Rozdział 3

33 1 0
                                    

To nie był sen. Naprawdę pomogłam obcemu chłopakowi i przyprowadziłam go do swojego domu. Alex byłaby ze mnie dumna. Uśmiechnęłam się i zrobiłam sobie kolejną herbatę. Jest już około 12, a Charles jeszcze nie wstał. Co prawda nie dziwi mnie to za bardzo. Wczorajszej nocy ostro zaszalał, więc nawet nie chcę myśleć jakiego będzie miał kaca. Przezornie uszykowałam mu środki przeciwbólowe z butelką wody na stoliku nocnym oraz miskę, gdyby miał ochotę pobrudzić mi łóżko. Na szczęście w nocy nic się nie stało i nadal spokojnie spał, jakby nic co wczoraj miało miejsce się nie wydarzyło. Teraz jest w świecie, gdzie czuje się dobrze, ale gdy się obudzi... cała otoczka bezpieczeństwa legnie w gruzach, a z nią związek , przyjaźń i zdrada ludzi, którym ufał bezgranicznie. Raz jeszcze usiadłam przed laptopem. Gdy już naprowadzałam poprawki usłyszałam jęki, by potem zobaczyć półnagiego chłopaka, który stanął w drzwiach. Chwilę zajęło mu ogarnięcie, gdzie jest, by na końcu skupić się na mnie. Kryjąc zawstydzenie podeszłam do blatu kuchennego i zapytałam:

- Kawy, herbaty ?

- Herbatę , poproszę. Nienawidzę kawy.

Na te słowa uśmiechnęłam się i wstawiłam wodę oraz uszykowałam kubki. Po pięciu minutach napoje były gotowe, a my siedzieliśmy naprzeciwko siebie i unikaliśmy swojego wzroku. W końcu chłopak przemówił:

- Dziękuję Ci... za wczoraj. Wiem, że było źle i jestem Ci naprawdę wdzięczny za uzyskaną pomoc. Nikt jeszcze do mnie nie dzwonił, więc Ginny nie pochwaliła się mediom o naszym rozstaniu. Ciekawe jak to przekaże rodzicom...

Na moment zapadła cisza, by w końcu Charles gwałtownie wstał i łapiąc się za głowę powiedział:

-Co ja powiem rodzicom ? I co najważniejsze ciotce ?

Na moje zdezorientowane spojrzenie wyjaśnił:

- Wszyscy myślą, a w szczególności moja ciotka, Królowa Elżbieta, że w najbliższym czasie miałem poprosić Ginewrę o rękę. Nic nie stało na przeszkodzie tego związku, była wręcz idealną kandydatką. Mimo, że jestem dopiero 22 pretendentem do tronu to nadal obowiązuje mnie protokół i różne zobowiązania. Z jakiegoś powodu ciotka od czasu rozpoczęcia mych studiów zwraca na mnie szczególną uwagę. Coraz częściej zaprasza mnie na ważne uroczystości państwowe, podobnie moich kuzynów, Artura i Samuela. Nie wiem, co się dzieje, ale mam świadomość, że nic w tej rodzinie nie dzieje się bez przyczyny.

- No cóż.. nie jesteście zwykłą rodziną. Jednak nie powinieneś zamartwiać się tym co powie Twoja rodzina na temat rozstania. Na pewno to zrozumieją. Zapewne spotkali już na swojej drodze osoby nie godne zaufania, a Ginewra okazała się jedną z nich. To nie Ty powinieneś się martwić tą sytuacją, ale ona. Swoim zachwianiem nie zaprezentowała dobrze swojej rodziny ani nie wykazała się dobrym wychowaniem. Ty tutaj nie zawiniłeś i także nie Ty jesteś odpowiedzialny za tę sytuację.

Przez dłuższy moment zapanowała cisza, którą w końcu przerwał Charles:

- Mam nadzieję, że będzie jak mówisz. Na mnie już pora, dziękuję Ci za wszystko.

Po tych słowach skierował się w stronę wyjścia lecz szybko zatrzymały go moje słowa.

- Chcesz wyjść w takim stanie na ulicę ? Wtedy na pewno dasz niezły materiał mediom.

I z kpiącym uśmiechem zmierzyłam go wzrokiem. Ten na moje słowa także spojrzał na siebie i dopiero wtedy  zrozumiał o czym mówiłam. Wciąż był bez koszulki i jakoś nie śpieszyło mi się, żeby znowu ją założył. Mimo wszystkich okoliczności nie mogłam zaprzeczyć, że Charles był przystojnym mężczyzną, a jego klatka piersiowa .... Miał wyrzeźbiony sześciopak i jeszcze to V...Szybko znów podniosłam wzrok na twarz bruneta, ale ten przyłapał mnie i patrzył się na mnie teraz z bezczelnym uśmiechem oraz łobuzerskim spojrzeniem:

- Co ? Napatrzyłaś się już ?

- Tak, szukałam właśnie plam od Twoich wymiocin, ale widzę, że oszczędziłeś swoje spodnie. Niestety z Twoją koszulą sprawa wygląda inaczej.

Na te słowa jego uśmiech zniknął i pojawił się szok. Niech ma za swoje, bezczelny dupek. Szybko jednak zapanował nad sobą i po chwili miał wręcz kamienny wyraz twarzy, mówiąc:

- Wybacz za tę niedogodność. Mam nadzieję, że nie sprawiłem Ci wczoraj zbyt dużego kłopotu. Zapłacę za sprzątanie i pralnie.

Ze zdziwienia uniosłam brwi. Chciałam zetrzeć tylko ten bezczelny uśmiech z jego twarzy, a on przyjął to z taką powagą. Szybko przybrałam podobny wyraz twarzy, mówiąc:

- Zbytek łaski. Poradziłam sobie z tymi jak to ująłeś niedogodnościami. Pójdę sprawdzić, czy koszula jest już czysta.

Następnie ruszyłam do pralni, by po chwili wrócić z czystą częścią garderoby mojego gościa, którą założył zasłaniając jednocześnie te ładne widoki. Izabela, uspokój się. Nie zachowuj się tak jakbyś nigdy nie widziała dobrze zbudowanego mężczyzny. Co z tego, że jesteś dziewicą. Ogarnij się do cholery. Po tym monologu dostrzegłam, że brunet patrzy się na mnie czekając za odpowiedzią na pytanie, którego nie usłyszałam. Chyba zorientował się, że nie słuchałam, więc łaskawie powtórzył pytanie:

- Raz jeszcze chcę Ci podziękować za wszystko. Nie wiem jak Ci to wynagrodzę, a tymczasem jaki jest dokładny adres mieszkania ? Bo chcę zamówić taksówkę.

W tym czasie zadzwonił mój telefon i po zobaczeniu powiadomienia, powiedziałam:

- Taxi już na Ciebie czeka. Zamówiłam ją gdy byłeś w łazience. I nie ma za co. Każdemu bym pomogła, gdybym zastała kogoś w takiej sytuacji jak Ciebie wczoraj. No może nie Kennedy, nad nią bym się musiała zastanowić.

Po tych słowach z uśmiechem rozstaliśmy się i byłam święcie przekonana, że już nigdy więcej się nie spotkamy. No cóż myliłam się i to bardzo. Już po kilku dniach, gdy wychodziłam z zajęć dostałam taką wiadomość:

Nieznajomy: Spotkamy się ?

Ja: Z kim mam przyjemność?

Nieznajomy: Z mężczyzną Twoich marzeń, którego nie dawno rozbierałaś wzrokiem.

Ps. Jak już prałaś tę koszulę to mogłaś ją wyprasować. ;))

Ja: Wybacz książę... Powinnam zostawić Cię w swoich rzygach, ale nie chciałam, żebyś pobrudził mi łóżko.

Bezczelny Dupek: Ranisz me serce... To kiedy masz czas, bym mógł Ci to wynagrodzić ma Pani ?

Ja: Nigdy

Przez następne pięć minut nie dostałam odpowiedzi, jednak gdy wyszłam już z budynku szkoły i podniosłam wzrok usłyszałam:

- Nigdy mówisz ? Wydaje mi się, że to będzie wcześniej niż myślisz ma Bella.

Tak, proszę Państwa. Przede mną w pełnej krasie stał niejaki Charles Armstrong-Jones ubrany w czarną koszulę oraz tego samego koloru spodnie. Oparty był o samochód i patrzył się na mnie z bezczelnym uśmiechem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten uśmiech oznacza kłopoty, duże kłopoty, ale o tym miałam się już dowiedzieć niebawem. 

Królewski senWhere stories live. Discover now