Rozdział jednasty

1.4K 144 46
                                    


– Dzień dobry panie Styles! – słyszy dźwięczny głos doormena który otwiera przed nim wielkie sprawiające wrażenie pozłacanych drzwi do wyjścia z hotelu.

Nie jest zbyt zadowolony ale stara się mieć neutralny wyraz twarzy kiedy concierge i jeden z ochroniarzy towarzyszą mu podczas wędrówki do limuzyny. Nie ma paparazzi. Ci pewnie myślą, że już dawno jest w Stanach.
Nie zbyt świetnie. Lepiej by było gdyby papsy widziały, że pławi się w luksusach na wypadek jakiś przecieków odnośnie jego bankructwa.
Na pewno już wszyscy plotkują, że jego sława się kończy skoro ani nie daje koncertów ani nie wydaje już długi czas żadnej nowej muzyki, a fanki hejtują go pod postami na Twitterze. Po prostu ślad o nim zaginął. Nie pomyślał o tym, żeby sam zająć się jakąś plotką, że wciąż tu jest. Ale dopiero się uczy jak sam wszystko ogarnąć. Wiec powinien być dla siebie łaskawy.

Recepcjonistka się szeroko do niego uśmiechała tak jak pierwszego dnia kiedy tu zawitał by dać koncert i teraz jest tak, jak gdyby się nic nie zmieniło. Jakby wcale nie jechał na zakupy za pieniądze jakiegoś bogatego starszego faceta, którego już dwukrotnie zaspokoił w sypialni hotelowej. Jakim cudem się tak stoczył?

Odrzuca spontanicznie włosy lekko w tył chociaż to bez sensu, bo przez wiatr i tak zaraz z porotem znajdą się w poprzednim miejscu.
Wcześniej byłby zachwycony, że nie musi zakładać okularów przeciwsłonecznych i że żadne obiektywy go nie oślepiają, a głupie dziennikarki nie pytają o jakieś bzdury ale teraz właśnie czegoś takiego potrzebował.
Sławy i zainteresowania. Atencji. Jest atencyjnym człowiekiem jakkolwiek to brzmi.

Kiedy wsiada do środka, wzdycha cierpiętniczo i ściera niewidzialny kurz ze swoich ulubionych dżinsów oraz opiera się nieelegancko o fotel po czym od razu wchodzi na Twittera. Część fanek jest bardzo ciekawa gdzie on jest. Ma dużo fanek. Fanów lubiących lekkiego rocka również. Ale i tak z przykrością stwierdza, że jego ostatni post jest więcej niż połowe mniej popularny niż dotychczas. Bo jednak wielu stracił. Choć ujmowało to nieco jego dumie to żałował, że ostatnio pod wpływem emocji nakrzyczał na swoich fanów i wyzwał ludzkość od pasożytów. Powinien się opanować. Teraz cierpi jego sława przez co i on.

– Dokąd? – słyszy kierowcę i mamrocze, że do centrum do jakiegoś drogiego sklepu bo choć to nie Paryż czy włoskie domy mody to na pewno powinno być tu coś gdzie może ubrać się celebryta.
Przegląda posty oraz odpisuje kolejny raz Nickowi który zdawał się nie odpuszczać dalej proponując, że kolejny raz ma dać mu szanse. Ale on nie ma na to ochoty. Co ten może mu zaoferować? To co dotychczas? Wtedy tonęli. Teraz musi spróbować sam. A już w ogóle nie może mu od tak odpuścić proponowania mu seksu. Jest gwiazdą. On się puszcza z kim chce a nie z jakimś tam biednym menadżerem.

Widząc jak concierge zerka mu przez ramie, by podpatrzeć z kim koresponduje unosi swój wzrok i dosłownie zabija go spojrzeniem.

– Chcesz czegoś? – Harry unosi brew – Nie gap się, to mnie wkurza.

– Nie panie Styles – mówi facet grzecznie ale widoczny jest na jego twarzy mały drwiący uśmieszek. Nie był przekonany czy to ten sam concierge co wcześniej. Przecież tamten miał uśmiech od ucha do ucha i był przeuprzejmy. A teraz był poważny i patrzył na niego jakby z lekką pogardą.

– Mam nadzieje – Harry znów prycha i gwiazdorsko odrzuca włosy znów patrząc w ekran.

I po kilku minutach przeglądania postów zdaje sobie sprawę, że ten concierge coś wie.
No przecież że wie.
L.T który płaci mu za towarzystwo w sypialni przecież musi z nim rozmawiać i mu płacić. Wstyd się przyznać ale tak właśnie było. Ten facet obok niego zna całą prawdę o tym co robi. Jak oddaje w swoim małym kryzysie swoje ciało jakiemuś facetowi pod czterdziestkę. W jednej sekundzie ma ochotę krzyczeć i udusić mężczyznę w garniturze przez co zaciska palce na ekranie telefonu ale później się tylko nieszczerze pytająco uśmiecha.

• Rock star' • Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz