2. First diaper

310 27 5
                                    

Sam jeszcze nie wrócił, a ja odkryłam, że Dean nie był spokojnym bobasem. Teoretycznie jego ciało miało ponad rok, ponieważ potrafił samodzielnie, powoli chodzić. Na moje nieszczęście ciągle siedział w kuchni, co znaczyło, że jest niewyobrażalnie głodny. A co ja mogłam wymyślić, nie mając ani grama mleka, ani butelki. Po chwili przestał prosić o jedzenie, ale za to zaczął wyciągać malutkie dłonie do góry, przez co musiałam wziąć go na ręce. Wtedy również usłyszałam donośny trzask drewnianych drzwi prowadzących do naszego pokoju, a następnie Sama, który wszedł do minimalistycznych rozmiarów kuchni, trzymając dwie ogromne  siatki oraz wielką paczkę pieluch pod pachą.

- Kusiło mnie żeby kupić mu różowe ubranko, ale niech zna moją litość. - mały Dean pomachał do brata piąstką.

- Jest strasznie uroczy jak się złości. Chociaż mogłeś kupić różowe. Wtedy moglibyśmy zrobić zdjęcie i móc szantażować go do końca życia. - wtedy Winchester rączką uderzył mnie w prosto w pierś. - Jeśli jeszcze raz tak zrobisz to już nigdy w życiu z tak bliska nie zobaczysz cycków. Mogę ci to obiecać, mały szarlatanie.

- To zadziałało. Wow, masz rękę do dzieci.

- Nie do dzieci, tylko do Deana.

Od ponad dwóch godzin, mały Winchester spokojnie spał w swoim łóżku. Wraz z Samem spożytkowaliśmy ten czas, szukając sposobu na zdjęcie klątwy.

- Czujesz to? - zapytał Sammy. - Czy Dean się... fuuuj.

- Dobra, rozumiem aluzje. Mam przewinąć.

- Dzięki. - szeroko się uśmiechnął, po czym ponownie wrócił do przeszukiwania ksiąg.

- Się tak nie ciesz. Wraz z bratem jesteście mi za to dłużni. Wyrzucisz tę pieluszkę. - ostrożnie przemyłam Deana chusteczką nawilżającą. - Za to naprawdę należy mi się nagroda. Trzymaj. - podałam Samowi zużyty i brudny materiał.

- Ale ja... - wskazał palcem na księgę.

- Teraz! - Dean zaczął ponownie wyciągać rączki w moją stronę, na co ja wpadłam na ciekawy pomysł, ponieważ ciche gaworzenie zmieniało się w krzyk.

- Czemu on płacze?

- Jak Deanowi coś nie pasuje zawsze musi dać o tym znać. Najwyraźniej niezależnie od wieku.

- Racja. - potaknął i wyszedł wyrzucić śmieć.

Niemrawo oraz niezręcznie postanowiłam ubrać swojego przyjaciela, który był kilkunastomiesięcznym dzieckiem, aby wyjść z nim na chwilę, ponieważ to była część mojego planu. O dziwo Sam kupił mu idealnie pasujące spodenki, koszulkę i buciki.

- Gdzie idziesz? - zapytał Sam, wracając z dworu, ponownie zasiadając przy stercie książek.

- Tam, gdzie się uspokoi.

- Do baru? - w tonacji głosu dało się wyczuć jak walczy ze sobą, aby się nie zaśmiać.

- Tam akurat to ja mam ochotę iść. Nie, do lepszego miejsca.

Miałam małe trudności z zamknięciem drzwi, ale chwilę później zza nich usłyszałam głos Sama, który stwierdził, że wyręczy mnie w tej sprawie.

- Jakiego Pani ma słodkiego synka. - spojrzałam z niedowierzaniem na starszą kobietę, będąca widocznie zaciekawiona brzdącem.

- Syn... - Dean zaczął się cicho podśmiewywać. - Tak, tak wyszliśmy, ponieważ mały był strasznie niespokojny.

- Kiedyś byłam na Pani miejscu. - Winchester ponownie zaczął krzyczeć.

- Przepraszam, chyba chce już iść. Do widzenia. - uśmiechnęłam się do kobiety, po czym szybko zaczęłam schodzić po krętych schodach. - Jeśli zrobiłeś to celowo, to naprawdę ci dziękuję. - nieświadomie cmoknęłam Deana w czubek głowy. Dopiero kilka sekund później zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. - Nie przyzwyczajaj się.

Innocent Dean || SupernaturalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz