2.

805 29 8
                                    

*3 lata później*

Przemierzałam korytarz w akompaniamencie stukotu obcaców i szurania długiej sukni. Uwielbiałam jej szorstki i wbrew pozorom, lekki materiał, który był w kolorze szmaragdowej zieleni.
Śpieszyłam się na zebranie, co utrudniały mi wysoko upięte włosy. Pociągnęłam za spinkę i wyciągając ją, zepsułam całą pracę, którą rano wykonała pewna driada.

Przyspieszyłam kroku i skręciłam w boczny korytarz, którym dotarłam do wielkich drzwi.
Weszłam do ogromnej sali, w kształcie prostokąta. Przy dwóch dłuższych ścianach znajdowały się miejsca dla doradców, zaś na końcu królewski tron.

Zanim weszłam, usłyszałam jak któryś z mężczyzn, wypowiada dość niemiłe słowa:

- Ostrzegam członków rady! Jeśli obdarzycie zaufaniem Czarownicę Północy, wszyscy tego pożałujemy...

- Nie.- powiedział głos starego człowieka- Nie oskarżymy Arthes, nie mając dowodów!- domyśliłam się, iż jest to Kornelius, gdyż on jako jedyny trzymał moją stronę.

- Jak długo jeszcze będziemy zasłaniać się ich brakiem?- nie wiedziałam o czym mówią, ale postanowiłam, że lepiej trwać w niewiedzy, niż potem borykać się z prawdą.
Przerwałam rozmowę mężczyzn, a widząc ich zdenerwowany wzrok, zaczęłam się tłumaczyć:

- Wielmożni panowie, wybaczcie moje spóźnienie. Nie wiedziałam, że zwołano posiedzenie.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nic dziwnego, przy takim nawale obowiązków...- uniosłam brwi ze ździwienia, lecz postanowiłam to zignorować. Jak zwykle...

Usiadłszy na swoim miejscu, pomiędzy tronem, a Korneliusem, dostrzegłam, że nie ma jeszcze Kaspiana. Kiedy tylko spojrzałam na doradców, w moją stronę posłane zostały nieprzychylne spojrzenia. Starzec starając się, dodać mi otuchy, uśmiechną się serdecznie. Następnie radni wrócili do poprzednich rozmów, a ja tylko stukałam palcami w oparcie siedzenia. Czekałam cierpliwie na przybycie monarchy, gdy mój spokój zakłuciło zadanie:

- Dlaczego nie rozpoczniemy rozprawy już teraz? Przecież władca nam nie potrzebny, skoro mamy tak mądre istoty na sali.- powiedział Lord Maccinstone. Był to otyły faun, z gęstą bródką i złośliwym usposobieniem. Przyczyną jego nienawiści, kierowanej w moją stronę, była zajmowana przeze mnie pozycja.

- Co proszę?- zbulwersowana pochyliłam się do przodu.

- Od chwili panowania Kaspiana X, poczynasz sobie jak królowa! Jak to możliwe, że nieznana nikomu dziewczyna z dnia, na dzień, zostaje włączona do Rady, będąc KOBIETĄ? Dziwnym zbiegiem okoliczności, miesiąc później, okazuje się, że jest wiedźmą, w dodatku siostrą Białej Czarownicy. Mam prawo podejrzewać, że swoimi czarami mącisz w głowie króla!- krzyczał coraz bardziej oskarżycielsko. Niestety, jego argumenty przekonały innych, gdyż odwołał się do narnijskiej historii. Na domiar złego, fauny do dziś dzień, nienawidzą czarownic najbardziej, z pośród wszystkich istot żyjących na tych terenach.

- Jak śmiesz?- wstałam oburzona.

- Nie masz prawa zwracać się tak do kobiety, a w szczególności przyjaciół Króla!- wtrącił się Lord Zuchon. Wdzięczna posłałam mu subtelny uśmiech.

Najprawdopodobniej kłótnia ciągnęła by się dalej, aż doszłoby do rękoczynów, lecz przerwało ją wejście Kaspiana.

Nagle wszyscy umilkli i zajęli swoje miejsca, udając, że wszystko jest, jak być powinno. Zdenerwowana postąpiłam tak samo.
Narada rozpoczęła się od omówienia spraw Telmarów. Później przeszliśmy do zagadnień gospodarczych. Ustaliliśmy, że wszystkie spory zostały rozwiązane, a w całej krainie panuje spokój.

Scintillation Of StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz