4

29 5 0
                                    

Obudziłam się zlana potem. Śniło mi się coś ale za cholere nie pamiętam co. Czułam jednak, że stanie się dzisiaj coś złego.
Ting*
Wziełam telefon do ręki i otworzyłam wiadomość.
"Witaj piękna, czekam w samochodzie na dole. Nie śpiesz się, mamy czas. Kocham Cię."
To Yerin, napisała do mnie sms. Wstałam i zaczęłam sie ubierać. Po pół godzinie zeszłam i wsiadłam do samochodu Yerin.
- Dzień dobry, Sinb.
- Dzień dobry, Yerin. - odpowiedziałam z uśmiechem. Brunetka ruszyła samochodem w stronę szpitala.
- Masz coś przeciwko, żebym zatrzymała się na stacji samochodowej po kawe?
- Nie, nie krępuj się.
Klinknęła coś na panelu samochodowym i rozległ się dzwięk wybierania numeru telefonicznego.
- Hej unnie! - samochów wypełnił dzwięk dr. Jung Eunhy.
- Hej, mała! Zajeżdżam do Mack Cafe, chcecie coś z Sowon? - spytała brunetka. Zmarszczyłam brwi poirytowana.
- Pewnie. Dla mnie Carmel Coffy, Sowon chce zwykłą mocną z cukrem. Zadzwoń do Irene, miała nocną zmianę a dopiero o 16:00 kończy. Ah i jakbyś złapała dla mnie i Sowon jakiegoś croissanta to byśmy były wdzięczne.
- Zakodowałam - odpowiedziała Yerin i sie rozłączyła. Po chwili wybrała numer Irene.
- Hej słodziutka! - przywitała się córka dyrektora szpitala.
- Hej myszko! Zajeżdżam do Mack Cafe. Chcesz coś?
- O jejku, tak! Weź dla mnie Cappucino z podwójną pianką, mam na to ochote już od wczoraj. Ah i jakąś drożdżówkę, bardzo proszę. Jakbyś dla Seulgi dorwała Kawe Latte to będę wdzięczna. - ulga w głosie Irene była bardzo widoczna, najwyraźniej była bardzo zmęczona, ale ja i tak byłam już zła.
- Robi się. - rozłączyła się i spojrzała na mnie - A ty? Chcesz coś? Wezmę też cos dla twoich koleżanek tylko powiedz co lubią.
Przeszyłam ją spojrzeniem.
- Już myślałam że nie spytasz osoby siedzącej obok ciebie. - prychnęłam - Carmel Coffe, Chocolate Latte i Blueberry Mochie.
- Ehmm okay... a coś do jedzenia? - spytała ostrożnie
- Obojętnie, byle bez owoców w kawałkach. Żadna z nas ich nie lubi. - powiedziałam oschle. Brunetka skinęła głową. Zastanawiałam się czy zapamiętała całe te zamówienie dla kilka osób, ale okazało się że bez problemu zamówiła wszystko i nawet się nie zająknęła.
Podjechała do okienka gdzie wydają zamówienia i zapłaciła. Podała mi papierową torbę z bułkami dla mnie, Umji i Yuju. Drugą torbę z bułkami postawiła z tyłu na siedzeniu. Dwie taczki z kawami podała mi.
- Przytrzymasz, żeby się nie wylało? - poprosiła, skinęłam głową i zaczełam patrzeć przez szybę byle tylko nie patrzeć na Yerin. Nie wiem czemu ale byłam wściekła, że najpierw zadzwoniła do swoich ex, a dopiero potem spytała mnie co ja chcę.

Yerin
Chyba coś zrypałam bo Sinb była na mnie zła. Czy chodzi o to że spytałam ją jako ostatnią?
Dowiozłam nas do szpitala, wzięłam dwie taczuszki z kawami i jedną torbę z bułkami. Sinb niosła swój plecaczek i swoją torbę z bułkami. Odprowadziłam ją do szatni stażystów, zauważyłam że zapomniała o kawach.
- Sinb!
Odwróciła się do mnie. Uśmiechnęłam się unosząc jej kawy.
- Zapomniałaś o tym.
Podeszła i niemal wyrwała mi te kawy z ręki. Złapałam ją za nadgarstek zanim zdążyła zniknąć za drzwiami i przyciągnęłam do siebie.
- Przepraszam że najpierw zadzwoniłam do nich, a ciebie spytałam na końcu. Wybaczysz mi? - patrzyła gdzieś w bok, westchnęłam.
- Naprawde przepraszam. To było przyzwyczajenie. Tak czy owak. Miłego dnia w pracy ci życzę, pamiętaj o tym żeby zjeść porządny obiad i sie nie przepracuj. Kocham Cię. - pocałowałam ją w policzek ku jej zaskoczeniu - Pa!
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
- Yerin! - Eunha skoczyła na mnie a idąca obok niej Sowon zmarszyła brwi.
- Co to było, amigo? - spytała Sowon wskazując głową miejsce gdzie rozstałam się z Sinb.
- Nie wiem o co ci chodzi - wzruszyłam ramionami. Sowon poklepała mnie po ramieniu.
- O tą śliczną stażystkę, amigo! Zdobyłaś jej serce?
- Nie. Ona zdobyła moje. Ja tylko staram się jej pokazać że jestem warta jej miłości.
- Jak zawsze dziadowsko romantyczna... - mruknęła Sowon.
- Eunha, skarbie, naucz swoją dziewczynę romantyzmu bo biedna nie ogarnia.
- Ej!
- Nie jest moją dziewczyną. - powiedziała Eunha cicho. Obie się na nią spojrzałyśmy.
- Racja. Nie jestem. Więc daj temu spokój Yerin. - powiedziała Sowon smutnym głosem, odwróciła się i odeszła.
- Zraniłaś ją. - powiedziałam. Eunha wbiła we mnie spojrzenie.
- No ale przecież to prawda... - powiedziała spuszczając oczy.
- Wiesz jak bardzo Sowon Cię kocha, Eunha. I ja wiem że ty kochasz ją. Więc czemu zwodzisz ją za nos zamiast jej to powiedzieć?
- Bo... ummm
- Boisz się że nie kocha cie tylko uważa to za konkurencję miedzy mną a nią? - spytałam łagodnie. Skinęła głową. Westchnęłam ciężko.
- W takim razie ten strach uważam za idiotyczny.
Usłyszałam za mną. Sowon stała obok Sinb, gdzie młodsza trzymała ją za rękaw i widocznie ją tu przyprowadziła. Sinb uśmiechnęła się słodko na co moje serce zabiło mocniej. Nagle jej uśmiech zmienił się na szatański i wepchnęła Sowon do pokoju po swojej lewej, jednocześnie łapiąc Eunhe za fartuch lekarski i ją również wepchneła. Zamknęła drzwi za nimi.
- Posiedźcie sobie tutaj, aż wyjaśnicie sprawę. Wszyscy wiemy że szalejecie za sobą nawzajem wiec weźcie to w końcu obgadajcie. - powiedziała tonem jakim mówi nauczycielka karcąca dzieci.
Nagle z nikąd pojawiła się Umji i przybiła z Sinb piątkę.
- Nieźle rozegrane, mała! - powiedziała po czym obie skierowały wzrok na mnie. Siostra Sowon się uśmiechnęła ale był to tajemniczy typ uśmiechu. Natomiast Sinb unikała patrzenia mi w oczy jak ognia.
Nagle rozległ się huk, a wokół nas zapanował chaos.
- Yerin! Jung Yerin! - zawołał męski głos i kolejny huk. Korytarzem szedł mężczyzna z nastolatkiem przewieszonym przez ramię i pistoletem w dłoni.
- Gdzie jest Jung Yerin!? - ryknął - Jeśli zaraz się nie pojawi zabiję pierwszą lepszą osobę!
Przeklnęłam cicho. Pchnęłam Umji i Sinb dalej w tłum a sama wyszłam naprzeciw napastnika.
- To ja! W czym mogę panu pomóc? - spytałam chłodno. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry.
- Idziesz ze mną. Niech nikt sie nie rusza w naszym kierunku albo... - za nim pojawił sie drugi męczyzna z maską i dziewczyną uwięzioną w jego ramionach.
- Yuju! - usłyszałam krzyk Sinb i Umji ale ochraniarze jak najszybciej wyprowadzali pozostałych poza zasięg strzału.
- Albo ta ślicznotka będzie mieć galaretę zamiast głowy.
- Pójdę. Nie musicie brać zakładników, pójdę z wami i bez tego. - powiedziałam głośno.
- Kochana, nie pierwszy raz trzymam broń w łapce. Nie jestem naiwny. Chodź! - chwycił mnie za ubranie na ramieniu i pociągnął w kierunku jednej z sal operacyjnych. Muszę przyznać, że ładnie wybrał, sala nie ma żadnych okien, a drzwi są zabezpieczone w przypadku niebezpiecznych pacjentów. Było ich trzech, jeden z nich trzymał Yuju w stalowym uścisku, drugi z kolei pilnował drzwi z bronią w ręku. Trzeci położył swój balast na stole operacyjnym i delikatnie ułożył na plecach. Potem odwrócił się do mnie i wskazał na nieprzytomnego.
- Masz go wyleczyć i to w tej chwili!
Spojrzałam na rannego i westchnęłam. Podeszłam do niego, zaczęłam ściągać jego skórzaną kurtkę. Goryl, jak nazwałam gościa krzyczacego na mnie bez ładu i składu, szarpnął mnie za rękę.
- Co ty myślisz że robisz, co!? - ryknął, spojrzałam się na niego zdziwiona.
- No przecież muszę zobaczyć rany, żeby móc mu pomóc, prawda? - spytałam spokojnie. Facet patrzył się na mnie chwilę i skinął głową.
Delikatnie ściągnęłam kurtkę i spojrzałam krzywym okiem na czarny podkoszulek. Wzięłam skalpel leżący po mojej lewej i warknęłam widząc ogólny nieład wśród narzędzi. Nie odwracając wzroku od rannego wskazałam na uwięzioną stażystkę.
- Niech mi pomoże. Nie mogę tego zrobić sama.
- Niby dlaczego!? - ryknął. Przeszyłam go spojrzeniem.
- A to dlatego że operujacy nie może pracować w takich warunkach bo pacjent przy tym ucierpi, bałwanie. - powiedziałam oschle. Zachłystnął się powietrzem i wskazał na kumpla żeby puścił dziewczynę. Yuju podbiegła do mnie z drżącymi rękoma.
- Ułóż to wszystko. - wskazałam na porozrzucane narzędzia - Potem mi pomożesz z rannym.
Skinęła głową i zaczęła układać narzędzia.
Rozciełam koszulkę rannego i westchnęłam. Rozejrzałam się i pokręciłam głową.
- Muszę go zabrać na rezonans i prześwietlenie całego ciała. W ten sposób nie wiem czy nie ma rannych narządów wewnęrznych. - powiedziałam do goryla. Skrzywił się.
- Nie ma opcji. Masz go ratować tym co masz tutaj. Nikt stąd nie wyjdzie.
- Posłuchaj no. Nie mam tu narzędzi i maszyn które są potrzebne żeby go prześwietlić. - powiedziałam chłodno. Wskazał na maszynę w kącie.
- Masz to coś do USG. Użyj tego. - wzruszył ramionami. Spojrzałam na maszynę z pogardą.
- To nic mi nie da.
-Trudno. Próbuj doktorku.
Skrzywiłam się nieznacznie. Wskazałam Yuju żeby przyniosła urządzenie. Oczyściłam rany z krwi i aż jęknęłam. Wyciągnęłam telefon.
