Rozdział 1 "Gość na wyspie"

711 39 2
                                    

"ludzki język"

"smoczy język"

Na Berk była straszna burza. Co chwile niebo przecinały pioruny i było słychać grzmoty. Wszyscy pochowali się do domów obawiając się, że Thor się wściekł. Przez siarczysty deszcz nic nie było widać.

W tym samym czasie nad wyspą przelatywał duży, biały smok. Dzielnie stawiał opór wichurze i parł do przodu, jednak w pewnym momencie silniejszy poryw wiatru rzucił nim o pobliską skałę. Przez ten impet stworzenie złamało skrzydło i nie mogło dalej lecieć. Podczas upadku zderzyło się na dodatek z kilkoma drzewami. Próbowało jeszcze się wybić ale złamane skrzydło strasznie bolało. Wzniesienie się nie trwało długo i po kilku bezowocnych próbach zwierzę wpadło do jeziora. Gdy wypłynęło na brzeg okazało się, że jest w zatoczce otoczonej skałami i nie ma jak się wydostać. Zrezygnowany, obity i zmęczony podgrzał sobie duży kamień pod rozłożystym drzewem i poszedł spać.

*Time Skip*

Po okropnej nocy wstało słońce. Gdy tylko pierwsze promienie słońca padły na oczy Nocnej Furii smok się obudził. Od razu zaczął latać po pokoju pragnąć rozładować buzującą w nim energię. Podszedł do łóżka swojego jeźdźca i bezczelnie położył mu na brzuchu swój łeb. Chłopak od razu się poderwał.

- Szczerbatek! Przecież wiesz, że jesteś ciężki

Smok tylko wydał z siebie charkot podobny do śmiechu i domagał się pieszczot, co Czkawka oczywiście spełnił.

- Dobrze za chwile polatamy.

Gdy brązowowłosy odbębnił wszystkie poranne czynności łącznie z przebraniem się wyprowadził swojego przyjaciela na zewnątrz. Po chwili usiadł w siodle i wzbił się w powietrze.

Latali tak do południa ćwicząc różne akrobacje, slalom miedzy skałami i łapanie Czkawki. Potem polecieli do Akademii, aby poćwiczyć z innymi jeźdźcami nieznane dotąd umiejętności swoich smoków. Około godziny szesnastej chłopak pożegnał się z przyjaciółmi.

- To co Mordko lecimy sobie odpocząć do zatoczki?

Nocna Furia bardzo ucieszyła się na ten pomysł i od razu wrzuciła łbem zielonookiego na swój grzbiet. Droga była krótka jednak smok nie wylądował w zatoczce tylko pomimo pytań Czkawki co się dzieję osiadł na skalnej półce skąd był dobry widok na cały teren.

- Co jest Szczerbek?

Smok machnął głową w kierunku jeziora. Chłopak spojrzał w tamtym kierunku. Ujrzał białego smoka dwa razy większego od Szczerbatka, który stał nad brzegiem i wpatrywał się w wodę. Lewe skrzydło miał złożone, a drugie wyprostowane i leżące na ziemi. Nie wyglądał jak żadna znana mu rasa.

- Wyląduj  w dalszej odległości od niego

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Wyląduj w dalszej odległości od niego.

Szczerbatek spełnił jego prośbę. Chłopak zszedł z grzbietu i zaczął powoli podchodzić do stworzenia.

Smok gdy tylko usłyszał kroki przechylił łeb w jego stronę. Jednak, gdy człowiek znalazł się bliżej zionął przed siebie lodem tworząc linię obrony z sopli i warknął ostrzegawczo. Szczerbatek widząc to zasłonił swojego jeźdźca własnym ciałem i wyszczerzył zęby gotowy do ataku.

- Ej Mordko bez obaw, nic mi nie jest. A ty też się proszę uspokój. Nic ci nie zrobimy. Chcemy pomóc.

Smok wydał charknięcie w kierunku Szczerbatka. Nocna Furia też na to odpowiedziała.

- Co on powiedział? - Zapytała smoczyca.

- Że chce ci pomóc. Nie rozumiesz go? - odparł Szczerbatek.

- Nie. Nie ufam ludziom.

- Dlaczego?

- Kilka lat temu wymordowali wszystkie smoki na wyspie, na której żyłam. Mnie jedynej udało się uciec.

- Czyli zostałaś tylko ty ze swojego gatunku?

- Nie. Żyłam tam w symbiozie z innymi rasami. Jestem jedyna w swoim rodzaju.

- W każdym razie pozwól sobie pomóc. Widać, że masz złamane skrzydło. Popatrz dzięki chłopakowi mogę znowu latać.

Czarny smok pokazał jej ogon z protezą. Czkawka tym czasem z zaciekawieniem i niedowierzaniem przyglądał się rozmowie dwóch smoków. Albinoska popatrzyła na ogon i pomału kiwnęła łbem. Po chwil znowu zionął, tylko tym razem był to niebieski ogień, który roztopił lód. Brązowowłosy był jeszcze bardziej zdumiony.

- Dobra robota Szczerbek. - Podrapał swojego smoka za uchem w nagrodę.

Tymczasem smok położył się wystawiając płat nośny w ich stronę. Smoczyca przyglądała się zachowaniu tej dwójki, bo bardzo ją to ciekawiło. Chłopak po chwili do niego podszedł i zaczął dokładnie oglądać skrzydło i lekko je dotykać. Łuski były bardzo delikatne, podobne do jedwabiu, a jednocześnie wytrzymałe.

- Tak jak myślałem złamane. Mordko chodź poszukamy jakichś dużych bali drewna, trzeba zrobić szynę.

Udali się w stronę Kruczego Urwiska. Po dość długich poszukiwaniach udało im się znaleźć dość duże i odpowiedniej długości drewno. Razem udało im się przynieść je do zatoczki i położyć obok skrzydła. Następnie Czkawka wyjął z torby zawieszonej przy Szczerbatku duży zwój liny. Z pomocą swojego smoka udało mu się połączyć skrzydło z balami. Przyspieszy to przebieg gojenia poprzez odpowiednie ustawienie kości, jednak cała konstrukcja jest za ciężka aby smok mógł się podnieść i złowić coś do jedzenia.

Zielonooki widząc błagalny wzrok albinosa postanowił zaryzykować. Znowu podszedł do torby i wyjął z niej średniej wielkości rybę. Powoli podszedł do rannego zwierzęcia i wystawił ręce przed siebie. Smoczyca najpierw popatrzyła mu głęboko w oczy z podziękowaniem, a potem zjadła podsunięty posiłek. Czkawka powoli wysunął rękę w jej stronę. Smok zrozumiał przekaz i dotknął końcówką swojego łba jego dłoni. Chłopak uśmiechnął się na ten widok i delikatnie pogłaskał to miejsce. W tym całym zamieszaniu nie zauważył, że już zrobiło się ciemno.

- Jutro też przyjdziemy. Obiecuje.

Smok wydał z siebie zadowolony pomruk. Jeździec wsiadł na Szczerbatka i odleciał. W czasie gdy oni wracali do wioski Smoczyca wpatrywała się w migoczące gwiazdy na niebie.

Dragon Girl (Jak wytresować smoka)Where stories live. Discover now