1

233 25 14
                                    

Chłopak wydmuchał z ust dym papierosowy, zalegający w jego płucach przez ostatnie parę sekund. Czuł przyjemne ciepło, spowodowane nikotyną, a on sam uspokoił się. Naprawdę kochał to uczucie, palenie papierosów było dla niego oazą, ucieczką. On ciągle uciekał. Nie umiał zatrzymać się w miejscu i cofnąć, by rozwiązać jakiś problem, łatwiej było go unikać. I w ten sposób Lee Jihoon przeżył dwadzieścia cztery lata swojego życia — w ciągłym biegu, uciekając przed wszystkim, co go otaczało.

Rzucił wypalonego papierosa na bruk i zdeptał go podeszwą swojego obdartego trampka. Mógł kupić sobie nowe, lepsze buty, ale z tymi wiązały się wspomnienia. Te sznurówki widziały palące się śmietniki, zniszczone samochody i ulice, o których nikt z dzielnicy Jihoona nigdy nie słyszał. Tak, on zdecydowanie znał to miasto jak własną kieszeń. 

Gdy w końcu zdecydował się ruszyć z miejsca, wyszedł z uliczki, w której akurat przesiadywał i wtopił sie w tłum ludzi. Każdy z nich był taki sam, Jihoon nigdy nie widział różnic miedzy nimi. Dla niego ludzie różnili się jedynie wyglądem i głosem, a tak naprawdę w środku każdy był potworem. Chłopak splunął, przypadkiem trafiając na but jakiegoś jegomościa. Ten odwrócił się w stronę Lee i zaczął coś krzyczeć, lecz ten miał to w poważaniu. W życiu nie przejąłby się jakimś zadufanym w sobie biznesmenem, który całymi dniami siedzi za biurkiem (bo na takiego właśnie wyglądał owy mężczyzna). Dlaczego miałby?

***

Jihoon nigdy nie był idealnym dzieckiem. Od czasu do czasu zdarzały mu się drobne przewinienia już w przedszkolu, a to podebrał komuś zabawkę, a to zachował się agresywnie. Z biegiem lat wszystko się pogarszało. Mimo, że w podstawówce wszystko wydawało się w porządku, to nikt nie wiedział, jak wygląda jego życie za kurtyną. Kradzieże były dla niego niczym, ba, zdarzały się nawet pobicia. Wydalono go z prawie każdej szkoły, do jakiej chodził. Psychiatrzy nie wytrzymywali na terapii z nim. 

A wszystko uspokoiło się wraz z nadejściem siedemnastej wiosny. Dokładnie trzeciego kwietnia. I nikt nie wiedział, co tak naprawdę stało się w życiu Jihoona. Plotki jednak znał każdy w mieście. "Lee Jihoon został pobity? Zaczął wciągąć? Dlatego taki spokojny?". Nikt jednak nie miał racji. 

W wieku dziewiętnastu lat uciekł z domu, zostawiając chorą psychicznie matkę i ojca, który był przyczyną jego zepsucia. Wsiadł w pociąg, nawet nie kupując biletu i wybrał się do stolicy. Torba, w której trzymał ubrania na następne paręnaście dni była ciężka, ale Jihoon chciał wziąć ze sobą jak najwięcej. Najważniejsze jednak były pieniądze, które skradł rodzicom. Dokładnie trzysta pięćdziesiąt tysięcy won* czekało na wykorzystanie w różnych kieszeniach jego torby, spodni i ukryte pomiędzy ubraniami. Tak na wszelki wypadek. 

Z nikłym, nieszczerym uśmiechem na ustach zawitał w progu domu swojego internetowego kolegi, który zgodził się przetrzymać go w swoim mieszkaniu przez parę miesięcy. Mingyu był kurewsko wysoki i z perspektywy Jihoona mógłby wydawać się przerażający, gdyby nie fakt, iż jego zachowanie w ogóle nie pasowało do jego wyglądu. Pierwsze, co zrobił, widząc Lee w drzwiach, to rzucił się na niego z uściskami (za co oberwało mu się w brzuch i to z dość sporą siłą, lecz nadal z szerokim uśmiechem próbował zmusić Jihoona do poprawnego przywitania się). 

Minęły trzy lata, a oni dalej mieszkali razem, nadal u Mingyu. Dziury w psychice Jihoona łatały się, zastępywane miłymi wspomnieniami. Ale nadal był tym samym człowiekiem, nad którym ciężko było zapanować. Nadal zdarzały mu się ataki agresji w najmniej odpowiednich momentach. I przede wszystkim nadal nie był idealnym dzieckiem. Mingyu również ciężko było ujarzmić, a ich połączenie nie wróżyło nic dobrego. Dlatego ich okolica przestała być taka bezpieczna. Palące się samochody to tylko niektóre z wyczynów, które odstawiali. Dwoje niestabilnych emocjonalnie dorosłych. 

annoyed ⚣ |soonhoon| ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz