Rozdział szesnasty

1.5K 130 79
                                    

To była chyba najdłuższa kąpiel w jego życiu. Ostatnie co pamiętał to, kiedy miał odchyloną głową poza wannę, wcierając w siebie drogie olejki i rozkoszując się gorącem oraz ich aromatem, a potem usnął. Spał chyba tutaj całą noc i jedyne co było dobre to to, że woda była ogrzewana i się nie zaziębił.
Na twarzy miał błotnistą maseczkę, a na włosach olej kokosowy który sprawiał, że jego loki wyglądały jak tłusta papka.
Przysnął, otoczony pianą i tymi wszystkimi relaksacyjnymi zapachami, a kiedy z powrotem otworzył oczy, nie wiedział jaki jest dzień ani co tu robi, a jego dłonie i stopy były mocno pomarszczone.
Mimo wszystko należało mu się takie domowe spa i nie pogardził takim całonocnym olejowym zabiegiem. Zawinął się w ręcznik i ziewając wszedł do swojego pokoju.

Chciał od razu się z powrotem położyć mimo, że miał na twarzy ten cały bałagan w postaci brązowej maski i szkoda było brudzić pościel. Ale w tej chwili miał to gdzieś i był zbyt znużony snem by nad tym dłużej myśleć.
Prawie się przez coś przewraca i zaczyna to wyklinać odzyskując równowagę, ponieważ chce tylko wejść do łóżka.
Po chwili wpada znowu na jakaś przeszkodę, tym razem kłujacą jego nogę. Wtedy otwiera szerzej oczy i mechanicznie mocno mruga rzęsami bo to co widzi nie wydaje się być prawdziwe.
Dookoła było bardzo czerwono. Czerwono i kwieciście. Na stołach i na ziemi leżało pełno bukietów czerwonych róż. Aż zaparło mu dech w piersi. Pełno pięknych winnych płatków porozrzucanych w całej jego sypialni. Było tu więcej kwiatów niż w niejednej kwiaciarni. Na baldachimie, parapecie, stołach i na dywanie. Wszędzie. Trzymał kurczowo ręcznik i rozglądał się dookoła zastanawiając się czy nie śni i skąd to się tu do cholery wzięło. Pełno róż w jego apartamencie. Pierwszą myśl był Nick i aż poczuł trzepotanie motyli w brzuchu na to, że ten aż tak chce mu zaimponować.
Wzdryga się i mocniej zakrywa białym ręcznikiem kiedy do apartamentu wchodzi jakiś facet z kolejnym dużym bukietem.

– Dzień dobry. Gdzie postawić sir? – mówi mężczyzna z uśmiechem trzymając w ręce kwiaty i najwyraźniej tak samo jak on nie widząc miejsca na kolejny bukiet.

– Erm. Może pan wejść z tym do drugiego pokoju – mówi z chrząknięciem, a ten kiwa ze zrozumieniem głową.

Harry wzdycha i chwyta za pojedynczą róże rozkoszując się jej słodkim zapachem. Nie rozumiał co tu jest grane. Od kogo i dlaczego to dostał. Przez chwile stoi a potem wpada na doskonały pomysł. Przecież nie jest niemową i może zapytać. Może chociaż ten kto to dla niego zamówił zostawił jakiś liścik albo coś? Cokolwiek.

– A mógłbym wiedzieć od kogo te róże? – wchodzi do pokoju za dostawcą i unosi brew mając nadzieje, że dostanie odpowiedź. Ten natomiast wzrusza ramionami przepraszająco.
On kolejny raz teatralnie wzdycha i chwile później siada ciężko na pościeli obsypanej płatkami i również je wącha w małej radości a jednoczenie niezrozumieniu. Niby uwielbiał prezenty i do tego takie spektakularne ale też nienawidził tajemnic. Był zbyt ciekawy by w pełni się ciszyć.
Kiedy mężczyzna wychodzi on się kładzie i zerka w lustro nad sobą. W pierwszym momencie się krzywi a w następnym głupio śmieje. Wyglądał jak debil. W błotnej maseczce i tłustymi od oleju włosami. Ten dostawca musiał mieć niezły ubaw widząc Harry'ego Styles gwiazdę rocka w tak brzydkiej odsłonie.
Myśli, że to znowu dostawca i nie reaguje na kolejne otworzenie się drzwi. Leży w płatkach róż wpatrując się w swoje brzydkie odbicie.

– Postaw tam gdzie wcześniej – mówi zakładając nogę na nogę i głośno ziewając.

– Dzień dobry Haroldzie – kiedy słyszy ten srogi i elegancki ton przeszywa go dreszcz. W pierwszej sekundzie chce wstać i się wyprostować oraz swoiście dla siebie coś odpyskować  ale przypomina sobie, że powinien być milszy bo kto wie czy mężczyzna znów się nie zezłości i go nie uderzy. – Podobają się kwiaty? Mówiłem, że tamte nie pasowały. Te są idealne. I masz tyle na ile zasługujesz, a nie jakiś nędzny, pojedynczy bukiet.

• Rock star' • Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz