3

96 17 0
                                    

Delikatny i przyjemny zapach kawy unosił się w powietrzu. Seungkwan siedział przy jednym ze stolików w swojej ulubionej kawiarni i wyczekiwał, aż Hansol skończy obsługiwać klientów i jak zwykle podejdzie do niego z szerokim uśmiechem, usiądzie naprzeciwko niego i zacznie wycierać jakiś kubek suchą ścierką. Porozmawiają chwilę, a potem usłyszą dzwonek, który oznajmi o wejściu kogoś do środka. Wtedy Hansol uśmiechnie się przepraszająco i odejdzie od Boo, by podejść do innego stolika i zapytać o zamówienie. Zawsze tak było. Wszystko toczyło się własnym tempem, niezmiennym od sierpnia poprzedniego roku.

Seungkwan uniósł kubek z parującą kawą do ust i wziął małego łyka. Westchnął cicho, odstawiając naczynie z powrotem na stół. Oparł głowę na grzbiecie dłoni i zaczał patrzeć na Hansola. Na jego piękne, błyszczące oczy, uśmiech, który zwalał z nóg każdego, na ręce, widoczne aż od dłoni po łokcie, ponieważ bardzo lubił podwijać rękawy swojej koszuli. Nie minęła chwila, gdy Boo rozmarzył się. Nie potrafił ukryć tego, jak cholernie był zakochany, ale równocześnie nadal się przed tym bronił.

— Uhm, przepraszam, mamy dość duży ruch dzisiaj — westchnął Hansol, siadając naprzeciwko Boo. — Dziwne, zazwyczaj nie ma tu aż tylu ludzi.
— I przez to nie masz czasu dla mnie, swojego przyjaciela! Okropne! — zawołał Seungkwan, sprawiając, że Chwe uśmiechnął się szeroko. — To potworne z twojej strony, Hansollie!

Boo zawsze uwielbiał tak go nazywać. Brzmiało to tak uroczo, zupełnie pasowało do jego charakteru.

— Już, nie dramatyzuj — powiedział szatyn i oparł głowę na swoich dłoniach, wzrok kierując prosto na Seungkwana. — Wiesz co? Zastanawiam się, w jaki sposób mógłbym pomóc Mingyu i Jihoonowi wydostać się z tej dziury, w której aktualnie mieszkają. No i zastanawiam się nad tym, czy nie namówić tego idiotę na kolejną terapię. Ostatnio znowu miał atak, a ja nie będe go wiecznie uspokajał. Tym bardziej, że nie zawsze jestem w pobliżu. Dwa dni temu rozwalił sobie rękę o ścianę i musiałem znowu kupować nowe bandaże, bo ostatnimi się opatrzył.

A to podobno ja dużo gadam — pomyślał Seungkwan, przewracając oczyma. — Jihoon, Jihoon, Jihoon. Ciągle tylko o nim.

— Nie powinieneś się nim tak martwić, to dorosły facet — mruknął Boo, pijąc kawę ze swojego porcelanowego kubeczka. — Stać go w ogóle na jakąś terapię?
— O to chodzi, że nie. — Hansol wziął głeboki wdech. — Czasami mam dość tego, jak on żyje. W ogóle nie myśli o przyszłości, ciągle kradnie i do tego ignoruje fakt, że ma jakieś problemy. Jakby był jakimś jebanym panem tego świata.

Na chwilę zapadła cisza. Seungkwan z krzywą miną rozmyślał o tym, jak pozbyć się problemu Jihoona, by w końcu Chwe zaczął rozmawiać z nim o innych rzeczach i być może zauważyłby fakt, iż podoba się drugiemu jak cholera. Boo od dawna podejrzewał, że Hansol nie jest heteroseksualny. Pamiętał nawet, jak kiedyś wspomniał o swoim byłym chłopaku (cóż, zawsze zaprzeczał, gdy się go o to pytało, ale wtedy wyglądało to tak, jakby naprawdę coś w tym było). Nigdy jednak nie był pewny, a wolał mimo wszystko zbudować jakiś fundament. Lepiej poczekać, niż zbyt wcześnie żałować.

Nagle w glowie Seungkwana zaświeciła się lampka. Czemu on wcześniej na to nie wpadł?! Już chciał coś powiedzieć, ale "ktoś" go wyprzedził.
— Mimo tego, że Jihoon jest moim najlepszym przyjacielem, to trochę się go boję — przyznał Hansol nieco ściszonym głosem. — Boję się mówić mu ważne dla mnie rzeczy, bo on tego nie toleruje. Ostatnio prawie pobił jakiegoś chłopaka, bo pocałował swojego przyjaciela w policzek i jedyne, co może go usprawiedliwić to fakt, że był pijany. Jest tak kurewsko homofobiczny, to mnie boli, bo ja sam jestem bardzo tolerancyjny. Zresztą, wiesz to. — Tu zrobił przerwę. — Mimo wszystko, jest moim przyjacielem. Chcę mu pomoóc, a on nie chce nawet słyszeć o tym, że próbuję coś dla niego zrobić. Oprócz tego, że kupuję mu prawie wszystko, to jak tylko zaczynam coś mówić o jego atakach albo terapii, to albo wstaje i odchodzi, albo robi się rozdrażniony i nabija mi guzy. Ostatnio tak było wczoraj i patrz — podwinął rękaw koszuli, ukazując dość sporego siniaka na zewnętrznej części ramienia - tak to się skończyło.
— Daj mi coś, do cholery, powiedzieć! — warknął Boo, jak zwykle będąc zirytowanym ciągłą paplaniną Hansola. — Dziękuję. Chciałem zaproponować mały układ. Słuchaj, wiesz, że przyjaźnię się z takim...

Nie mógł dokończyć, ponieważ usłyszał dzwonek, oznajmiający przyjście nowego klienta. Hansol uśmiechnął się przepraszająco i wstał, by zaproponować kobiecie stolik i ją obsłużyć. Wrócił po paru minutach, gdy przekazał zamówienie swojemu koledze z pracy (miał na imię Minghao i ledwo rozumiał co się do niego mówi, bo jego koreański był na dość niskim poziomie). Ponownie posłał Seungkwanowi swój firmowy uśmiech i usiadł.
— Kontynuuj.

Boo wziął głeboki wdech, a gdy upewnił się, że Chwe nie powie nic przed nim, w końcu się odezwał.
— Chodzi o to, że przyjaźnię się z Soonyoungiem, wiesz to zapewne, bo ci o nim mówiłem. On studiuję psychiatrię i może...

Nagle wszedł kolejny klient, a Seungkwan przewrócił oczyma, zaganiając Hansola rękoma do pracy. Naprawdę, chyba nie było mu dane w końcu powiedzieć, o co mu chodzi. Boo spojrzał na zegarek i ziewnął. Zbliżała się godzina piętnasta, czyli za około godzinę zaczynały się jego zajęcia. Wtedy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie, co studiuje Chwe. Otworzył szerzej oczy i zarumienił się lekko. Jak mógł nie wiedzieć, co chce robić w życiu obiekt jego westchnień? W myślach strzelił sobie z liścia i uśmiechnął się niepewnie do baristy, który już po paru minutach siedział przed nim.
— A więc... - zaczął Seungkwan, lecz, tak jak sie spodziewał, nie mógł dokończyć. W kieszeni jego spodni zaczął wibrować i dzwonić jego telefon. Na całą kawiarnię rozległy się pierwsze dźwięki "Red Flavour" od Red Velvet, jednego z jego ulubionych zespołów. Wyjął komórkę z kieszeni i zerknął na wyświetlacz. - Uhh, przepraszam, dzwoni Seokmin. Musze odebrać.

Hansol pokiwał głową ze zrozumieniem i odszedł, zostawiając Seungkwana samego. Ten upił jeszcze łyk kawy i wyszedł z kawiarni, by na spokojnie odebrać i porozmawiać. Kliknął zieloną słuchawkę na wyświetlaczu i przyłożył telefon do ucha.
— Halo?
— Seungkwan! Jak dobrze, że odebrałeś! - Seokmin zdecydowanie przed chwilą wrócił do mieszkania z zajęć, ponieważ dyszał. - Słuchaj, Soonyoung będzie za jakieś dziesięć minut, a my mamy pustą lodówkę. Zrobisz zakupy? Proszę, ja się wszystkim zajmę, tylko kup coś do jedzenia! Muszę posprzątać i w ogóle...

Boo westchnął. Czemu wszyscy jego przyjaciele tyle mówili?
— Jasne, już się zbieram z kawiarni. Muszę tylko powiedzieć Hansolowi, że uciekam i umówić się z nim na wyjście, będe za jakies dwadzieścia minut, cześć.

I rozłączył się, troszeczkę za mocno wciskając czerwoną słuchawkę. Był zirytowany, nawet nie mógł na spokojnie spędzić popołudnia ze swoim ukochanym (o ile można było go tak nazwać), bo jego przyjaciele musieli coś odwalić. Świetnie. Boo wparował do kawiarni, trzaskając niezbyt delikatnie drzwiami i wziął swoje rzeczy ze swojego ulubionego miejsca. Podszedł do lady i pożegnał się z Hanolsem, uśmiechając się do niego szeroko i przepraszając za to, że musi się tak wcześnie zbierać.
— Spokojnie, Kwan. Napiszesz mi to albo powiesz przy następnej okazji. Do zobaczenia! - powiedział Chwe, czochrając włosy niższego, który zarumienił się lekko.

Drzwi ponownie trzasnęły, tym razem trochę ciszej, a chłopak wychodzący nimi westchnął lekko. Odwrócił się jeszcze, by przez szklane drzwi zobaczyć, jak bariści próbują się jakoś porozumieć i wybuchają śmiechem.

Pierdol się, Chwe Hansol. Co ty ze mną robisz? — pomyślał i uśmiechnął się do siebie, zarzucając swój karmelowy płaszcz na ramiona, a swoje kroki kierując do najbliższego osiedlowego.

annoyed ⚣ |soonhoon| ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz