Stałam na placu w śród wiwatujących ludzi. Król wrócił na zamek, a Miraz został zgładzony. Wiele mitycznych stworzeń objawiło się ludziom, choć niektórzy nadal ukrywali się w cieniu, pod wielkimi kapturami.
Obserwowałam szczęśliwy lud i szłam z nimi, choć nie podzielałam ich entuzjazmu. Kiedy wreszcie Kaspian X i legendarni Władcy przejechali przez miasto, a tłum się rozstąpił, postanowiłam wybrać się na zamek.
Ruszyłam w drogę powrotą, do karczmy. Przechodząc przez ulice, zauważyłam, iż od zgładzenia wielkiego tyrana, ludność odetchnęła pełną piersią, a dzieci nie bały się wychodzić z domów. Praktycznie w każdej izbie okiennice były szeroko otwarte, a na parapetach stały donice z kwitnącymi kwiatami.Gdy dotarłam do gospody, westchnęłam głęboko, przygotowując się na 'miłe' powitanie. Popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Początkowo nikt nie zwracał na mnie uwagi, aż podeszłam do właściciela, który spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
- Mam nadzieję, że już odchodzisz!- krzyknął, gdy wchodziłam po schodach.
Nie zareagowałam na te słowa i szłam dalej. W momencie gdy dotarłam do swojego pokoju, wyciągnęłam klucz z kieszeni i otworzyłam drzwi. Kiedy tylko znalazłam się w pomieszczeniu, odetchnęłam z ulgą i machnęłam ręką, zaklęciem pakując manatki. Gdy wszystko było już w torbie, wzięłam czystą suknię, w kolorze piasku, ze złotymi zdobieniami na rękawach, przy dekolcie i końcu sukni. Przebrałam się w świeże ubrania i stanęłam przed lustrem. W zwierciadle dostrzegłam od dawna widywaną już dziewczynę, o burzy brązowych, falowanych włosów i oczach koloru leśnego mchu. Wszystko zdawało się być takie samo jak przed laty, lecz skóra nie biła już tym samym blaskiem, a oczy były przygaszone. Szczelnie ukrywane cierpienie i zmęczenie, ukazały się tylko na chwilę, gdyż niewiasta w zwierciadle na nowo przybrała obojętny wyraz twarzy. Dotknęłam palcem wskazującym kryształową taflę i delikatnie na nią nacisnęłam. W miejscu gdzie trzymałam rękę szkło zaczęło powoli pękać. Odsunęłam się powoli od lustra i zamknęłam torbę.
Omiotłam spojrzeniem ostatni raz pomieszcznie i wyszłam. Nie trudziłam się zakluczeniem drzwi, tylko chwyciłam metalowy przedmiot do ręki i zeszłam na dół. Odszukałam wzrokiem karczmarza i podeszłam do niego. Wręczyłam mu klucz i sakiewę złotych monet, kiwnęłam lekko głową na znak podziękowania i wyszłam.
Kiedy stanęłam na ulicy rozejrzałam się do okoła, aby wzrokiem odnaleźć swój cel.Droga na zamek zajęła mi dużo czasu, gdyż budowla znajdowała się na wzniesieniu, a misto w dolinie. Gdy byłam już u wrót zauważyłam strażników w lśniących od górującego słońca, złotych zbrojach. Przy bokach przypięte mieli miecze, a w rękach dzierżyli włócznie. Przeszłam koło nich spuszczając głowę i wtapiając się w tłum służących, weszłam na dziedziniec. Uwijający się jak mrówki ludzie, ponieśli mnie do zamkowej kuchni. Gdy weszłam do pomieszczenia, od razu naskoczył na mnie jeden z kucharzy:
- Panienko, co ty tu robisz? To nie jest miejsce dla przybłęd, tylko królewska kuchnia!- spojrzałam na starszego mężczyznę, wymachującego mi przed twarzą łyżką.
- Drogi kuchmistrzu, wybacz mi to najście, ale pachniało tu tak pięknie, że musiałam zobaczyć, kto przyrządza tak pyszną potrawę.- zaczęłam wymyślać, aby udobruchać staruszka. Widząc, że pochlebstwa kierowane w jego stronę zadziałały, szybko dodałam- Będę już wracać do pracy, lecz niech wie pan, że zaszczytem było poznać tak znamienitego twórcę. Żegnam.- powiedziałam, po czym wycofałam się z pomieszczenia.
Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się po dziedzińcu. Dostrzegłam schody, a u ich szczytu króla, Władców i Aslana. Kiedy spojrzałam na lwa poczułam lodowaty dreszcz, przemieszczający się od kości ogonowej, aż do czaszki. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, w głowie usłyszałam głos: Musimy porozmawiać najmilsza. Podejdź tutaj.
CZYTASZ
Scintillation Of Stars
FanfictionArthes, jest młodą czarownicą z Charem, siostrą Jadis, wkraczającą dopiero do Narnijskiego świata. Uśpiona na wiele lat obudziła się w czasie przybycia Dzieci Adama i Ewy. Nigdy nie pojawiała się na widoku, aż do czasów królowania Kaspiana X. Prz...