- Co ty sobie myślisz, huh!?
- Muszę to pokazać dyrektorowi. Nie wiem jakiego rodzaju płynu użyć, nie jestem ginekologiem. A jest ich kilka. Dyrektor mi powie który jest bezpieczny dla tego typu ran, okay? Nie pokażę mu waszych twarzy ani tego tutaj leżącego. Ale potrzebuję jego wiedzy do tego by mu pomóc. - powiedziałam łagodnie. Goryl skinął głową.
Wyciągnęłam telefon.

Sowon
- Co mamy robić!? Cholera jasna! - krzyknęłam w pokoju dyrektora. Razem z Eunhą po wyjściu z pokoju zobaczyłyśmy trzech facetów z bronią wlekących gdzieś Yerin.
- Spokojnie, dr. Sowon. Policja już jest i zajmują się sprawą. Musimy liczyć na Yerin, ok? - powiedział dyrektor zmartwionym głosem. Sinb ze swoją koleżanką, Eunha i Irene siedziały na kanapie i szlochały. Eunha wstała i przytuliła się do mnie. Objęłam ją ręką, a drugą przetarłam twarz.
- Dr. Choi... Nie ma pan kamer w salach operacyjnych? - spytała koleżanka Sinb. Si Won spojrzał na nią i nagle strzelił facepalm'a. Podbiegł do swojego komputera i włączył coś na nim. Na ekranie ukazała się sala operacyjna z pięcioma osobami i jedną leżącą na stole. Nagle Yerin na ekranie wyciągnęła coś i zaczęła tłumaczyć coś gościowi z bronią. Nagle telefon Si Wona zaczął dzwonić. Dyrektor szybko odebrał wideo rozmowę.
- Yerin! Nic ci nie jest!?
- Panie dyrektorze. - usłyszałyśmy opanowany głos chirurga - Potrzebuję twojej pomocy w wybraniu płynu do USG na rany otwarte.
Si Won zmarszczył brwi, o jakie do cholery płyny chodzi? Przecież jest tylko jeden. Nagle oświeciło nas wszystkich.
- Ahh dobrze. Pokaż mi rany.
Yerin wskazała cierpliwie na rany i wyjaśniła po kolei co i jak zamierza zrobić z płynem.
- Yerin. Tego płynu co potrzebujesz nie ma na sali operacyjnej, mam je zabezpieczone w sali przygotowawczej. - powiedział dyrektor spokojnie.
- Ahh rozumiem. Może go ktoś przynieść?
Nagle mężczyzna na ekranie komputera podniósł broń do głowy Yerin. Jego głos rozległ się ze słuchawki telefonu.
- Nikt nic nie przyniesie!
- Prosze pana. Chce pan żeby pana kolega złapał infekcję pryz użyciu nieodpowiedniego? Płyn który tutaj jest, jest stosowany na kobiety w ciąży. Ktoś musi przynieść płyn, inaczej nie będę mogla zacząć skanowania.
- Niby co bede mial z tego że pozwolę? Kulkę w łeb, nie dzięki. - prychnął.
- Możemy zrobic to inaczej. Wyśle stażystkę - postać na ekranie wskazała na Yuju - Przyniesie co trzeba, policja nie będzie ingerować bo wtedy odstrzelisz mi głowę, okay?
- Zgoda. Przyniesie płyn. Ma na to minutę.
Yerin się rozłączyła.
Yuju na ekranie wybiegła. Po minucie Yerin podeszła do drzwi i zanim stażystka spowrotem weszła do sali, wzięła od niej płyn i wypchnęła ją z sali zamykając za nią drzwi.
-Co ona robi!? - krzyknęła przerażona Umji. Zmarszczyłam brwi, a Eunha zaczęła szlochać. Sinb siedziała skamieniała widząc kłotnię pomiędzy postaciami na ekranie.
Nagle rozległ się huk.
- Yerin! - krzyknęłam.

SINRIN NEW STORYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz