzą was do kwater.
Na dźwięk jego imienia poczułam dziwne zdenerwowanie lecz nie miałam czasu się nad tym zastanawiać gdyż do biura wszedł on w towarzystwie kobiety z krótkimi czarnymi włosami. W rękach trzymała stos papierów.
-Czcigodny Hokage - przywitała się - przyniosłam zaległą dokumentację.
-Dziękuję Shizune ale proszę cię, nie jestem żaden czcigodny. Shikamaru skończyłeś raporty?
-Prawie, dostarczę je wieczorem. Zostało kilka spraw wymagających uzupełnienia. - spojrzał na mnie a zaraz potem na moich braci - Kazekage, Kankuro, Temari - miło was widzieć.
-Ciebie również, Shikamaru - odezwał się starszy z braci.
-Shizune, błagam, pomóż mi się z tym uporać - spojrzał załamany na widok stosu papierów - Ty, Shikamaru zaprowadź naszych gości do kwater.
-Tak jest. - odpowiedział znudzonym głosem.

Weszliśmy do porządnie wyglądającego hotelu. Czerwone ściany ozdabiały grawerowane złote kwiaty. Stoliki tonęły w kwiatach wiśni wydzielających jednocześnie przyjemny zapach. Na schodach leżały beżowe dywany idealnie komponując się z resztą wystroju. Więc tak się gości Kazekage w Liściu. Musiałam im pogratulować. Nara poprowadził nas na trzecie piętro i wskazał troje drzwi z tabliczkami "Kazekage", "Kankuro z Sungakure", "Temari z Sungakure". Każde z nas zbliżyło się do swojego pokoju i nim się obejrzałam moi bracia zniknęli za drzwiami żegnając się z Shikamaru. Otworzyłam drzwi i gdy chciałam już wchodzić do środka, dopadł mnie głos parszywca.
-Temari...Wiem, że ostatnio nie wyszło zbyt dobrze ale...
-Co ty nie powiesz? - przerwałam mu.
-W takim razie... Może chciałabyś... No wiesz...
-Mówże, nie mam całej wieczności.
-Spotkamy się później? Jeśli chcesz. - zaproponował a serce mimowolnie zaczeło mi szybciej bić. Moja twarz zapewne zrobiła się cała czerwona. Czy właśnie zaproponował randkę? Nie, to tylko zwykłe spotkanie. Spokojnie, Temari. Zebrałam do kupy całą dumę i odpowiedziałam, krótko.
-W porządku. Może być.
-W taki razie pasuje ci dziewiętnasta? Będę czekał pod hotelem.
-Tak, tak okej. - zamknęłam mu drzwi przed nosem i rozejrzałam się po pokoju. Duże łóżko na środku, obok nocna szafka z jasnego drewna, mały stół z telewizorem naprzeciwko, komoda i szafa to całe wyposażenie głównego pokoju. Dalej znajdował się aneks kuchenny z wysepką. Znowu nie mogłam się do niczego doczepić.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał szesnastą. Trzy godziny, trzy godziny i znowu go zobaczę. Do jasnej cholery! Próbowałam zebrać myśli. Dlaczego tak ekscytuje mnie wizja spędzenia z nim czasu? To tylko zwykłe spotkanie. Lepiej dla niego, żeby nie skończyło się jak ostatnio.
Położyłam wachlarz na komodzie i zdjęłam plecak aby rozpakować rzeczy. Dużo tego nie zabrałam. W końcu zostajemy tylko na trzy dni. Skierowałam się do łazienki. Za sprawą brązowych płytek było w niej dość ciemno ale przytulnie. Jeśli można tak powiedzieć o łazience. Odkręciłam wodę by napełnić wannę i zaczęłam się rozbierać. Weszłam do gorącej wody dodając do niej wcześniej olejku migdałowego i delektowałam się odświeżeniem jakie zapewnia kąpiel. Po wyjściu znalazłam w szafce białe ręczniki. Wzięłam jeden z nich, dokładnie się wytarłam a następnie owinęłam się nim.
Ledwie zdążyłam ubrać czerwoną zwiewną sukienkę a usłyszałam pukanie do drzwi. Po otwarciu zastałam Gaarę i Kankuro.
-Temari, chodź się przejść! Nareszcie mamy dzień wolny. Aż szkoda nie skorzystać. - odezwał się użytkownik marionetek.
-Jakoś nie mam ochoty.
-No weź, Temari!
-Powiedziałam nie! - syknęłam
-Kaknkuro, idziemy. - zakomendował młodszy z braci i odeszli wolnym krokiem.
W lodówce znalazłam sporo jedzenia ale pomyślałam, że pewnie będziemy szli coś zjeść więc na ten moment odpuściłam sobie posiłek.

