[5]

206 23 0
                                    

Nie było jej przez kolejne kilka dni. Codziennie o świcie i o zmierzchu przychodziłem pod starą lipę, by sprawdzić czy wróciła. Wieczorem czekałem godzinę albo dwie. Gdy wracałem, pięć dni po naszym ostatnim spotkaniu, zauważyłem wysoką postać, stojącą przed Dworem. Nie musiałem podchodzić bliżej, by dowiedzieć się kto to. 

Gdy zauważyła, że ją rozpoznałem, bez słowa ruszyła w kierunku swojego pokoju. Nic się nie zmienił od tego wieczora, gdy kazałem wstawić tam większe łóżko, w którym nawet nie spała. Miecz wciąż był oparty w tym samym miejscu. 

Odwiesiła płaszcz, którym była okryta na wieszak i usiadła na łóżku. W milczeniu wpatrywała się w moją twarz, jakby usiłowała coś z niej wyczytać. 

- Wygląda jak żywa – odezwała się w końcu. – Przykro mi, Randilu. Nie pytałabym, gdybym wiedziała. 

Zamknąłem oczy i ukryłem twarz w dłoniach. Posłanie lekko skrzypnęło, gdy wstała i do mnie podeszła. Na ramieniu poczułem dotyk jej dłoni. 

- Nie kłopocz się tym, Lileeo. Zbyt długo to w sobie tłumiłem – powiedziałem, otwierając oczy. Patrzyła na mnie z troską, jakby jej problemy stały się nagle nieistotne wobec moich. – Cieszę się, że ci o tym powiedziałem. Komuś musiałem i dobrze, że byłaś to ty. 

Uśmiechnęła się blado i podeszła do okna. 

- Była naprawdę piękna – odezwała się cicho. – I bardzo do ciebie podobna. – Zerknęła na mnie przez ramię i szybko się obróciła z powrotem, zagryzając wargę. 

- Jak długo się nie widzieliśmy Lileeo? – zapytałem, chcąc zmienić temat. Nie był miły ani mi, ani jej. Choć chyba z innych powodów. - Tak bardzo się zmieniłaś... 

- Długo – westchnęła. I nagle się roześmiała. – Zmieniłam...! W końcu, kiedy się ostatni raz widzieliśmy, miałam dwanaście lat! 

- A ile masz teraz? – zapytałem cicho. 

Spojrzała na mnie. W jej wzroku było coś dziwnego. 

- Dwadzieścia siedem. 

- Piętnaście lat – mruknąłem. 

- Piętnaście lat – powtórzyła jak echo i opuściła wzrok. – Moment, chwila, mgnienie. 

Nie mogłem dłużej. Zapytałem. 

- Co cię trapi, Lileeo? 

Znów na mnie spojrzała. Przez długą chwilę patrzyła mi w oczy, nim potrząsnęła głową. Odwróciła się do okna, zaplatając ręce na piersi. 

- Lileeo... - szepnąłem błagalnie. – Proszę, powiedz mi, jak mogę ci pomóc. 

Nie mogłem patrzeć bezczynnie jak ta nieznana troska niszczy ją od środka. 

Milczała długą chwilę. Bardzo długą chwilę. Wydawało mi się nawet, że niebo na wschodzie powoli jaśnieje. 

- Jutro – wyszeptała w końcu, nie odwracając się. Ja jednak widziałem, jak po jej twarzy płyną łzy, mimo iż usiłowała zasłonić twarz włosami. 

Wyszedłem tak cicho, jak tylko potrafiłem. Tej nocy długo nie mogłem zasnąć.

Była człowiekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz