- Nessi, Blaise na ciebie czeka – zakomunikowała blondynka wchodząc do dormitorium.
- Gdzie konkretnie? – odpowiedziała Vanessa odkładając książkę na półkę.
- Przed wejściem do pokoju – rzekła Penny poprawiając makijaż.
- Zaraz wracam.
Brunetka do wyjścia wiele nie potrzebowała. Niemal całe dnie spędzała na robieniu tego samego, więc przestała już zwracać uwagę na to jak wygląda.
Szybko przedarła się przez zatłoczony o tej porze Pokój Wspólny i omal nie wbiegła na korytarz. Musiała chwilę odczekać zanim odnalazła wzrokiem swojego przyjaciela. Jego pozycja trochę zdziwiła brunetkę, bo naprawdę rzadko można było zobaczyć zamyślonego Ślizgona. Owszem, znała go całe życie, ale takie rzeczy nie działy się zbyt często. Prawdziwy wychowanek Slytherinu ZAWSZE ma oczy szeroko otwarte – jak zwykł mawiać.
Chciała go chwilę poobserwować. W wakacje, we własnym pokoju, doszła do wniosku, że ludzie cały czas się śpieszą, nie uważają. Dlatego miło było zobaczyć "zwolnienie" istnienia, które bardzo ceniła.
Ale jej życie szło zdecydowanie zbyt wolno.
Chwilę jeszcze trwało zanim się przełamała i po cichu podeszła do mulata.
- Hej, co chciałeś – szepnęła mu do ucha z uśmiechem.
Blaise tak się wystraszył, że prawie się przewrócił. Vanessa tylko przewróciła oczami i postanowiła, że do końca życia będzie mu to wypominać.
- Merilnie, Vanessa – złapał się za serce. – Weź nie strasz.
- To nie ja stałam zamyślona przez jakieś piętnaście minut – powiedziała z poważną miną.
- Dobra, dobra...
- Co chciałeś – zapytała po krótkiej chwili ciszy.
Właściwie Zabini nie miał konkretnego planu. Dosłownie pół godziny wcześniej dostał list od swojej matki, co nie zdarzało się często. Generalnie się nim nie interesowała, ale czasami potrafiła dać mu jakąś wartościową radę, która ratowała mu życie. Mógłby nawet przysiąc, że bardziej zależało jej na Vanessie, bo zawsze chciała by w przyszłości zostali małżeństwem. Cóż, to nie mogło się spełnić, bo tak obrzydliwe rzeczy jakie oni wiedzieli o sobie były zbyt wystarczającym argumentem dla obu stron.
Mianowicie w liście napisała, że Blaise powinien zająć się Nessi. Sam się zdziwił, że napisała to dopiero teraz, gdy chodzą do Hogwartu już dobre trzy miesiące, ale tego już nigdy nie zrozumie. Ważny jest fakt, że zrobiła to w taki sposób iż mulat prawie spadł z krzesła. Było to dosadne, ale i inteligentne. Zrozumiał, że miał się nią opiekować, a praktycznie tego nie robił. Zapomniał.
Więc to właśnie dlatego – zaraz po przeczytaniu listu, który schował do kieszeni w spodniach – – wybiegł ze swojego pokoju do Vanessy. Niekoniecznie wiedział co chce jej zaproponować, ale stwierdził, że na tą chwile wszystko będzie lepsze od bezczynnego siedzenia w dormitorium.
- Pomyślałem, że pójdziemy sobie na spacerek – powiedział.
- Na spacerek? W sensie, że na błonia, tak?
- Otóż to – uśmiechnął się. – Dokładnie jak w trzeciej klasie – zaśmiał się i delikatnie uderzył Vanesse w ramię.
*
- Nie ma! Deszcz pada! Nie będę chora! – krzyknęła brunetka do mulata.
