Ian
Wszędzie wokół można było usłyszeć pospieszne nawoływania i krzyki. Ludzie w lekkiej panice biegali między pokojami, jedni ze sprzętem, inni obładowani kolorowymi strojami. W powietrzu unosił się zapach kawy i jedzenia na wynos. Samo życie.
Na wielkiej, beżowej kanapie, z bezczelnie rozwalonymi na cztery strony świata kończynami, leżałem ja- Ian McCaller. Niespecjalnie przejmowałem się całym zamieszaniem. Jechaliśmy tutaj prawie cały dzień, a każdy wie, że w żadnym busie nie da się porządnie wyspać. Zwłaszcza z tak ześwirowanym i wiecznie drącym mordy zespołem.
- Kurwa Ian! Rusz dupę do charakteryzatorki bo za pół godziny wychodzimy na scenę. Saport już się zaczął!- Jak na zawołanie nad moją głową rozbrzmiał wkurzony głos. Uchyliłem powieki i zobaczyłem wściekle wykrzywioną twarz Susan- gitary basowej. Jej długie, czarne włosy ułożone były w dwa wielkie koki, mocny makijaż i fantazyjny strój zdecydowanie nadały jej charakteru Lolity. Urocza, idealnie ukryła swoje prawdziwe ja mściwej suki. Kocham ją, ale czasem...
-Jeszcze dziesięć minutek...- Mruknąłem sennie i zbyłem ją machnięciem ręki. Ta fuknęła wściekle.
-Żadne dziesięć, nawet dwóch nie dostaniesz. Wstawaj bo nie zdążysz się przebrać z tych łachów!- Wskazała na mnie pogardliwie. Na to podniosłem się do siadu. Oj nie nie, nikt nie będzie mi mówił, że się ubrać nie umiem.
-Zaraz, sam to wybrałem. Po co mam się przebierać? Wyglądam dobrze. Poza tym już się wymięło i jest mi milutko...- Posłałem jej szczenięce spojrzenie żeby dała mi już spokój. Byłem w tym stroju od rana, zrobiło się w nim zdecydowanie za wygodnie, żebym miał na koniec dnia się przebierać, bo ktoś ma takie widzimisie.
-Ty wieśniaku... Idź się chociaż pokazać tej dziewczynie. Niech ona się z tobą męczy.- Po czym odeszła dumnie w swoją stronę. Zerknąłem na zegarek i westchnąłem. Pospałbym jeszcze kilka minut. Ale posłusznie wstałem i poszedłem do pokoju obok, pełnego ubrań, dodatków i butów. Stanąłem przed lustrem i przyjrzałem się sobie krytycznie.
Na wysokim, atletycznym ciele mogłem zobaczyć czarne spodnie z dziurami i cienkim łańcuchem na prawym biodrze. Wytatuowane ramiona wystawały spod podciągniętej marynarki, pod którą miałem luźny podkoszulek z jakimś randomowym nadrukiem. Wszystko, prócz podkoszulka było czarne, a on sam biały. Na nogach miałem czarne martensy z żółtą podeszwą, a na głowie istny chaos czarnych, gęstych włosów. W rzeczywistości miałem grzywkę ale teraz nijak nie było można jej dostrzec. Wykrzywiłem szczupłą twarz i obróciłem zielone oczy w stronę ekipy.
Młodziutka, żywiołowa charakteryzatorka pocmokała tylko nad moim wyglądem i bez słowa kazała mnie uczesać. Ubrań na szczęście nie musiałem zmieniać, choć wydawało mi się, że na jej decyzji zaważyło moje ostrzegawcze warknięcie, gdy chciała poprawić mój zacny outfit. Jestem swoim osobistym stylistą i nie dam się ubierać jak lalka.
-Dobra dzieci, koniec zabawy, zbierać zabawki i wypad na scenę!- Do pokoju wpadł menadżer zespołu, ciemnoskóry, wysoki, niesamowicie energiczny szaleniec. Jego łysa głowa błyszczała w świetle lamp, a bezwstydnie błękitny garnitur idealnie opinał szczupłe ciało. Facet miał swój styl i ogromne pokłady cierpliwości, co niejednokrotnie wywoływało mój podziw.
Już gotowy, ruszyłem wolno w stronę wyjścia na płytę. Jako wokalista wychodziłem jako ostatni. Czekałem, aż pierwsze brzmienia gitary akustycznej dotrą do mnie, tuż za kurtyną. Zacząłem cicho nucić słowa mojej ulubionej piosenki i przy akompaniamencie krzyków widowni ruszyłem na scenę dać z siebie wszystko.
Elo pomelo
Sorrki, że takie trochę krótkie ale takie szycie, co poradzić.
Lepsze to niż te wszystkie Prima Aprillis tu na Wattpad. Tylko puste rodzialiki chwytam, hlip hlip ;-;
Później postaram się pisać w jednym rozdziale więcej niż jedną perspektywę. Także tego, buziaki :*
YOU ARE READING
Wewnętrzny blask IbxbI
RomanceRozdziały będę wstawiać raczej często, w tygodniu co najmniej raz jak się uda! Colin jest niesamowicie utalentowanym ale nieśmiałym nastolatkiem. Ian jest światowej sławy wokalistą, który szuka prawdziwej przyjaźni. Przez zupełny przypadek ich losy...