Rozdział 5 "Prawdziwa postać"

470 29 3
                                    


     Czkawka gwałtownie otworzył oczy. Mimo że był przykryty siodłem i tak trząsł się z przeszywającego go zimna. Skrzyżował ręce i pocierał dłońmi o swe ramiona, próbując tym samym jakkolwiek się rozgrzać. Rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było ani śladu smoczycy.

- Mirana! – zawołał nasłuchując, nie usłyszał jednak żadnego odzewu, a jedynie echo własnego głosu.

     Wstał i wyjął z torby Piekielnik. Martwiąc się o swoją nową towarzyszkę, poszedł jej szukać. Nie minęło dużo czasu, gdy nagle zauważył wejście do jaskini. To co go zaciekawiło, to bardzo delikatny poblask bijący z jej wnętrza. Przed wejściem do groty, zapalił miecz, aby lepiej oświetlił mu drogę. Był to dość długi i pokręcony korytarz. Czym dalej się posuwał, tym tajemniczy blask był coraz silniejszy. Kiedy dotarł do końca, umocował miecz na prawym udzie i powoli wychylił się zza skały, oddzielającej tunel od ogromnej polany. Blask księżyca, odbijający się od tafli wody, na chwilę go oślepił. Czkawka nie wiedział, że to co za chwilę zobaczy nie tylko zmieni jego pogląd na sprawę, ale i całe dotychczasowe życie.

     Chłopak zmrużył oczy, ujrzał duże jezioro pomiędzy górami z bujną roślinnością dookoła. Na brzegu stała smoczyca i bacznie oglądała księżyc. Kiedy ten znalazł się w centralnym punkcie, tak że całe miejsce zostało oświetlone, woda w jeziorze zaczęła mienić się niebieskim światłem z przejściami zielonego. Blask nie był już tak intensywny jak ten, który doprowadził Czkawkę do tego miejsca. Wyglądało to jednak, jakby w wodzie odbijała się zorza polarna. Mirana tylko na to czekała. Ucieszona wskoczyła do jeziora. Nagle woda zaczęła otaczać smoczycę, a kiedy pokryła ją całą, zaczęło bić od niej tak silne białe światło, że Czkawka momentalnie zasłonił oczy.

     Nagle jezioro wróciło do swego wcześniejszego stanu. Woda przestała lewitować, zupełnie tak jakby nic się nie wydarzyło. Kiedy jeździec opuścił rękę, zasłaniającą jego twarz, ujrzał coś w co sam przez chwilę nie potrafił uwierzyć. Mimowolnie otworzył usta ze zdumienia.

     Zobaczył stojącą po kostki w jeziorze, młodą dziewczynę. Jej długie, białe włosy ociekały mieniącymi się kropelkami wody. Kiedy wyszła na brzeg, chłopak zauważył złożone skrzydła, które przeczesywały trawę za nią oraz biały ogon.

- Mirana? – pomyślał.

     Białowłosa miała na sobie ciemnobłękitną, pasiastą koszulkę bez ramiączek, czarne, skórzane ochraniacze na ręce bez palców do połowy przedramienia oraz tego samego koloru, skórzane spodnie i wąskie buty do kolan. Na ramionach, od barku do ochraniaczy, było widać łaty białych łusek.

     Jej falowane włosy delikatnie powiewały na wietrze. Bił od nich subtelny zapach lawendy, który od razu doleciał do wciąż ukrywającego się za skałą, chłopaka.

     Czkawka postanowił w końcu ujawnić swoją obecność. Powoli wyszedł zza swej kryjówki i podszedł kilka kroków.

- Mirana? – zapytał niepewnie. Dziewczyna szybko podniosła głowę, a w jej oczach widać było lekkie zakłopotanie. Chciała już unieść się w powietrze, ale chłopak był szybszy. Momentalnie podbiegł do niej i chwycił za nadgarstek. – Proszę nie uciekaj. - nastolatka odwróciła wzrok. Bała się spojrzeć mu w oczy - Teraz wszystko ma sens. Nie rozumiesz języka, ponieważ nikt cię go nie nauczył. Smoki z natury bardzo szybko przyswajają nowe języki, a ty tego nie potrafisz. Ponadto jesteś odporna na działanie czarnych lilii, bo płynie w tobie ludzka krew. Przynajmniej w połowie, tak myślę... – dziewczyna patrzyła na niego swoimi dużymi, niebieskimi oczami – Albo smoczymiętka, też nie ma na ciebie wpływu bo w pewnym aspekcie jesteś również... człowiekiem. – Czkawka ściszył głos. Zapatrzony w jej, odbijające światło księżyca, spojrzenie, wdychał kojący zapach lawendy. Nie wiedzieć czemu, uspokajało go to. Po raz pierwszy od zdziczenia smoków, poczuł się odprężony.

Dragon Girl (Jak wytresować smoka)Where stories live. Discover now