Blaise tylko stał i patrzył jak jego przyjaciółka tańczy w deszczu. Przypomniały mu się te chwile, gdy mieli po siedem lat i wbrew dorosłym wychodzili bawić się w zimne dni. Nie byli tymi typowymi dzieciakami z bogatych domów co bały się błota dotknąć.
- Hej! – odkrzyknął machając ręką. – Nie powiesz, że źle się bawisz!
- Oczywiście, że nie! – roześmiała się robiąc kolejne obroty wokół siebie.
Zabini spojrzał na nią jeszcze raz. Tego uśmiechu nie powtórzy już nigdy. Była szczęśliwa, widział to w jej przymrużonych oczach, zaróżowionych policzkach, ruchach. Wiatr rozwiewał jej mokre, ciemne włosy we wszystkie strony, brązowy sweter zrobił się czarny, a ona nic sobie z tego nie robiła. Tańczyła, śmiała się i skakała do kałuży z wielkim rogalem na twarzy. Podnosiła pożółkłe przez jesień liście i rozrzucała wokół siebie.
- Co tak stoisz jak kołek? – zapytała podchodząc do niego.
- Zastanawia mnie kiedy się w końcu przewrócisz twarzą do ziemi – odparł wzruszając ramionami.
- O ty! – zaczęła biec w jego stronę z różdżką w dłoni.
- Nie bawię się tak! – w mgnieniu oka podbiegł do niej i podniósł w stylu panny młodej, kręcąc się.
Wyglądali tak niewinnie, jak dzieci, które jeszcze nie dorosły. Jeszcze nie chciały. Nie mogły.
- Brakowało mi tego, wiesz – powiedziała w końcu patrząc mu w oczy. – Naprawdę dziękuję Ci, że jesteś.
- Ciężko jest z tobą wytrzymać – westchnął teatralnie, a Vanessa złapała i pociągnęła go za ucho.– Ale na poważnie. Nessi, kocham Cię i nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził.
- Ja ciebie też, rycerzu w białej zbroi. Chociaż tobie bym dała czarną – roześmiali się. - A nasza przyjaźń aż po grób, nie? Musiałabym Cię wtedy zabić, a szkoda takiego przystojniaka zakopać pięć metrów pod ziemią - dodała.
- Oczywiście i wzajemnie.
- Uważasz, że jestem przystojna? Serio? – zmarszczyła brwi.
- Pewnie – odpowiedział i zrzucił ją ze swoich ramion. – Kto ostatni przy jeziorze ten goblin! – krzyknął i zaczął biec.
- Zabije Cię! Obiecuję!
Draco, który szukał Blaise'a od dłuższego czasu w końcu trafił na błonia. Niezbyt chciał tam iść, bo padał deszcz. Szkoda jego koszuli.
Ale zobaczył coś czego się nie spodziewał. Dwójkę nastolatków, których od razu rozpoznał. Blaise i Vanessa we własnej osobie biegnący wzdłuż ścieżki prowadzącej do jeziora. Byli już cali mokrzy, ale im to nie przeszkadzało.
Jednak blondyn poczuł smutek. Nie dlatego, że Zabini spędzał ten czas z brunetką, nie. Malfoy doskonale to rozumiał, miał innych znajomych i nie zakazywał mu tego. Przecież nie są do siebie przykuci łańcuchem.
Draco zazdrościł im tej beztroski, wolności, której tak bardzo sam potrzebował. I której może nigdy nie dostać co sprawiało mu najwięcej bólu.
Zazdrościł też im relacji. Nigdy nie widział nikogo tak przywiązanego do siebie.
Oby tylko Umbridge nie przyszła i nie odebrała tej chwili.
CZYTASZ
Droga do Skończonych Marzeń
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE TOTALNEJ POPRAWY START Z DNIEM 6 PAŹDZIERNIKA 2018 "Pewnego dnia na świecie pojawią się dwie dziewczynki, Dorastające jako ktoś zupełnie inny, Urodzą się z krwi czystej i potężnej, Obdarowanie silną mocą będą musiały zmierz...