Zabójczyni

412 30 2
                                    

Noc była ciepła i cicha, a ulica niemal pusta. Okolica nie należała do najbezpieczniejszych, skądś dochodziły pijackie krzyki i dźwięki rozbijanego szkła. Samotna postać w długim, szarym płaszczu skrywającym kobiecą, szczupłą sylwetkę przemieszczała się pewnym, rytmicznym krokiem. Podeszwy jej ciężkich butów uderzały o płyty chodnika i niosły się ulicą.

Szare, zniszczone budynki po obu stronach zdradzały, że dzielnicę zamieszkiwała jedna z biedniejszych części społeczeństwa. W wielu oknach widniały popękane szyby, niektórych w ogóle nie było. Fasady budynków w większości pokryte były napisami graffiti, przez wandali, których prawo nie ścigało.

Postać w płaszczu zatrzymała się pod bramą jednej z kamienic i spojrzała w górę na numer budynku. Brudna, zniszczona tabliczka przedstawiała numer trzynasty. Kobieta uśmiechnęła się pod nosem, jakby zobaczyła coś zabawnego i pchnęła ciężkie wrota. Zawiasy jękły przeraźliwie, dźwięk odbił się po przepełnionym mrokiem halu. Skrzydło bramy zamknęło się, z tym samym jękiem, a ona zaczęła się w miejscu ukrytym w ciemności. W panującej ciszy dało się słyszeć dźwięk odbezpieczanej broni. Czekała.

Minęło wiele minut zanim usłyszała silnik zbliżającego się ulicą samochodu. Głośny, niemiarowy warkot zdradzał, że maszyna ma za sobą już wiele lat pracy oraz wymaga konserwacji, ale właściciel zapewne nie miał na to pieniędzy. Kobieta nawet nie drgnęła przez cały ten czas. Zaczekała aż jej cel wysiądzie z samochodu, pożegna się z kierowcą, który go przywiózł, a kiedy wszedł do bramy, zaszła go od tyłu i przyłożyła mu lufę pistoletu do tyłu czaszki.

Mężczyzna znieruchomiał. Był od niej wyższy i szerszy, jego sylwetka zdradzała masywną, potężną budowę, a mimo to broń, którą mu groziła sprawiała, że nie miał żadnych szans. Wydawało jej się, że czuje zapach strachu wydzielany przez ofiarę i napawała się uczuciem władzy. Jeden ruch palca, aby pociągnąć za spust i pozbawi tego człowieka życia. Nie mogła się doczekać, ale była cierpliwa. Lubiła dawać im trochę czasu na zrozumienie, że jest już za późno i nic nie mogą zrobić. Była panią ich losu.

– Czego chcesz? – zapytał mężczyzna drżącym głosem.

Nie przestawało jej dziwić, że z tak silnej osoby, może bić tak ogromny strach. Sama nie była zbyt wysoka, a ważyła zaledwie pięćdziesiąt kilo. W starciu oko w oko nie miałaby z nim szans bez efektu zaskoczenia, choć codziennie wzmacniała mięśnie ćwiczeniami.

– Niczego. Charlie przesyła pozdrowienia – odpowiedziała.

– Kim do cholery jest...

Nie dokończył. Huk wystrzału zagłuszył jego słowa, a kula przeszywająca jego czaszkę na wylot uniemożliwiła zadanie pytania do końca. Wielkie cielsko osunęło się na betonową ziemię, w powietrzu uniósł się zapach krwi. Obrzuciła zwłoki spojrzeniem, schowała broń na plecach pod płaszczem i odwróciła się na pięcie. Jak gdyby nigdy nic, wyszła na ulicę i odeszła w swoim kierunku, ocierając dłonią twarz z kropli krwi.

TrzynastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz