- Nie ma za co. – mrugnął do mnie i odszedł.
Poczułam lekkie ciepło na policzkach przez tą sytuacje, no cóż niezbyt często mam okazję rozmawiać z chłopakami. Można powiedzieć, że nie odczuwam chęci poznawania innych. Potrząsnęłam lekko głową wyrywając się, ze stanu zamyślenia i ruszyłam w kierunku kas. Po zapłaceniu za produkty, wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami zakupów. Mój dobry humor prysł natychmiast. Padał deszcz, a ja nie mam samochodu bo zawsze poruszam się na piechotę. Po prostu świetnie. Zatrzymałam się przy niskim murku, który był osłonięty dachem i postawiłam tam siatki z zakupami. Będę musiała przeczekać ten deszcz.
- Wyglądasz tak, jakbyś tu utknęła. Przyszłaś na piechotę prawda?
Zerknęłam za siebie słysząc głos chłopaka, z którym wcześniej wymieniłam kilka słów w sklepie. W jednej ręce trzymał siatkę z zakupami, a w drugiej kluczyki od samochodu. Szczęściarz.
- Tak, ale to nic wielkiego. Przeczekam. – machnęłam ręką, lekko się uśmiechając.
- Może cię podwieźć? – zaproponował, czym muszę przyznać mnie zaskoczył.
- Em, nie chcę robić kłopotu...
- Nie robisz, skoro sam to zaproponowałem prawda?
- No, masz rację. – prawą dłonią, ścisnęłam swój nadgarstek, ponieważ poczułam się trochę głupio.
- To jak, podwieźć cię?
- Tak.. – powiedziałam, jednocześnie kiwając głową.
- No to chodź do samochodu.
Chwyciłam swoje siatki z zakupami i poszłam za blondynem. Deszcz dalej padał, więc musieliśmy szybko pobiec do samochodu chłopaka. Całe szczęście, nie był zaparkowany daleko. Kiedy znaleźliśmy się w środku auta, nasze ubrania były lekko zmoczone. Przeczesałam dłonią włosy, bo niektóre pasemka przykleiły mi się do twarzy. Zielonooki odpalił samochód i ruszył w kierunku wyjazdu z parkingu.
- To gdzie mam jechać? – spytał, zerkając na mnie kątem oka.
- Główną drogą w stronę lasu. – odparłam, zapinając pas bezpieczeństwa.
- Nie mieszkasz, w miasteczku?
- Nie, bardziej to za nim.
- O to widzę, że mamy coś wspólnego. – powiedział z lekkim uśmiechem.
- Och, serio?
- Tak, ja też nie mieszkam w miasteczku. Razem z przyjaciółmi mieszkam w domu, który jest położony w lesie. – to tak, jak ja tylko, że ja mieszkam sama.
- Rozumiem.
Przez resztę podróży panowała między nami cisza, która na szczęście nie była niezręczna. Kiedy chłopak zaparkował przed moim domem, deszcz przestał już padać. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi, chwytając w rękę siatki z zakupami. Spojrzałam na chłopaka siedzącego za kierownicą, chcąc mu podziękować jednak nie znałam jego imienia. Kurczę, że też nie pomyślałam o tym, żeby się wcześniej przedstawić.
- Dzięki, za podwózkę. – odezwałam się wreszcie, po dłuższej chwili.
- Nie ma za co. – kiwnął głową.
- Jak masz w ogóle na imię? – zapytałam, kiedy wysiadłam z samochodu.
- Thomas.
- Agnes.
- Ładne imię.
- Dzięki. Może chcesz wejść do środka? – zapytałam, bo w sumie fajnie, by było poznać kogoś nowego.
- Czemu nie, mam jeszcze trochę czasu.
- No to chodź. – odparłam, ruszając w stronę domu.
♡♡♡
Słowa: 467
Opublikowanie: 17-03-2019 r.
CZYTASZ
Agnes
WerewolfNA OBECNĄ CHWILĘ DODAWANIE ROZDZIAŁÓW WSTRZYMANE! |Nowsza wersja książki.| |Na samym początku chcę przeprosić za wszystkie błędy i złą interpunkcję w rozdziałach.| |Na obecną chwilę brak opisu.| ♡♡♡ Książka zawiera: ♡ wulgaryzmy ♡ sceny erotyczne