[3]

260 31 2
                                    

Następnego dnia rano, tuż przed świtem zajrzałem do jej pokoju, tak, jak to czyniłem codziennie lata temu. Miałem nieodparte wrażenie, że zamiast dojrzałej kobiety, ujrzę tam znów małą dziewczynkę. Jednak jedyne, co zobaczyłem, to starannie pościelone łóżko i pochwę z mieczem opartą o ścianę. Brakowało łuku i kołczanu ze strzałami. Sztylet zawsze nosiła przy sobie. Już wiedziałem, gdzie jej szukać. 

Teoretycznie, miałem dziś od rana dużo spraw do załatwienia. Teoretycznie, nie powinienem tam iść. Teoretycznie, niewiele powinno mnie obchodzić, co teraz robi Lileea. Teoretycznie, nie powinienem rozpoczynać dnia od zaglądania do jej pokoju, by ją obudzić, jak za dawnych lat. I, teoretycznie, nie powinienem się tak ucieszyć na jej widok. 

Teoretycznie, żadnego elfa nie powinna łączyć z człowiekiem tak silna więź. 

Ludzie żyli zbyt krótko, by ich życie mogło wywrzeć na nas jakiś większy wpływ. To zawsze nam powtarzano. Nie ma sensu przywiązywać się do jakiegokolwiek człowieka, czy to poprzez przyjaźń czy, co gorsza, miłość. Przecież ich krótkie życie narażało nas tylko na ból i tęsknotę po ich śmierci. Czy warto skazywać się na smutek na całe życie, przez krótki, zaledwie kilkudziesięcioletni epizod, skoro trwa ono wiele wieków? 

Teoretycznie... 

Nogi niosły mnie na polanę. Tam, do jej małego ustronia. Tam, gdzie zawsze ćwiczyła. Jej ulubione miejsce w całym Północnym Królestwie. 

Już z daleka wychwyciłem wśród szumu wiatru dźwięk zwalnianej raz za razem cięciwy. Miałem rację - Lileea ćwiczyła. 

Na środku polany stała samotna, sędziwa lipa. Na jej grubym pniu od dawna wisiała słomiana tarcza, wymieniana co jakiś czas, gdy już nie mogła pełnić właściwie swojej funkcji. Lileea stała na brzegu polany i, naciągając płynnym ruchem cięciwę, wypuszczała kolejne strzały. Jedną za drugą. Jej skupiony wyraz twarzy przypomniał mi czasy, gdy sam z nią ćwiczyłem na tej polanie. Nic się nie zmieniło. Tylko strzelała o wiele celniej i nie była już małą dziewczynką. 

Patrzyłem w milczeniu, jak wypuszcza ostatnią strzałę. Ze zmrużonymi oczami wpatrywała się w środek tarczy, analizując wystrzelaną serię. Potem położyła łuk na ziemi i podeszła powoli do pnia. Zręcznymi, stanowczymi ruchami, wyciągała strzały z tarczy. Wszystkie były wbite w najmniejszy, centralny okrąg, jedna obok drugiej. Tylko jedna była przesunięta o kilka centymetrów. 

- Nie patrz tak na mnie, Randilu – odezwała się cicho, nie oglądając się za siebie, kiedy wyciągała ją szarpnięciem ze słomianej tarczy. – Dawno nie ćwiczyłam, wyszłam z wprawy. 

Bez słowa wyszedłem na polanę. Powinienem być teraz we Dworze, ale... Lileea wróciła na miejsce, gdzie pozostawiła łuk i starannie schowała strzały do kołczanu. Potem spojrzała na mnie wyczekująco. 

- Myślałem, że cię zaskoczę, a tymczasem... - odezwałem się w końcu. 

- ... a tymczasem od paru godzin już ćwiczę – dokończyła, masując sobie przedramię. – Nie mogłam spać. 

Widziałem cień przesuwający się jej przez twarz, ale nie zapytałem, co ją trapi. Nie chciałaby tego. Widziałem, że była mi wdzięczna, iż milczę. 

- Powinieneś wracać do swoich obowiązków, Randilu – powiedziała łagodnie, podnosząc łuk z ziemi. Włosy opadły jej na twarz, miałem wrażenie, że specjalnie ich nie chce odgarnąć. – Ja... 

- Weźmiesz udział w obchodach Święta Lasu? – zapytałem, gdy nie dokończyła. 

Pokręciła głową. 

- Nie. Muszę... muszę coś przemyśleć. Raczej nie wrócę na noc. Przez kilka dni – mówiła z namysłem, starannie dobierając słowa. – Nie martw się o mnie. Powłóczę się nieco po lesie i wrócę za jakiś czas. Potrzebuję czasu i samotności. 

Nie pytałem. Znowu. Byłem jej przyjacielem. Jeśli nie chciała mi czegoś powiedzieć, to nie mówiła tego nikomu. Nie mogłem naciskać. Nie chciałem. 

- Wracaj do Dworu, Randilu – szepnęła, odwracając się. – Czekają tam już na siebie. 

Nie odpowiedziałem. Odwróciłem się i odszedłem. Na skraju polany zerknąłem jeszcze za siebie, ale Lileei już nie było. Nagle poczułem irracjonalną obawę, że już jej nie zobaczę, że po prostu zniknie bez pożegnania. Zaskoczył mnie ból, jaki poczułem, dopuszczając do siebie tę myśl. Zmusiłem się jednak do tego, by się obrócić i wrócić do obowiązków. 

Była tylko człowiekiem. Nie powinienem o tym zapominać.

Była człowiekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz