Zeszliśmy na dół, do małej kafejki znajdującej się w hotelu. Zjadłam na szybko kanapkę i wypiłam szklankę wody, po czym skierowaliśmy się na dwór.- Uważaj, tu dużo ludzi jeździ na koniach. - Powiedział i poszedł przed siebie, a ja za nim.Rozglądałam się po nowym miejscu, sklepy, stajnia, ludzie jeżdżący na koniach. Nagle stanęłam za Justinem prawie na niego wpadając.- Cześć tato - Powiedział w stronę mężczyzny, lekko otyłego ubranego w coś przypominającego strój sprzedawców.- Cześć synu! - Stanęłam obok Justina, przyglądając im się. Wzrok jego ojca skierował się na mnie. - Ty pewnie jesteś Lea Darksea, czy się mylę?- Nie myli się pan. - Odpowiedziałam lekko się uśmiechając.- To świetnie! Twoi rodzice dużo mi o Tobie opowiadali! - Odpowiedział. - Cieszę się że przyjechałaś do Jorviku! A jakbym zapomniał. Thomas Moorland, właściciel stajni Moorland.- Miło mi pana poznać. - Odpowiedziałam lekko zszokowana. Ten mężczyzna ma tyle pozytywności w sobie.
- Chodźmy już Lea. Do zobaczenia tato! - Krzyknął do ojca kiedy odchodziliśmy.- Twój tato ma dużo pozytywnej energii w sobie. - Obejrzałam się lekko za siebie.- Nie prawdaż? On jest uważany za lekkiego świra z tą pozytywnością, ale i tak go wszyscy lubią i szanują. - Powiedział z uśmiechem.Nagle usłyszeliśmy odbijające się od ziemi, kopyta cwałującego konia.- Justin! Lorrettcie się coś stało! - Obok nas przystanęła brunetka na lekko wystraszonym koniu. Przyglądając jej się zauważyłam że ma na różowej kurtce jeździeckiej napis "Bob Cats".- Ha? Gdzie ona jest?- Na wzgórzu! Spadła z konia i się gdzieś zniknęła! A jej koń uciekł!- Zabierzesz mnie tam. - Szybko znikł w stajni, z której niedługo wyszedł ciągnąc za nim konia. Wsiadł na niego. - Przepraszam Lea, muszę Cię na razie zostawić.- Jasne, rozumiem. Do zobaczenia! - Krzyknęłam kiedy odjeżdżał z brunetką w stronę gór.Odwróciłam się postanawiając samej się rozejrzeć po innych miejscach. Wyszłam za bramę prowadzącej w drugą stronę niż tą w którą pojechali. Zaczęłam iść przed siebie, rozglądając się na boki. Nagle usłyszałam jakąś jęczącą z bólu staruszkę. Podbiegłam szybko do niej.- Przepraszam, pomogę pani. - Kobieta na mnie spojrzała.- Dziękuję Ci dziecko... - Zabrałam od niej koszyk pełen jabłek. - Pierwszy raz Cię widzę, jesteś nowa?
- Tak, niedawno przyjechałam. - Uśmiechnęłam się w stronę staruszki. - Gdzie mam zanieść koszyk? - Staruszka wskazała na czerwony domek, położony obok stajni. Poszłam z nią do z tego co się domyśliłam, jej domu.Rozglądnęłam się po jej posesji, wszędzie piękne kwiatki.- Pięknie pani tu mieszka... - Mruknęłam zauroczona tym pięknym widokiem.- Dziękuję dziecko, ale proszę, nie nazywaj mnie "pani". Wystarczy babcia, lub Pani Holdsworth. - Zauważyłam na jej twarzy leciutki uśmiech.- Dobrze! A! Zapomniałam się przedstawić. - Odłożyłam koszyk na stół stojący przy domku. - Jestem Lea Darksea.- Darksea, tak? - Mruknęła zamyślona.- Coś się stało pa-, babciu? - Spytałam widząc ją zamyśloną.- Nie, nie. Powiedz mi, co Cię tu sprowadza Leo? - Odpowiedziała siadając na jednej z ławek.- Moi rodzice, powiedzieli że to dobre miejsce na spędzenie tutaj wakacji zamiast nudzić się w domu. Więc przyjechałam, i już mi się to miejsce podoba. Czuję tutaj... Magię! - Spojrzałam na niego widząc kwiatki wiśni spadających z drzew.- Cieszę się że Ci się tu podoba. To prawda, to miejsce jest magiczne. Też tak uważam, odkąd tylko się urodziłam. - Wróciłam wzrokiem na staruszkę.- Opowiesz mi babciu coś o tym miejscu? - Spytałam widząc jej szerokie uśmiech.- Oczywiście.... Siadaj dziecko. - Usiadłam na przeciwko niej.***So, nie wiem kiedy będzie kontynuuacja -_-
YOU ARE READING
Something Like That ||Star Stable Online|
FanficLea Darksea jest dziewczyną, która przyjechała do Jorviku, na wakacje. Jednak, jej wakacje się przedłużyły, i została tam na stałe. A może jednak na kilka miesięcy, bądź lat? Jej rodzice zostawili ją przy stajni Moorland. A sama jednak poczuła, że t...