3|demesne

613 80 24
                                    

Dzień jak co dzień, piękna Azjatka i dużo większy, na pewno nie jej cień,  przemierzali park

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dzień jak co dzień, piękna Azjatka i dużo większy, na pewno nie jej cień,  przemierzali park. Bezchmurne niebo i jasne słońce, piękna pogoda. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać by nie iść tym razem na uczelnie na piechotę. W uszach grała jej ulubiona muzyka i myśl, że spotka przyjaciela. Gwar i dużo różnych rozbawionych i tych mniej głosów. Z lekką niechęcią ściągnęła słuchawki i ruszyła do swojej szafki. Nikt nie przejął się jedną nową twarzą na uczelni, w końcu są tutaj dla siebie.

Szkoła, przypominała swoim wyglądem bardziej zamek, z czerwonej cegły, odnawianej pewnie kilkanaście razy. Od razu było widać, że jest ona z tych wyższych sfer, a uczniowie wychodzący lub wchodzący do budynku, oddawali sobą wysoką klasę. I tu była ona, zagubiona studentka, która po przez życzenie swoich rodziców, postanowiła zniszczyć swoje marzenia i pójść drogą medycyny, ciągnąc przy tym ze sobą swojego jedynego przyjaciela. 

Otworzyła niebieskie drzwiczki i poczuła niewielkie lecz silne dłonie obejmujące ją w tali. Uśmiech wkradł się na jej malinowe usta, a ona sama oplotła dłonie chłopaka swoimi. Dobrze wiedziała kto to, codziennie witając się z chłopakiem przez właśnie taki sposób. 

Ciepłe objęcia chłopaka, zdawały się być kojące dla jej przygaszonej duszy. Wielu mogło myśleć, że są parą, ona jednak nie widziała w tych drobnych zadaniach nic co by na to wskazywało. Była pewna, że chłopak myśli o niej, jak o siostrze, więc sama nigdy nie wychodziła po za sfery takiej relacji. 

 - Jimin. - Wyszeptała, obracając głowę by zobaczyć jego uradowaną twarz. Chłopak zdawał się być w o dziwo świetnym nastroju, uśmiechając się do tego momentu, gdzie jego oczy zniknęły tworząc sobą dwa księżyce. 

- We własnej osobie. - Odpowiedział, jednym ruchem obracając ciemnowłosą, tak by stykali się klatkami. Nie widział w tym nic złego, tłumacząc to sobie, że chłopak od zawsze lubił kontakt cielesny. - Jak moja ulubiona dziewczyna się trzyma?

- Jakbyś jeszcze rozmawiał z innymi dziewczynami niż ja.  - Skomentowała po cichu, szybko żałując tego, gdyż Jimin wydawał się wcale nie zadowolony z tego komentarza. Podniósł jedną brew, patrząc na nią, jakby próbując upewnić się w tym, że dobrze usłyszał. -  Co? Coś słyszałeś? to chyba te wiatry. 

- Yhm, zaraz je chyba naprawdę poczujesz. - Oznajmił, uśmiechając się zwycięsko. Na zdezorientowany wzrok dziewczyny, tylko szerzej się uśmiechnął, podnosząc swoją dłoń, w której zwisały pęk kluczy. Lia z przerażenia otworzyła szerzej oczy, obserwując zwisający metal w rękach Parka. 

- Pfff, myślisz że się na to nabiorę? Moje klucze są bezp...-

- Sprawdź. - Rozkazał, przerywając jej w połowie. Dziewczyna szybko zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie, nie natrafiając niestety na wymieniony wcześniej przedmiot. Po raz kolejny raz tego dnia, zamarzła w totalnym szoku, podnosząc swoją głowę, tak by widzieć usatysfakcjonowany wyraz twarzy swojego przyjaciela. 

íncredíble creatíon ✫ Kim Taehyung ✫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz