Z radia delikatnie sączyła się muzyka. Jeden z największych hitów lata, grali to wszędzie. Chłopak siedzący obok mnie zaczął stukać butem o nogę krzesła do rytmu. Miałam szczerą chęć zdzielenia go pięścią w łeb.
Ściskałam mocno w dłoniach tekturową teczkę, na której czyjaś ręka napisała drobnymi literkami „Viel Gluck".
Stresowałam się jak nigdy. Serce podchodziło mi do gardła za każdym razem, gdy zdawało mi się, że słyszę kroki zza obitych skórą drzwi.
Chciało mi się płakać. Od miesięcy byłam jedynie kłębkiem nerwów, ale dzisiaj do szału doprowadzało mnie dosłownie wszystko. Oczko w rajstopach. Zapchany zlew. Sukienka nieukładająca się tak, jak powinna. Zapodziane gdzieś papiery. Korek na drodze. Głupia piosenka w radiu.
Oparcie niewygodnego krzesła wbijało mi się w plecy. Szlag by to trafił, Niemcy nic porządnie nie umieją zrobić. Nic.
Korytarz, na którym siedziałam wyglądał jakby biuro urządzali jeszcze przed upadkiem Muru Berlińskiego. W moich myślach kotłowało się jedno wielkie „CO JA TUTAJ ROBIĘ, UUUUUU".
W końcu drzwi się otworzyły, a starsza kobieta zaprosiła mnie do środka.
Zrobiłam trzy głębokie wydechy, poprawiłam włosy, ściągnęłam łopatki i weszłam.
Tylko resztki dumy i szacunku do siebie samej powstrzymały mnie przed ryknięciem od progu „BĘDĘ PRACOWAĆ ZA GŁODOWE STAWKI, CO TAM, JA NAWET WAM DOPŁACĘ, UFUNDUJĘ STYPENDIA DLA MAŁYCH SKOCZKÓW, DAJCIE MI TYLKO TĘ ROBOTĘ, ZROBIĘ WSZYSTKO, WSZYSTKO".
Usiadłam naprzeciwko Waltera Hofera i zapomniawszy całkowicie o strachu, stresie i konwenansach walnęłam prosto z mostu.
- Z różnych źródeł wiem, że tniecie koszty jak możecie. Nie stać was na profesjonalnego człowieka od spraw kontaktów z mediami. Ja jestem byłą dziennikarką, znam wszystkich skoczków, przyjaźnię się z wieloma z nich, jestem Polką, a większość dziennikarzy jest z Polski, znam też angielski, trochę mniej płynnie, ale też niemiecki, jak się uprę to nawet trochę podukam po słoweńsku. Nie chcę dużej pensji, będę pracować za wpis do CV i referencje. No i musicie mi płacić za wikt i opierunek na konkursach. Będę najlepsza, przyrzekam. Mogę pomagać też w innych rzeczach, mogę być na posyłki, cokolwiek, ale potrzebuję tej roboty. Niech stracę, nawet mogę kwiatki po konkursach wręczać w ramach wolontariatu. Trzymać parasolki i podawać kocyki, wszystko mogę robić.
W sekundzie, w której wyrzuciłam to z siebie, padł na mnie blady strach. Dupa blada, byłam zbyt pewna siebie, mam po robocie. Zaczęło mnie mdlić z przerażenia.
Walter Hofer patrzył na mnie najbardziej pozbawionym emocji wzrokiem, jaki widziałam w życiu. To znaczy to nie jest tak, że Walter Hofer kiedykolwiek okazuje jakieś szczególne emocje.
- Przyjmiemy panią, panno Bilan. Będzie pani łączyła stanowiska specjalistki do spraw kontaktu z mediami i mojej osobistej asystentki. Umowę wyślemy pocztą.
Miałam ochotę całować Króla Wiatru po rękach. Wycofałam się z gabinetu, kłaniając się w pas. Uśmiechnęłam się promiennie do pozostałych kandydatów czekających w korytarzu i wybiegłam na zewnątrz, wprost w ramiona Andreasa Wellingera.
- MAM TĘ ROBOTĘ, CHŁOPCY!!! - ryknęłam na pełnej głośności.
- BĘDZIESZ MIAŁA SWOJĄ KRÓTKOFALÓWKĘ?! - zapiszczał Stephen niczym mała dziewczynka, obejmując mnie ramieniem.
- Non Disclosure Agreement, panowie. Nie mogę wam nic mówić.
- Sratata, po prostu nic jeszcze nie wiesz - powiedział Richi i zmierzwił mi włosy - Brawo, brawo, mała.
-No dobra, dobra, dobra, może i tak.
- Ale wiecie co to znaczy...? Fanfary, bębny - LAURA WRACA DO PUCHARU ŚWIAAAATA! - zaśpiewał Andi.
Tak. Laura wraca do Pucharu Świata.
CZYTASZ
Skacząc we mgle.
Fiksi PenggemarPo zakończeniu burzliwego jak w telenoweli związku, Laura Bilan wraca do Pucharu Świata w innej niż do tej pory roli. W gronie starych przyjaciół szuka odpowiedzi na trudne pytania i odkrywa, skąd brały się jej sercowe problemy. I jak to Laura - wyw...