Wyszłam z pokoju trzy minuty po dziewiętnastej. Jak kocha to poczeka. W ogóle o czym ja myślę? Zaczynam sobie wyobrażać niewiadomo co. Co się ze mną dzieje?
Siedział na ławce i patrzył w niebo. Gdybym nie podeszła zapewne wcale by mnie nie zauważył.
-Temari. Nie zauważyłem cię.
-Domyśliłam się - odpowiedziałam chłodno - Idziemy?
-Idziemy.
Spacerowaliśmy główną ulicą Konohy. Czekałam aż ten palant coś zaproponuje. Nigdy nie miałam problemów z rozmowami z płcią przeciwną a teraz nie byłam wstanie wydukać nic poza pojedynczymi słowami. Zatrzymaliśmy się przed jedną z wielu restauracji. Shikamaru gestem wzkazał mi żebyśmy weszli. Zajęliśmy stolik w rogu sali i usiedliśmy naprzeciw siebie.
-To upierdliwe ale dzisiaj ja stawiam. Co jesz? - zapytał.
Wzięłam do ręki menu i zaczęłam je powoli przeglądać.
-Na początek może dango i sake? - zaproponowałam. Musiałam się teochę rozluźnić bo inaczej bym zwariowała.
-Sake? Jesteś pewna?
-Tak. Nie pijesz?
-Jeden chyba mi nie zaszkodzi. Wezmę to co ty - podszedł do kasy aby złożyć zamówienie. Wrócił niosąc na tacy dwa talerze z kolorowym dango, naczynka na alkohol i sake. Zaczęłam jeść w ciszy napawając się smakiem konoszańskiego przysmaku. Zaraz potem polałam nam po kieliszku i opróżniłam swój nie czekając na niego.
-Prawdziwa z ciebie dama.
-Słucham?
-Czasami wypada poczekać. - zaznaczył ale na jego twarzy dostrzegłam ledwo widoczny uśmiech.
-Propo ostatniego...
-Nie chcę do tego wracać - warknęłam zdejmując z patyczka kolejną kluskę. Zaakceptował to i więcej nie odezwał się na ten temat. Jak tylko sobie o tym przypomniałam czułam totalne zażenowanie. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że to wszystko... Zresztą nieważne.
Po kilku głębszych obojgu nam otworzyły się buzie. Rozmawialiśmy swobodniej nie licząc kilku komentarzy Nary na temat upierdliwości kobiet.
W pewnym momencie w oknie dojrzałam dwie postacie. Na początku nie zwróciłam na nich uwagi ale kiedy Shikamaru zaczął się im przyglądać, również się zainteresowałam.
-Wychodzimy. - powiedział w pewnym momencie.
-Już?! - powiedziałam przełykając kolejny kieliszek.
-Chodźmy. - powiedział wstając.
Wyszliśmy na zewnątrz ale zamiast udać się gdzie indziej mój towarzysz skorzystał z jedenej ze swoich technik. Spod jego nóg wystrzeliły dwa cienie i powędrowały za ścianę restauracji. Zdzwiona patrzyłam na całe to przedstawienie, gdy się cofnął ujrzałam jego przyjaciół z drużyny obwiązanych techniką.
-Co wy tutaj robicie? - zapytał.
-No...Bo...Cóż...- wybąkał ten cały Chouji.
-Po prostu, chcieliśmy zobaczyć jak przebiega wasza randka - skwitowała członkini klanu Yamanaka.
Moja twarz musiała w tamtym momencie przypominać dorodnego pomidora. Shikamaru też nie wydawał się zachwycony słowami przyjaciółki.
-Jakie to upierdliwe. Nie musicie nas śledzić to nie randka.
Czyli miałam rację. To tylko zwykłe, najzwyczjniesze spotkanie. Zdenerwowało mnie to co powiedział ten kretyn ale absolutnie nie dałam po sobie niczego poznać.
-Shikamaru ma rację. Po prostu dawno się nie widzieliśmy.
-I stęskniliście się za sobą hmm... - powiedziała uradowana blondyna.
-Chyba do reszty zdurniałaś - syknęłam przez zęby -Chodź stąd Shikamaru. - odwrócił sie tyłem do nich. Jego mina wzkazywała, maksymalne wkurzenie co mimowolnie mnie ucieszyło.

Udaliśmy się na górę z twarzami hokage. Z góry był idealny widok na całą wioskę. Usiadłam na skraju jednej z głów napawając się widokiem. Nara zajął miejsce obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy ale nie była to cisza wywołana brakiem tematów do rozmów. Po prstu cieszyłam się jego towarzystwem. Spojrzałam na niego kątem oka. Czy naprawdę coś do niego czuje? Ja, Temari, zawsze chłodna, opanowana i wygadana. Teraz, przy nim, ciężko mi było dobrać odpowiednie słowa.
-Temari? - usłyszałam
-Co? - odpowiedziałam wyrwana z rozmyślań.
-Może pora już wracać? Jutro trzeba wcześnie wstać.
-Racja. Zbierajmy się.

Odprowadził mnie pod sam hotel. Było około dwudziestej drugiej. W oknie zobaczyłam szczerzącego się Kankuro. Świetnie! Ten palant na pewno nie oszczędzi sobie głupich komentarzy.
-To...do jutra. - pożegnałam się.
-Do jutra. - powtórzył powoli się oddalając.
Weszłam po schodach i przemierzyłam korytarz szukając jednocześnie kluczy. Przed kwaterą zastałam swoich braci. Jednego z kamiennym wyrazem twarzy a drugiego rozpromienionego po wsze czasy.
-Temari! Jak randka?!
-Nie byłam na żadnej cholernej rance idioto!
-Spokojnie Temari. - odezwał się Gaara - Wiesz jaki jest Kankuro.
-Niestety. Następnym razem ci się oberwie za takie głupie komentarze - spojrzałam na niego wzrokiem mordercy i wiedział już, że powinien się zamknąć.
Wzięłam szybką kąpiel i zjadłam lekką kolację. Zanim położyłam się spać przypomniałam sobie o stroju na jutrzejsze wydarzenie. Przyzwałam ze zwoju rozkloszowaną chabrową sukienkę z koronką na rękawach i powiesiłam ją na szafie. Tak, będzie idealna. Jutro wypadałoby odwiedzić też jakiegoś fryzjera - pomyślałam.
________________________________
To opowiadanie zaczęło się od razu randką ale wydaje mi się, że to nic złego. Zazwyczaj warto trochę rozwinąć akcję ale w końcu ta parka zna się od dawna. Miłego czytania! 💓💕😘

Upierdliwości (Shikatema)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz