4

178 15 6
                                    

I bum! 2000 słów? Bardzo proszę już przynoszę!

Ian

Cały tydzień dłużył mi się niemiłosiernie. Każdego wieczoru dawaliśmy występ aby zaraz po nim ruszyć pod kolejny adres. Teraz na szczęście wracamy do LA. W końcu odpocznę od tej ciągłej bieganiny. I zobaczę się z Colinem. Naprawdę cieszyłem się z tego spotkania. Nowo poznany chłopak bardzo mnie zaintrygował. Tak jak mówiła Suzi- coś w nim było.

-Hey! „Rabitto" wrzucił nowy odcinek! Choć zobaczyć!- Usłyszałem za sobą krzyk perkusisty, Eryka, za plecami. Byliśmy właśnie w drodze powrotnej, leżałem rozwalony, z jedną nogą przerzuconą przez fotel przede mną. Posłusznie jednak wstałem i przesiadłem się na miejsce tuż koło niego. Nad moim ramieniem zawisła Susana, a Paul, ten dupek, gitarzysta nawet nie raczył zareagować.

-Co za idiotyzm.- Usłyszeliśmy, zanim Eryk zdążył wcisnąć Play.- Jesteście zespołem znanym na całym świecie, a zachwycacie się jakimś kolesiem, który nawet nie ma jaj, żeby pokazać twarz. Dla mnie to zero, nie artysta.- Krytykował Paul a ja tylko wystawiłem środkowy palec w jego kierunku. Naprawdę, gdybyśmy go nie potrzebowali, już dawno wyleciałby z zespołu. Zadufany w sobie dupek.

-Ten „nie artysta" nabija tyle wyświetleń co nasz najnowszy singiel, a do tego wymiata na tej gitarze jak maszyna! I to lepiej od ciebie!- Odpysknęła dziewczyna za mną i kompletnie zignorowała lecące w jej kierunku wyzwiska.- Puszczaj no!

Na ekranie mogliśmy już po chwili zobaczyć dobrze już nam znane pomieszczenie. Najzwyklejsze, zagłuszone, czarne ściany, Szklana bariera, stojak z gitarą, konsola i niewielka perkusja w rogu. Na ścianie wisiał plakat, który autor filmu zmieniał w zależności od tego, jaki styl muzyki akurat przedstawiał. Tym razem był to bardzo znajomy obrazek.

-To nasz plakat!- Krzyknął Eryk. Faktycznie, mogliśmy dostrzec wyraźnie nazwę i nasze podobizny wykonane w starym stylu. Wykonali go właśnie na ostatni koncert w LA. Szczerze, był to, od niedawna i za sprawą pewnej osoby, jeden z moich ulubionych.

Z laptopa, bo to na nim oglądaliśmy nagranie, poleciały pierwsze nuty. Muzyk się nie cackał, od razu zaczął z grubej rury. Szybka melodia, ostre ruchy, lekko ugięte i szeroko rozstawione nogi. Pełen profesjonalizm i żywa pasja. Patrzyłem, jak na twarzy chłopaka pojawia się lekki uśmiech i wtedy poznałem tą melodię.

Była to piosenka, którą graliśmy po raz pierwszy właśnie w LA. Była jednak znacznie przekonstruowana, artysta dał dużo od siebie i zrobił chyba dziesięć razy więcej ruchów ani razu się nie myląc. Ten osobnik nie bawił się w subtelności. Kamera przeskoczyła kilka razy. Prócz gitary, można było usłyszeć też basową i perkusję, której dźwięk chłopak nagrał zapewne wcześniej by wszystko potem razem skleić. W każdym filmiku działo się podobnie i w kluczowych momentach można było zobaczyć go przy tych instrumentach. Nie można było wyjść z podziwu.

-To pieprzony, Gitarowy Terminator!- Mruknęła Susana zasłuchana, wisząc już całkowicie na oparciu mojego fotela, aby znaleźć się jak najbliżej ekranu. Pokiwałem głową na przyznanie racji. Gdyby ten chłopak zechciał zrobić karierę...

-Markus!- Krzyknąłem a moi towarzysze aż podskoczyli. Menadżer, siedzący obok kierowcy odwrócił się na dźwięk swojego imienia.- Może wywalimy Paula z zespołu i weźmiemy tego dzieciaka?- Na moje słowa wszyscy, prócz oczywiście Paula, parsknęli śmiechem.

-Ty dupku, serio myślisz, że mnie kimś zastąpisz?- Ze swojego siedzenia poderwał się gitarzysta. Był już serio wściekły. Stanął jak do walki i już by ruszył w moją stronę, ale menadżer, który również podniósł się ze swojego siedzenia, chwycił go za ramię.

Wewnętrzny blask IbxbIWhere stories live. Discover now