Godzina 24.15.
Obudziła mnie wiadomość od Maxa, kurwa nie miał już kiedy napisać.
Max: " Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale byłam w pracy. "
Ja: " Nie no spoko nic się nie stało, ale obudziłeś mnie właśnie! "
Oczywiście byłam strasznie wkurwia po pierwsze o to, że nie napisał mi od razu, a po drugie o to, że mnie obudził.
Szybko dostałam odpowiedź. "Przepraszam jeszcze raz. Nie chciałem Cię obudzić, idź dalej spać, bo chyba jutro do szkoły idziesz. Prawda? "
Ja: " No raczej idę, chyba że będę mieć zjebany humor to nie pójdę. "
Max: " Musisz iść, a teraz już idź spać. Dobranoc, do jutra. "
Ja: " Oh dobranoc. "Godzina 7.00.
Spojrzałam na telefon i stwierdziłam, że jednak dzisiaj nie pójdę do szkoły, bo mi się po prostu nie chce. Nie żebym miała zły humor, ale miałam zjebane lekcje dzisiaj.
Wstałam poszłam i codziennie te same czynności. Wybór ubrań, łazienka i makijaż. Zrobiłam wszystko w przeciągu 20 minut i weszłam na messangera, żeby napisać do Maxa.
" Hej Maxa, co dzisiaj robisz? "
Był akurat aktywny więc szybko odpisał:
" Hej. Hmm dzisiaj chyba nic nie będę robić. Stało się coś, że pytasz? "
Ja: " Nie nic się nie stało, ale można by było się spotkać i poznać się bliżej "
Max: " O świetny pomysł! A to co dzisiaj do szkoły nie idziesz? Masz zły humor? "
Ja: " Nie, po prostu dzisiaj mam lekcje, których nie lubię i nie chce mi się iść do szkoły. "
Max: " No dobrze. To gdzie się spotkamy i o której? "
Hmm teraz gdzie by się tu z nim spotkać. Może w parku, który uwielbiam. Tak świetny pomysł! Ale teraz jeszcze godzina. Może dziesiąta, żeby zdarzył się ogarnąć.
Ja: " Możemy spotkać się w parku o dziesiątej. Pasuje Ci? "
Max: " Jasne! To do zobaczenia! "
Ja: " Do zobaczenia! "Wzięłam plecak, żeby niby było, że idę do mojej ukochanej szkoły i ten sarkazm. Zeszłam na dół i z ust mojej mamy usłyszałam słowa: " Lisa, co ty dzisiaj tak ładnie jesteś ubrana? Wybierasz się gdzieś po szkole? "
Byłam ubrana w czarną obcisłą sukienkę i byłam dosyć mocno pomalowana.
- Nie mamo, idę do szkoły. - odpowiedziałam szybko i tradycyjnie założyłam czarne adidasy.Przez pewnien czas siedziała na ławce, a była dopiero godzina dziewiąta. Musiałam jeszcze godzine czekać na Maxa, więc wyciągnęłam paczkę fajek i zobaczyłam, że mam ostatnie dwa papierosy. Oczywiście miałam za co je kupić, bo wiecie hajs od rodziców, żeby nie było, że się o mnie nie troszczą, śmieszne. Poszłam do pobliskiego kiosku, w którym zawsze, kupowałam papierosy, Pani z tego kiosku wiedziała, że pale więc sprzedała mi bez problemu.
Po dwudziestu minutach siedzenia z powrotem na ławce usłyszałam dźwięk wiadomość, była ona od Maxa. " Jesteś już w parku? "
Odpisałam szybko : " Tak, jestem tu już od ósmej... "
Max: " Jeju, czemu od tej godziny tam jesteś?"
Ja: " Bo niby poszłam do szkoły haha. "
Max: " Haha dobra ja zaraz będę, a dokładnie gdzie jesteś? "
Ja: " Naprzeciwko stawu na ławce "
Max: " Okey, minutka i jestem. "O jezu on tu zaraz będę, co ja mam zrobić?
Wyciągnęłam papierosa i go odpaliłam, ludzie, którzy przechodzili dziwnie się na mnie patrzyli, zapewne przez to, że taka młoda, a już pali. W sumie to wyjebane.Spojrzałam w prawo i zobaczyłam chłopaka idącego w moją stronę i moje serce zaczęło szybciej bić. Stanął przede mną niebieskooki blondyn, a ja wstałam i chciałam się z nim przywitać, ale on nagle wyciągnął telefon i zaczął rozmawiać przez niego. Poczułam się zignorowana, ale pomyślałam, że może było to coś ważnego. Usłyszałam przypadkiem jak mówi: " Tak ślicznotko, będę o czternastej u Ciebie... "
Wkurwiłam się, bo tu mi pisze czy ma szanse u mnie a tu słyszę takie coś. To było żałosne w chuj. Odpaliłam kolejnego papierosa i poszłam stamtąd. Za, chwilę słyszę wołanie:
- Lisa, poczekaj to nie tak jak myślisz.
Poszłam dalej nie zwracając na niego uwagi, podbiegł do mnie i mnie złapał za rękę, wyrwałam się i szlam dalej, bo po tym co usłyszałam nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego.
- Lisa, proszę wysłuchaj mnie! - krzyknął, więc stwierdziłam, że się zatrzymam i wysłucham tej ściemy.
- To dzwoniła moja najlepsza przyjaciółka. Mówimy tak do sobie zawsze. Ona ma już chłopaka, a ty mi się strasznie spodobałaś i chciałem może kiedyś z Tobą być, ale nie wiem czy zgodzisz się po tym co przed chwilą usłyszałaś.Stałam tak przed nim i nawet mnie to nie ruszylo, ale po chwili wymusiłam z siebie te słowa:
- Myślałam, że jesteś jakimś normalnym chłopakiem, a okazałeś się dupkiem. Nie słyszałam nigdy, żeby jacyś przyjaciele mówili do sobie "ślicznotko, kochanie " itd.
- No dobra, to nie jest moja przyjaciółka, to jest moja dziewczyna.
- SPIERDALAJ! Nie chce Cię znać!
I pobiegłam przez siebie zapłakana, po jakiś pięciu minut zatrzymałam się, aby się trochę uspokoić i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
- Halo. Lili nie uwierzysz co się stało. - powiedziałam zapłakakany głosem.
- Jeju Lisa czemu ty płaczesz?
- Bo spotkałam się z Maxem, ale on okazał sie chuje. Nienawidzę go za to co przed chwilą zrobił.
- Opowiadaj.
Opowiedziałam jej całą sytuację, która się wydarzyła, a ona mi tylko powiedziała tyle:
- Wiesz co Ci powiem? Mało interesują mnie twoje problemy miłosne. Nie dzwoń do mnie z takimi problemami! - i się rozłączyła.Ja jej kurwa pomagałam, wspierałam ją, a ona teraz mi się tak odwdzięcza. Niech spierdala teraz z mojego życia. Napisalam jej SMS o treści: " Wiesz co Lili, ja Ci zawsze pomagałam a ty masz teraz na mnie wyjebane. Byłaś na prawdę najlepsza przyjaciółką jaką mogłam mieć, a tu nagle okazałaś się wredną szmatą. Nie dzwoń i nie pisz do mnie. Pozdrawiam xd ". Nie dostałam juz odpowiedzi na tą wiadomość.
Wróciłam do domu tak jak zwykle czyli o czternastej pięćdziesiąt. Mama zauważyła, że byłam trochę rozmazana, więc zapytała:
- Lisa czemu jesteś rozmazana? Płakałaś?
- Nie Mamo, chyba coś zaczęło kwitnąć i zaczęły mi oczy łzawić.
Od razu pobiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju.
CZYTASZ
If something else will be?
Teen FictionKażdy z nas marzy o szczęśliwym związku. Ty też o nim marzysz, prawda? O relacji pełnej miłości, troski i zaufania, gdzie sprzeczki są raz na kilka miesięcy i nic nie psują. Tę chęć potęguje widok zakochanych par na ulicach, reklamach i teledyskach...