[7]

195 25 2
                                    

Stałem w ciemniejącym lesie, kiedy już dawno zniknęła miedzy drzewami. Kiedy już była w drodze do Srebrnego Zamku. Kiedy dążyła na spotkanie z ukochanym. Być może ostatnie spotkanie. A być może jedno z pierwszych. 

Kiedy szła na spotkanie z księciem na Srebrnym Zamku. Z synem Pana Elfów. Z Celirionem. Moim przyjacielem. 

Stałem w zapadających ciemnościach i błagałem las, by nie wybrała losu Rindalin, której sylwetka odcinała się w gęstniejącym mroku. Pojechała się pożegnać? Nie, pojechała by dokonać wyboru. I, być może, by go pożegnać. Czy wróci? Albo, czy wróci do mnie? 

Do mnie...? 

Nie. Do swojego przyjaciela. 

Czekał mnie los Rindalin. Ale chciałem go oszczędzić przynajmniej Celirionowi. Wszystko zależało od wyboru Lileei. Czy będzie mieć siłę, by tu wrócić? 

To, co bolało mnie najbardziej, to nie fakt, że w każdym wypadku czekał ją smutek. Nie fakt, że z tej sytuacji nie ma wyjścia, ktoś zawsze będzie cierpieć, możliwe, że nawet trzy osoby. Bolało mnie to, że czułem zazdrość. 

Celirion był od lat moim najlepszym przyjacielem. Tak jak Rindalin spędzała większość czasu na Srebrnym Zamku, tak on wiele czasu spędzał tutaj, w Północnym Królestwie. Ceniłem sobie jego przyjaźń. Nie dlatego, że był księciem. Dlatego, że był wspaniałym przyjacielem. Tuż po śmierci Rindalin, musiał powrócić na Srebrny Zamek. Ją również darzył przyjaźnią, więc opłakiwał ją razem ze mną, jednak wzywały go obowiązki. Musiał wracać. Nie widziałem go od tamtej pory. 

I długo nie miałem zobaczyć.

Była człowiekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz