#2

125 2 0
                                    

Manu

- Spierdalaj cioto- powiedziała i po prostu wyszła z autobusu.
Jeszcze chwilę tak stałem, ale potem postanowiłem też się przewietrzyć. To nie tak, że chce ją śledzić, po co śledzić taką grubą kluchę, tylko po prostu nie wiem co miałbym robić w pustym autobusie skoro na dworze mógłbym teraz rozmawiać i śmiać się z chłopakami. W tym Johnny'm, Carson'em, Hayden'em, Charlie'm i Leo.
Wyszłem z pojazdu kierując się w ich stronę. Może Hayden, Carson i Johnny są od nas młodsi o 2 lata, ale są całkiem spoko ziomkami. Podszedłem do nich i zacząłem mówić:
- Elo mordy!- powiedziałem i przybiłem z wszystkimi żółwika
- No elo stary!- rzucił Johnny
- Jak tam u was z laskami?- zapytałem
- Narazie jakoś nie śpieszy mi się pchanie w związek.- westchnął Johnny Johnny
- No nie dziwię ci się skoro 3 tygodnie temu Annie z tobą zer...- Hayden nie dokończył ponieważ przerwał mu jakiś krzyk dziewczyny. Dziwne bo skądś znałem ten głos, ale nie wiem skąd...
- Ej co to było?!- wrzasnęli razem Leo i Charlie. Automatycznie wszyscy z naszej grupki zaczęli rozglądać się dookoła nasłuchując
- To pewnie jakaś fanka John'ego która zobaczyła cię z daleka- Carson chciał najwyraźniej rozluźnić sytuację i rzucił z tym teksten w stronę chłopaka, więc wszyscy się zaśmialiśmy
- No nie sądzę żeby ktoś miał tak dobry wzrok- powiedział John i zaśmiał się pod nosem
- A skąd wiesz gdzie stała twoja fanka?!- zapytał oburzony Carson
- To nie musi być fanka- powiedział zirytowany Johnny
Rozmawialiśmy jeszcze chwile gdy w stronę autobusu zaczęła biec kulawa Kenzie. Zauważyłem że po jej policzkach płynie morze łez.
Biegła w naszą stronę nie zwracając uwagę na nikogo. Już myślałem że chce z nami porozmawiać ale usiadła na trawie mały kawałek od nas. Wymijając nas przypadkiem szturchnęła ramieniem John'ego i powiedziała ciche „sorry".
Gdy tylko usiadła zaczęło głośno szlochać nie zawężając na to że ludzie się patrzą.
Wtedy było mi jej trochę szkoda... Ale tylko trochę. W końcu żaden niewinny człowiek nie zasługuje na ból.
* * *
Johnny

W naszą stronę zaczęła podążać jakaś dziewczyna. Myślałem że chce coś od nas ale się myliłem. Przeszła obok nas cała zapłakana i kulawa przy tym szturchając mnie ramieniem. W przeprosinach można było od niej uzyskać ciche prawie nie słyszalne „sorry". Nie wiem dlaczego ale ta dziewczyna przykuła całą moją uwagę.
Po raz kolejny nie wiem dlaczego ale postanowiłem do niej podejść i zapytać co się stało. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Po chwili siedziałem już obok niej.
- Co się stało?!- zapytałem z troską
- C-czemu mam c-ci u-ufać?!- zapytała drżącym głosem przez co przeszły mnie ciarki
- Bo lepiej się wyżalić i nie trzymać tego w sobie- odpowiedziałem patrząc w jej głębokie brązowe tęczówki
- Ale ja c-cię nie znam- powiedziała już mniej drżąc
- No to poznasz- powiedziałem- Johnny Orlando- dodałem wyciągając do niej rękę
- Mackenzie...- zrobiła przerwę wahając się nieco- Ziegler- dokończyła podając rękę i ściskając ja delikatnie
- Dobra Kenzie, co się stało?!- zapytałem wciąż zmartwiony i położyłem rękę na jej. Ona odsunęła się wystraszona i spojrzała na mnie tym samym wzrokiem
- Spokojnie nic ci nie zrobię- powiedziałem ściągając moja dłoń z jej
- N-no dobra!- wykrztusiła- [cała historia od początku do końca]- powiedziała a po jej policzku wypłynęła jedna duża samotna łza
Byłem zszokowany! Teraz rozumiem dlaczego tak się wystraszyła gdy dotknąłem jej ręki!
- Jezu nic ci nie jest?!- zapytałem przestraszony jak i zmartwiony
- N-nie- powiedziała dyskretnie patrząc na swoją nogę
- Przecież widzę że masz coś z noga- powiedziałem i wstałem
- Tylko trochę boli...- zrobiła przerwę aby wstać. Zrobiła krok i już miała się wywalić ale...
* * *
Kenzie

Byłam już przygotowana na spotkanie z zimnym i brudnym betonem(tak betonem bo usiadła na trawie przy chodniku- aut.)...ale uchroniły mnie przed tym silne i umięśnione ręce podajże John'ego. Nasze twarze dzieliły milimetry a usta... już nie dzieliło nic... ale ja wyrwałam się szybko i przerwałam ciszę pomiędzy nami:
- No to co robimy?!- zapytałam bardziej entuzjastycznie
- Idziemy do wychowawcy żeby ci opatrzył tą nogę- powiedział wskazując na nią wzrokiem
- No dobra to cho...- nie pozwolił mi dokończyć bo wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i szedł tak do pani Stelli
- Johnny! No postaw mnie! Kurw... kurde John- wrzeszczałam
- Nie postawie cię - powiedział jak by to było oczywiste
- Co ty odpier...- nie dokończyłam ponieważ przerwało mi odchrząkniecie pani Stelli...
* * *
Hej, to znowu ja!!! Oceniajcie, komentujcie i gwiazdkujcie(?), jeżeli wam się podobało!Dziękuje jeśli to przeczytał(eś/aś! Buzi!😚
~O.K~

Crazy Camp [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz