1

246 16 0
                                    

Colin

Sprawdziłem ostatni raz czy zamknąłem dokładnie pokój i ruszyłem w stronę schodów z torbą szkolną na ramieniu. Tak, zamykam swój pokój na klucz. Trochę dziwne i paranoiczne ale nienawidzę, jak ktoś grzebie mi w rzeczach. A przy trójce rodzeństwa jest to nieuniknione.

Będąc już w kuchni chwyciłem jabłko z blatu, przywitałem się ze zgromadzonymi tam domownikami i spokojnie ruszyłem do wyjścia. Nie planowałem dzisiaj posiłku więc ten zacny owoc powinien mi jak najbardziej wystarczyć. Gdy ubrałem na nogi czarne martensy i obejrzałem w lustrze. Rude, roztrzepane, dokładnie podgolone po bokach włosy, zdobiły naturalnie szczupłą twarz o ostrych rysach. Spod grzywki wyglądały ciemne oczy. W lewym uchu błyszczał mały, czarny tunel. Oprócz tego miałem na sobie czarne spodnie z dziurami na kolanach, koszulkę z nadrukiem czaszki tego samego koloru i ramoneskę w motocyklowym stylu. Całość dawała mi mocno rockowego stylu, a to lubiłem najbardziej. Chciałbym być tak śmiały jak moje stroje, przemknęło mi przez myśl. A tymczasem zdarza mi się przestraszyć groźnego tonu bibliotekarki.

Nie byłem zbyt wysoki, co zresztą nie dodawało pewności siebie. Niecałe 1,7m ale za to nadrabiałem ciałem, byłem szczupły ale wysportowany. Lubiłem się ruszać, nawet jeśli dopadało mnie lenistwo to mój dobry kumpel Zach zaraz wyciągał mnie na jakieś akcje, po których zawsze miałem zakwasy. Uwielbiałem tego sadystę.

Poprawiłem jeszcze włosy i ruszyłem do szkoły. Nie miałem daleko, bo jakieś 15min pieszo co było niezwykłe jak na tak wielkie miasto. Już na miejscu czekał na mnie właśnie Zach. Niewysoki blondyn, ubrany w jasne jeansy i błękitną koszulkę opinającą jego umięśnione ramiona. Kurtkę miał przerzuconą przez ramie, bo jemu zawsze jest ciepło. Kolorystycznie to moje przeciwieństwo. Jest jak seksowny aniołek, na którego leci każda laska. A jego cięty i wygadany pysk tylko mu w tym pomagał.

Przybiliśmy piątkę na powitanie i natychmiast zaczęliśmy gadać o pierdołach. Taki klimat lubiłem. Przy Zachu nie czułem się niekomfortowo, mogłem jawnie i bez krępacji wydawać opinie na każdy temat. On jako jedyny, poza rodzina wiedział o moim „dziwnym" hobby. Dla niego bynajmniej nie było to dziwne, a raczej brzmiało jak początek niezłej historii, której bohaterem raczej nigdy się nie stanę.

-Colin wiem, że urodziny masz dopiero w przyszłym miesiącu...- Zaczął w którymś momencie mój towarzysz. Byliśmy już pod salą, w której zaraz miała rozpocząć się lekcja matematyki. Usiedliśmy w swoich ławkach i czekałem posłusznie aż Zach postanowi kontynuować.- Ale pomyślałem, że przepuszczenie takiej okazji byłoby grzechem. Pozwól, że dam Ci twój prezent trochę wcześniej...- Na te słowa wyciągnął z torby przed sobą dwa małe kartoniki. Uniosłem brwi zaskoczony.

-Koncert?- Spytałem serio ciekawy. Uwielbiałem takie zbiorowiska, tam każdy był bezimienny.

-Tak, i to nie byle jaki koncert! The Large Roses postanowili zagrać kameralny koncert! Będzie może kilkadziesiąt osób, każdy będzie mógł zamienić słowo z muzykami i zgadnij kto ma dwie wejściówki i zaraz zarobi wielkiego przytulasa?!- Rzuciłem mu się w ramiona i mocno wyściskałem. Inne osoby z klasy były przyzwyczajone do naszego dziwnego zachowania wiec się tym nie przejmowałem. Możliwość rozmowy z doświadczonymi muzykami było czymś dla mnie niezwykle ważnym. Mógłbym spytać się o cokolwiek, zobaczyć ich w pracy, zaciągnąć rady. Na pewno nie stałbym się taki jak oni ale skorzystam z tego choćby w najmniejszym stopniu.

-Zach jesteś wspaniały! Nie wiedziałem, że tak dobrze mnie znasz.- To było bardzo miłe. Prócz niego nie miałem raczej zbyt wielu znajomych, nikomu raczej nie chciało się walczyć z moją nieśmiałością i nie doczekiwali normalnej, szczerej rozmowy. Tak to niestety czasem bywa, c nie?

-Jasne, że cię znam debilu. Jak się już otworzysz to robi się z ciebie niezła gaduła.- Zaśmiał się, a ja popatrzyłem na niego oburzony. Bezczelny gnojek mnie obraża.

-To kiedy ta impreza?- Spytałem ignorując jego chichoty.

-Dzisiaj! Przyjadę po ciebie o 19, umaluj się ładnie dziewczynko bo załatwiłem ci spotkanie z bogami!- Krzyknął ale zaraz musiał zamilknąć bo do Sali weszła nauczycielka. Zapowiada się wspaniały dzień!


Elo pomelo

Raczej krótko bo tylko 645 ale chciałam, żeby coś sie już tutaj pojawiło. Dobranocki i buziaki :*

Wewnętrzny blask IbxbIWhere stories live. Discover now