- I tak przedstawia się mój genialny plan.- zakończyłam z uśmiechem na ustach.
Odpoczywaliśmy właśnie w cieniu prowizorycznego namiotu. Było południe i tylko skończony idiota podróżowałby teraz przez pustynię.
- Cóż to dosyć ryzykowne...- zaczęła spokojnie Sara, mama Noah.
-Nie ma mowy!- wypalił od razu chłopak- Przecież ona cię zabije!
- Nie, jeśli się do mnie nie zbliży. Tak, jak ci tłumaczyłam, zasadzę się na nią przy rzece w zaroślach. Pokażę się na kilka sekund i kiedy podejdzie wezwę rzekę...
-Nie zgadzam się! Jeszcze wczoraj leżałaś bez życia bo nadużyłaś swoich zdolności, kolejna taka akcja może cię zabić!
-To co proponujesz?!- wstałam i to był mój błąd, bowiem namiot był baaardzo niski.
Zachwiałam się i upadłam na ciepły jeszcze piasek.
-Głupi sufit.- mruknęłam pod nosem- Wobec tego co mam zrobić? Megan i Fobos dopadnom nas prędzej, czy później, nie uciekniemy im.
-Ale to nie jest powód żebyś szła na pewną śmierć.- upierał się Noah, ale teraz mówił jednak dużo spokojniej- Pójdę z tobą.
-Co?!- powiedziałyśmy z Sarą jednocześnie.
-Będzie lepiej jeśli będziesz kogoś przy sobie miała, tak dla bezpieczeństwa. Gdyby twój plan się nie udał zawsze mogę ci pomóc.
-Noah,- zaczęłam, czułam się trochę, jakbym gadała do ściany- pamiętasz, jak wczoraj opisałam ci mój sen...
-Wizję.- poprawił mnie.
-Mniejsza. Pamiętasz?
Kwinął głową na potwierdzenie. Wczorajszej nocy opisałam im wszystko. Wizję Megan i przerażającego psa imieniem Fobos. Moje spotkanie z Dianą i to czego się od niej dowiedziałam.
-Otóż Megan wyraźnie zaznaczyła, że, uwaga cytuję: Chłopak jest mój. Bynajmniej nie chodziło jej o to, że czuje do ciebie mięta. Ośmieszyliśmy ją w jej własnych oczach. Ja powiedziałam prawdę o jej pasożytniczym żywocie na łasce Seta, a ty zablokowałeś jej cios. Ona teraz chce zemsty, a na tobie w szczególności.- wskazałam go palcem- Poza tym, ma psa, który wyczuje obecność jeszcze jednej osoby i twoja rola sekretnego strażnika, już nie będzie taka sekretna.
Zakończyłam mój wywód.
-Nie wyczuje mnie.- upierał się przy swoim.
Czułam, że zaraz wybuchnę. Odwalam tu piękny monolog, a on... tak po prostu... agh! Zero szacunku dla mówcy!
Tymczasem matka Noah patrzyła na nas z anielskim spokojem i czekała cierpliwie aż skończymy. Jak ona to robi?
-Niby, jak ma cię nie wyczuć?!- ciągnęłam.
-Użyję błota i roślin, które rosną w pobliżu rzeki, aby ukryć swój zapach.
...No, geniusz!
- Ok. Zgadzam się, ale tylko dlatego, że naprawdę bardzo chce zobaczyć, jak smarujesz się błotem i mieszanką ziółek.- uśmiechnęłam się.
-Idę z wami, dzieci.- odezwała się Sara.
Czułam, jakby ktoś mnie trzasnął w twarz. Cała moja idea planu, w którym oni są bezpieczni poszła się bujać, ale o ile na Noah mogę się bez konsekwencji wydrzeć, tak na tę kobietę nie jestem w stanie się nawet zezłościć.
-Mamo, ale...- zaczął Noah.
-Żadnych, ale- powiedziała Sara i wyciągnęła z obszernego rękawa swojej sukni krótki miecz.
Nie powiem, w tamtym momencie byłam w szoku.
-Skąd pani...?
-Dziecko, przez osiem lat musiałam sobie jakoś radzić z fanatykami Seta. Nie wiem jakie umiejętności posiada ta cała Megan, ale chyba mam jakieś szanse, jeśli wykorzystam efekt zaskoczenia.- uśmiechnęła się do mnie.
Miałam złe przeczucia, ale kompletnie zignorowałam je w tamtym momencie. Sara uśmiechała się tak ciepło, ale oczy miała smutne, jakby godziła się ze swoim losem. Noah był zdeterminowany:
-To, jak Lauren? Pozwolisz sobie pomóc?
-Słuchajcie, zrobimy tak...🌊🐔🌊
[Perspektywa Megan]
Przez cały dzień pogini za tą małą wiedźmą zaszliśmy dosyć daleko. Ja i nasz główny tropiciel Fobos, który (jak twierdzi Set) jest najlepszym psem myśliwskim po tej stronie globu, znajdowaliśmy około kilometra przed głównym oddziałem pościgowym. Całość przypominała pardziej polowanie niż pościg i patrząc na Fobosa, obecnie odpoczywającego koło mnie, miałam wrażenie, że nie jest on tu jedynym psem myśliwnskim. Siesziałam właśnie na macie i pisałam właśnie raport dla Dejmosa - dowódcy oddziału i naszego "głównego myśliwego". Zdążyłam szczerze znienawidzić tego mężczyznę. Oficjalnie pomagałam mu z rozkazu Seta i tylko przed Setem odpowiadałam, Dejmos powinien się ze mną liczyć, tymczasem spojrzenie jakim na mnie patrzył i uśmiech jaki mi posłał sugerował, że mnie jawnie lekceważy.
-Bo co, bo jestem młodsza? Bo jestem dziewczyną?!
Fobos uniósł swój wielki czarny łeb i spojrzał na mnie swoim czerwonym okiem. Wiedział, że to co mówię nie jest niczym istotnym, a jednak słuchał. Zdumiewa mnie inteligencja tego psa. Kiedy nie tropi jest trochę mniej przerażający, ale ciągle nie mogę odpędzić od siebie myśli od jego brakującego oka. No i nie da się ukryć faktu, że jest wielki, ta smarkula Lauren mogłaby na nim jeździć, jak na kucyku.
-Odpoczywaj- powiedziałam- za jakieś 3 godziny znowu wyruszymy.
I wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam, ten ogromny pies, maszyna do zabijania położył głowę na moich kolanach. To było co najmniej dziwne. Pies myśkiwski powinien się tak zachowywać? Wtedy spojrzałam znowu na jego brakujące oko, na bliznę zdobiącą to miejsce i odruchowo doktnęłam karku, teraz miałam tam zbroję, ale oczami wyobraźni widział długą poziomą linię, kara za błędy. Delikatnie pogłaskałam psa po głowie na co on w odpowiedzi zamerdał ogonem.
-Tacy jak my muszą się wspierać.- szepnęłam.
Dokończyłam raport i gestem przwołałam do siebie sokoła i wręczyłam wiadomość.
-Niech Dejmos wie, że jego psy dalej są na tropie.[Od autorki]
Trochę mi zeszło z kolejną częścią. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle:
Jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy. :)
CZYTASZ
Żywioły: Dzieci wody
FantasiaLauren w dniu narodzin została obdarowana mocą kontrolowania wody, jak inni jej podobni. Niestety, dziewczyna w wieku 5 lat zostaje porwana z rodzinnej wyspy Ame przez mężczyznę imieniem Set w wyniku czego trafia do miasta Sol w sercu pustyni. Jak p...