t h r e e

136 22 0
                                    

— Gdzie jedziemy, powiesz mi w końcu czy nie? — Taehyung siedział wyprostowany, nie spoglądając nawet kątem oka na drugiego.

— Do domu. — Gguk westchnął, wypychając policzek językiem z poirytowania. Był zapatrzony w drogę, a o szybę biły kropelki deszczu, siedzący obok blondyn nadal był tak samo irytujący co wcześniej. — Potrafisz robić cokolwiek innego, niż tylko zadawać pytania?

Taehyung na te słowa omal nie podskoczył, nagle przemierzając wzrokiem mężczyznę, Jeon jednak, nagle odwrócił twarz w jego stronę, szeroko się uśmiechając. Miał uśmiech piękny, jednak nie wyglądał na faceta, który posyła uśmiech każdemu czy tryska energią.

Kim nawet nie odpowiedział, po prostu dalej patrzył w przód. Jechali dośc długo, mijając uliczne lampy i opustoszałe uliczki Seulu.

Kiedy byli już na miejscu, Taehyung wyskoczył z auta jak poparzony, rozglądając się w przód. Ku jego zdziwieniu, oczom ukazał się jeden z najkosztowniejszych apartamentowców w Korei. — ...Więc, gdzie my w ogóle jesteśmy?

— Mówiłem, skończ zadawać tyle pytań. — Jeongguk jak z lodu spojrzał się na blondyna, od razu zamykając samochód. — Chodź za mną.

Taehyung udał się za Jeonggukiem, z wielką niepewnością, która zżerała go od samego środka. Kiedy mężczyźni poszli w głąb budynku, wjechali na 28 piętro i u progu drzwi, blondyn otworzył szeroko oczy, cicho niedowierzając.

W końcu, jak bardzo bogaty musiał być Jeon, żeby zapewnić sobie mieszkanko w samym centrum, dodatkowo z takim wyposażeniem.

— Wchodzisz czy tu zostajesz? — Gguk uniósł brew, otwierając Kimowi drzwi.

— Już idę. — Chłopak ocknął się, szybko wchodząc do apartamentu. Kiedy Jeon zamknął drzwi na klucz, stanął dość spięty na samym środku pokoju. W końcu, teoretycznie było to porwanie.

— A więc, tak właściwie to co tu robimy? — Uśmiechnął się pytająco do bruneta. — I czy może, wasza ekscelencjo, chciałbyś mi wyjaśnić kim byli Ci ludzie oraz czego ode mnie chcieli.

— Kawy czy herbaty? — Jeongguk zapytał melodyjnie. Widział, jak bardzo Taehyung jest zdezorientowany, jednak podobały mu się takie gierki. Blondyn wywrócił oczyma i ściągnął obuwie. — Niech już będzie kawa.

— Taehyung, musisz wiedzieć jedno. — Jeon powoli zalał ziarenka wrzątakiem. — Jestem tu tylko by Ci pomóc, nie utrudniaj tego. — Obrócił się z kubkiem do chłopaka, siadając od razu przy barku. — Pytasz mi się kim byli Ci ludzie, ale wpierw przemyśl to, czy przypadkiem nie zapomniałeś o czymś.

Taehyung nie potrzebował dużo czasu, aby zrozumieć aluzję mężczyzny. Chwycił się za skronie, bo przecież cały czas gdzieś tam z tyłu głowy siedziało mu to, że dostał pierwsze zadanie do wykonania.

— To byli gracze Faryzeizmu. — Jeongguk spojrzał się na rozstrzęsionego chłopaka, spod przymkniętych powiek, sącząc powoli rozgrzewający napój. — Rzadko ludzie się spotykają z pierworodną nazwą naszej kochanej, karcianej gry, jednak od lat była nazywana Faryzeizmem i zostanie tak po wieki. — Guk spojrzał się na Taehyunga z poirytowaniem. Był tradycjonalistą, więc dla niego takie podstawy powinny być opanowane nawet u nowicjusza.

— Ścigają mnie, bo nie wypełniłem głupiego zadania?

— Och, ptaszyno. — Ciemnowłosy zaśmiał się. — Nie ważne, czy będzie Ci dane zabić człowieka, czy polizać czubek swojego nosa. — Jeongguk znacznie zbliżył swoją twarz do Blondyna, mówiąc ciszej. — Musisz to zrobić, inaczej zginiesz.

Taehyung zdezorientowany zatrzepotał rzęsami, wsłuchując się w ostatnie zdanie. Przerażało go, jak Faryzeizm wywierał na nim wielką presję. Ktoś mógł chcieć go zabić, tylko dlatego, że nie ukradł jabłka ze sklepu nieopodal? Absurd.

FARYZEIZM; jjk + kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz