Dzień 3 część 2

769 87 158
                                    

8 Lipiec 2019 rok. Dzień trzeci - Pan Krab i pająk

/Per.Dipper/

Zaczęliśmy się wykłucać, a czas mijał, jakby go ktoś tam w dupe ruchał, bo wtedy czas serio szybko mija, serio. Weźcie sobie przypadkowy gejowski opis porno zwykle z dodatkiem BDSM na Wattpadzie. Coś co normalnie by trwało z godzinę tam przeczytacie to w najwyżej 10 minut. Autorka napisała " 10 " liczbą, bo jej się kurwa nie chce słownie okej? Lenia ma, dlatego tak rzadko wstawia cokolwiek. Plus podejrzewam u niej, że jest pisarkoholiczką, bo pisze nowe książki, a potem głupia nie wstawia rozdziałów, ale to już mnie nie dotyczy i coś czuję, że jak przypierdolę się do niej bardziej zostanę zajebany i pogrzebany razem z tym chujowym Billdipem żywcem. A wszyscy dobrze wiemy, że ja kocham się do wszystkuego przypierdalać więc z żalem odpuszczam mój wykład o autorce. Spokojnie, przypierdolę się do niej jeszcze. Jestem taką przypierdolką. Ogej, a teraz wracamy do wydarzeń. Nagle usłyszałem dźwięk odpływającego statku. Zajebiście kurwa. Spojrzałem hen daleko na wodę i zamarłem. Zresztą podobnie jak... właśnie... jak on miał na imię? Y. A! Bill. Eh. sKlEroZa na starość. Nasz statek. Nasz jachcik. Nasz transport. Nasze bóstwo... sobie kurwa odpływaja, bo uznało, że nie jesteśmy godni, aby przebywać na tym cudzie. W pierwszym momencie ogarnął mnie strach, w drugim zaś akcie zacząłem śmiać się panicznie, a na koniec poprostu rzuciłem się pędem w STRONĘ SŁOŃCA... nie no. Rzuciłem się pędem do wody i zacząłem drzeć się na całe gardło i wymachiwać rękoma. Jak możecie się domyślić skutek był zerowy i niedługo po tym ten wielki chuj wodny sobie odpłynął. No żesz japierdole kurwa ja jebie, co się odkurwiło do chuja kurwy wypizganej wpierdolonej w  zjebane gówno dziwki. I teraz spróbujcie mnie zrozumieć CHALLANGE. I przepraszam za tyle przekleństw, ale ja naprawdę jestem na skraju wytrzymałości, zazwyczaj jestem grzeczny i ćpam oranżadę w proszku tylko po nocach jak cywilizowany patol, ale dziś to sytuacja awaryjna.

-KURWA!-wydarłem się i oczywiście po części, dlatego iż statek sobie chuj wie gdzie odpłynął, ale bardziej dlatego, że jakieś pierdolone coś złapało się za moją kostkę u nogi i nie chciało puścić.

Wybiegłem wtedy z wody jak popażony gorącą płytą kuchenną, bo postanowiłem do niej przyłożyć łeb jak byłem małym, srającym budzikiem i na suchym piasku, który oddziałując z wodą przylepiał się do każdej mej części ciała, która miała styczność z owym piachem, a była to wielka styczność, bo ja głupi, aby się pozbyć jak się okazało pana kraba i nie, nie mówię o tym gościu ze  SpongeBob'a co sprzedawał Kraboburgery w świecie gdzie grawitacja ewidętnie się zjebała, bo na przykład do pokoju, który znajduje się już kurwa pod wodą wlewa się woda i zacząłem się turlać po piachu.  Jeszcze rozumiem żeby tarzać się w nim, gdy jest się żywą pochodnią tak jak Mabel kiedyś tam, ale serio... co ja odpierdalam?

-Dipper co ty odkurwiasz?-spytał Bill, który stał nade mną i nagrywał mnie z... mojego... telefonu.

-KRAB!-wydarłem się.

-No jeden się uczepił twojej nogi, a co?-spytała dwu wymiarowa, ale teraz już trzy, bo nie jest trójkątem ameba społeczna nie rozumiejąc, że może mnie to kurwa boli jak ten krab się tak uczepia.

-ZABIERZ!-krzycząc to usiadłem na piachu już się w nim nie tarzając, bo serio było to głupim pomysłem teraz jestem cały wpiasku, ale dalej w panice machałem tą nogą, aby zwalić... kraba.

Demono-człeko-dorito-szatano-trójkąt tylko się zaśmiał i ukucnął przy mnie. Odstawił telefon gdzieś w bok, a było to tak istotne jak życie delfina... nie istotne. Dwiema dłońmi chwycił za szczypiec pomarańczowego, a może nawet czerwonego kraba i siłą poluźnił ucisk na mojej nodze dzięki czemu szybko zostałem oswobodzony z rąk, a raczej szczypców tej chodzącej pomarańczy,  albo pomidora. W każdym razie jestem daltonistą więc mogłoby sę okazać, że Bill jest tak naprawdę niebieski, wtedy nazwałbym go Will i się nad nim znęcał, bo choć z ciała jestem masochistą to w duszy drzemie ukryty i ulizany sadysta tylko o tym nie wiem. Nie wiem czemu. Blondyn podniósł krabeła za szczypiec do góry i spojrzał na niego jak matka na swe dziecko, które pomazało ścianę i zaczął mu wygrażać palcem.

-Nie dobry krab. Tak nie robimy-mówił do niego, jakby ten kurwa zaczął dorównywać poziomowi inteligencji człowieczej choć inteligencja człowiecze jest wątpliwa, podejrzewam nawet, że taka mrówka, której życie jest nie istotne jest mądrzejrza od społeczeństwa homo...sapiens i jakby krab paniemajał, a to słówko wziąłem sobie z Ruskiego, co się do niego mówi.

Ja z żalem patrzyłem na moją skórę na kostce, która w tej Bitwie pod Piaskiem czytaj Bitwie pod Grunwaldem, którą stoczyłem z tym Krabakiem czytaj Krzyżakiem odniosła wielkie straty wojenne. W skrócie krew. SPALINY I KREW. Kto oglądał z obecnych tu na sali " Ralf Demolka w Internecie "? Przyznać się. Kurwy.

Chciałbym tutaj napisać recenzję tego filmu, w której opisałbym dlaczego była to chujowa bajka, ale czas mi się kończy. W końcu to ja przez pierwsze rozdziały nie pozwoliłem dojść temu trójkątnemu idiocie do słowa i... o nie zaczyna się. PANIĘTAJCIE, ŻE BILLA SIĘ NIE SŁUCHAMY, ON CHCE, ABY SZKOŁA BYŁA W WAKACJE!!!

/Per.Bill/

Dziękuję ci Dipper za dopuszczenie do głosu, ale proszę tutaj nie przeciągać tych Yaoistek na swoją stronę.

/Per.Dipper/

A będę!

/Per.Bill/

Kurwa daj mi pracować, teraz ja jestem narrator.

/Per.Dipper/

Foch.

/Per.Bill/

Ta. No, ale wracając do historii to, gdy Dipper

/Per.Dipper/

BLA, BLA, BLA. NIE SŁUCHAMY CIĘ.

/Per.Bill/

...

/Per.Dipper/

A wiecie, że Bill ma sekret? Otuż Bill śpi bez

/Per.Bill/

Dobra bierz tego narratora i mnie nie wkurwiaj.

/Per.Dipper/

Zawsze dostaję to czego chcę. MUHAHA.

No to wracając do historii, gdy ja ubolewałem nad mym nieszczęsnym losem to nasz kochany, Nordycki blondynek patrzył na mnie, jakby zobaczył ducha, albo swoją starą.

-Co się lampisz?-spytałem.

-Tylko spokojnie Dipper. Nie ruszaj się, najlepiej nie patrz w dół-mówił spokojnym, ale zestresowanym tonem i powoli do mnie podchodził.

-Dobrze się czujesz?-spytałem.

Zaraz później poczułem jakieś dziwne łaskotanie, które przemieszcza się wyżej. Spojrzałem na mój tors i zamarłem, a Bill na szybko zatkał sobie uszy piaskiem i słusznie, bo zaraz potem wydałem z siebie taki odgłos godowy jak nigdy. Pisko-krzyk, który jest w stanie niczym jakaś fala tsunami niszczyć szkła, nawet te hartowane. Dźwięk, który przebija poza skalę dźwiękową tak, że decybele nie wyrabiają. Mówiąc prościej... dziewczęcy pisk. No, ale jak ja się kurwa wydarłem to Bill z wrażenia upadł na kolana i dogładając sobie piasku do uszu wił się na nim jak najprawdziwszy wąż, a ja tylko dalej się darłem.

-Błagam! Skończ!-krzyczał, ale i tak jego głos był za słaby, aby przebić mój okrzyk godowy.

Dalej krzycząc wstałem, uniosłem ręcę w górę. Odczekałem z pięć sekund i ruszyłem. Ruszyłem przed siebie w nadzieji iż wielki pająk, bo właśnie on był powodem mych krzyków, pójdzie w pizdu. Wbiegłem do dżungli i jak strzała leciałem przyjmując na siebie ciosy paprotek i innych krzaczków. W pewnym momencie walnąłem czołem w unoszącą się nad moim torem wyścigowym gałąź, upadłem i zemdlałem, a krzyk mój roznosił się dalej, ale już tylko echem.

/Per.Bill/

Moje Doritosy

Zajebałem autorce telefon, bo muszę coś powiedzieć co odmieni Wasz światopogląd:





















RZECZYWISTOŚĆ TO ILUZJA, WRZECHŚWIAT TO HOLOGRAM. KUPUJ ZŁOTO. PAAAAAAA!

Skazani Na Siebie - Billdip - Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz