CZĘŚĆ CZWARTA

693 36 34
                                    

Na następne spotkanie Carmen z Jace'em nie trzeba było długo czekać, bo zaledwie do następnej soboty.
Tego dnia Herondale wyłudził od Magnusa numer telefonu czarownicy, a przy drugim podejściu również jej nowy adres.

- Wytłumacz mi jeszcze raz - zaczął Bane trzymając w dłoni kartkę z adresem Navarro. Za każdym razem, kiedy blondyn próbował mu ją zabrać ten za sprawą magii sprawiał, że kartka znikała, co powoli zaczynało już nudzić Herondale'a. - do czego potrzebny Ci jej adres skoro masz już numer?

Jace przewrócił zirytowany oczami. Jego zdaniem Magnus wyglądał w tamtym momencie, jak wkurzający starszy brat. Dokładniej taki z filmów romantycznych, w których specjalnie odstrasza potencjalnego adoratora od swojej siostry.
Nie żeby Pan NajlepszyNocnyŁowcaSwojegoPokolenia takie filmy oglądał. Skądże znowu. W żadnym wypadku. No chyba, że przypadkiem... Albo innym sposobem.

- Mam do niej naprawdę pilną sprawę, Magnus. Nie zrobię jej krzywdy przecież.

- Uważaj, żeby nie utonąć w jej srebrnych oczach, Nocny Łowco. - Oficjalny ton i równie oficjalne określenie jakiego użył względem niego nieco zdziwiły Jace'a. - Było już wielu takich, jak ty i żaden nie zdobył jej atencji na dłużej niż kilka chwil.

- Nie wątpię, ale w jednej kwestii muszę się z tobą nie zgodzić - Na twarzy blondyna pojawił się nieznaczny uśmiech, a cała jego postawa świadczyła o ponadprzeciętnej pewności siebie. - bo jestem całkowicie pewien, że nie ma drugiego takiego, jak ja.

Magnus pokręcił głową obserwując jak młody Herondale wychodzi z jego domu. W pewnym momencie pomyślał, że może ze znajomości Jace'a z Carmen wyniknie coś dobrego. Pewny był tylko tego, że ciekawa byłaby z nich para.

×××

Jace pod odpowiedni budynek zawędrował po niecałej godzinie spokojnego marszu. Zanim jednak wszedł do kamienicy postanowił zadzwonić na numer, który dostał od Magnusa.

- Zrób, co masz zrobić, byle krótko i na temat. - Kiedy Jace usłyszał charakterystyczne piknięcie zakończył połączenie bez zostawiania wiadomości i wszedł do budynku.

Schody pokonał nieco zamyślony. Nie wiedział, czy Carmen zgodzi się na spełnienie jego prośby, przez co zaczął się lekko denerwować.
Kiedy dotarł na trzecie piętro wziął głęboki oddech i zapukał w odpowiednie drzwi. Czekał dobre kilka minut, a gdy nikt mu nie otworzył wytężył słuch. Od razu dobiegł go szum wody, więc stwierdził, że dziewczyna pewnie brała prysznic.
Nie chcąc dłużej stać jak ten debil pod drzwiami wyciągnął zza paska swoją stelę, a kiedy upewnił się, że nikt go nie widzi szybko narysować runę Otwarcia.
Po chwili bezszelestnie wszedł do mieszkania czarownicy.
Pierwsze kilka minut czekania aż dziewczyna skończy prysznic spędził grzecznie na krześle w kuchni. Po następnych kilku minutach Jace zaczął się nudzić, a krzesło zrobiło się jakieś niewygodne, dlatego zaczął powoli zwiedzać mieszkanie. Z kuchi trafił do salonu, a z salonu do sypialni.
Nie chcąc zbytnio naruszać prywatności Carmen blondyn z zdecydował się jedynie obejrzeć wystrój i wrócić do salonu.
Pokój czarownicy oprócz dużej ilości kartonowych pudeł na podłodze właściwie niczym się nie wyróżniał, co nie wiedzieć czemu nieco rozczarowało Jace'a. Nie wiedział, co tak naprawdę chciał tam zobaczyć, ale na pewno nie zwykły pokój.
Łowca już miał wyjść z pomieszczenia, ale jego uwagę przyciągnęły ramki ze zdjęciami stojące na komodzie.
Z myślą, że i tak już naruszył prywatność dziewczyny podszedł, żeby im się przyjrzeć.

- Lex est ad usum.*

Jace słysząc głos Carmen odłożył zdjęcie, które miał w dłoni na miejsce. Nie mógł uwierzyć, że nie usłyszał jej kroków. Rozproszył się.

Silver Eyes |Jace Herondale Short Story| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz