Przez cały ostatni tydzień Mike zachowywał się co najmniej dziwnie. W szkole było wszystko ok, rozmawiał ze mną, śmiał się tak, jakby się nic nie stało. Gorzej było jak zostawaliśmy sami lub z naszymi przyjaciółmi. Wtedy markotniał, wycofywał się z towarzystwa, wolał milczeć ze zmartwionym wyrazem twarzy. Nie powiem, to zachowanie mnie zszokowało, bo nigdy nie zachowywał się aż tak antyspołecznie, a jeśli działo się coś naprawdę poważnego, to zawsze ze mną o tym rozmawiał. Wszyscy zauważyli tą zmianę i zaniepokoili się jego stanem. Nikt jednak nie wiedział, co z tym zrobić, bo powiedzenie tego prosto z mostu nie byłoby dobrym pomysłem, zważywszy na to, że moglibyśmy rozpętać trzecią wojnę światową.
Przemierzając w poniedziałek korytarze, dostrzegłam dziwne spojrzenia chłopaków z drużyny. Wiem, że jestem osobą dość rozpoznawalną, bo oprócz przyjaźni z panem koszykarzem, należałam również w poprzednim roku do samorządu szkolnego, więc wiele osób zna mnie jako organizatorkę szkolnych imprez i akcji, ale jeszcze nigdy nie skupiłam na sobie takiego zainteresowania całej, podkreślam CAŁEJ drużyny. W porze lunchu siedziałam z Niną, Joshem i Anabel, zajadając się pyszną sałatką, która jest specjalnością mojej mamy i zawsze robi jej więcej, żebym mogła wziąć do szkoły sześć pudełeczek dla przyjaciół. W pewnym momencie dosiadł się do nas przygaszony Mikey. Moja ręka już sięgała specjalnej torebki, w której schowane są pudełka, ale jego dłoń skutecznie mi to uniemożliwiła.
- Możemy pogadać? - Skinęłam głową - Ale nie tutaj. Weź swoje rzeczy i jedno pudełeczko i zmykamy.
Posłałam reszcie przepraszające spojrzenie, bo przecież się z nimi nie przywitał ani na nich nie spojrzał i kazałam rozdać sałatkę reszcie, jak tylko się pojawią. Mam nadzieję, że Mike nie uraził ich swoim zachowaniem, nie chcę kolejnych kłótni i spięć pomiędzy nami.
Chłopak narzucił dość szybkie tempo, dlatego ledwo za nim nadążałam, ale po chwili znaleźliśmy się tuż obok jego auta.
- Wskakuj.
- Ty chcesz tak sobie jechać, w środku lekcji? A co twoi rodzice powiedzą na wagary?
- Oni nie mają nic do powiedzenia w tym temacie, a są sprawy ważne i ważniejsze, które potrzebują omówienia bez większej czy mniejszej widowni.
- Dobra, ja już nic nie mówię.
Odwróciłam się w stronę okna i zastanawiałam się, gdzie mnie zabiera i o czym chce mi powiedzieć. Ma jakieś kłopoty, coś się stało, kogoś poznał, może ktoś go w jakiś sposób zranił? Tysiące myśli przebiegały mi po głowie, tworząc jeden wielki mętlik. Zauważyłam znajomą polną dróżkę, która prowadziła do bardzo ważnego, nieodkrytego przez innych miejsca. Mianowicie, kiedy mieliśmy 12, 13 lat, wybraliśmy się na długi spacer - ja, Cody,Ryan, Nina i Mike. wtedy pokłóciliśmy się poważnie z Joshem, Anabel i Ivy, dlatego ich tam nie było. Zagadaliśmy się trochę i nie zauważyliśmy, że dotarliśmy znacznie dalej niż zamierzaliśmy. Nigdy nie byliśmy w tej części miasta, dlatego trochę błądziliśmy, aż natrafiliśmy na polną ścieżkę, z której rozpościerały się przepiękne widoki. Postanowiliśmy iść dalej, gdy natrafiliśmy na polanę, na której rosło parę drzew, ale jedno przykuło naszą uwagę. Mianowicie pod nim znajdowała się stara i zniszczona ławeczka. Miejsce to tak nas urzekło, że postanowiliśmy spotykać się tam częściej, aż wreszcie stało się naszą bazą. Za pierwsze zarobione pieniądze odnowiliśmy ławeczkę i pamiętam jak urządziliśmy mini imprezę, kupując trzy butelki picollo. Z czasem przestaliśmy się tam widywać i tylko Mike i ja nie zapomnieliśmy o tym miejscu. Dlatego możemy tutaj w spokoju porozmawiać w cztery oczy.
Nie zauważyłam nawet kiedy się zatrzymaliśmy, a Mikey otworzył mi drzwi gestem zapraszając do wyjścia. Była wiosna, więc drzewa okrywały drobne białe kwiatki. Usiadłam na ławeczce, chłopak natomiast nie potrafił ustać w miejscu i chodził od drzewa do drzewa. W końcu zatrzymał się przede mną, kucnął opierając swoje dłonie po obu stronach moich nóg.
- Zanim zacznę, proszę cię o jedno. Wysłuchaj mnie proszę do końca, nie krzycz, nie bij, nic nie mów, po prostu posłuchaj. Jasne?
- Tak - szepnęłam przez zaciśnięte ze strachu gardło.
- To zaczęło się już jakiś czas temu. Chłopaki z drużyny zaczęli ciągle o tobie mówić, że chcą do ciebie podbijać i jaka to z ciebie, jak to oni ujęli "dobra dupa", dołączył się do tego Wilson, który cały czas chciał cię zbajerować i zaczęło mnie to strasznie drażnić. No wiesz, zaczęli traktować cię jak przedmiot, trofeum do zdobycia. Miarka się przebrała, kiedy zaczęli robić zakłady kto szybciej cię w sobie rozkocha, stąd te dziwne spojrzenia w twoją stronę. Tydzień temu przed treningiem nie mogłem już wytrzymać i powiedziałem im coś, żeby zakończyć tą całą szopkę.
- Co to było?
- Spokojnie mała, daj mi dokończyć - wypuścił powietrze, przerywając na chwilę opowieść.- Powiedziałem im, że... - znowu się zaciął.- Powiedziałem im, żejesteśmurazemtylkoniktotymniewieiniktmaniewiedzieć.
- Możesz wolniej i wyraźniej? Bo nic nie zrozumiałam.
- No... Żeby dali ci spokój powiedziałem im, że ten... że jesteśmy razem, tylko nikomu nie chcieliśmy na razie o tym mówić. Dlatego Dylan był taki zły, jak mu powiedziałaś, że nie jesteś zainteresowana związkami, utwierdziło go to w przekonaniu, że mówiłem prawdę.
- I to z tego powodu unikałeś rozmowy z nami i chodziłeś taki zły?
- Bałem się po prostu, że się wszystkiego dowiesz i będziesz na mnie wkurzona jak nigdy, wstydziłem się, że stworzyłem takie kłamstwo bez konsultacji z tobą.
Nie mówiąc nic, rzuciłam się na niego i mocno się w niego wtuliłam.
- Brunetko moja, a ja się martwiłam, że ty narkotyki bierzesz, albo sobie kłopotów z prawem narobiłeś. Fakt, że to nie było najmądrzejsze posunięcie i ciężko teraz to będzie wszystko odkręcić, w szczególności, że plotki w naszej szkole szybko się rozchodzą i na twojej głowie będzie ogarnięcie tego bałaganu, ale nie gniewam się bo zrobiłeś to w dobrej wierze i dla mnie. Wiedziałeś, że nie chcę mieć na razie żadnych przygód sercowych.
Wiedziałam, że to nie jest wszystko, ale nie chciałam tego poruszać w tej chwili, i tak dużo już dzisiaj przeżyliśmy. Najważniejsze, że znowu normalnie rozmawiamy i nie ma żadnych spięć.
- To co masz dzisiaj dla mnie dobrego? - Zapytał się Mikey i obydwoje się zaśmialiśmy.
- Sam zobacz, Sherlocku.
CZYTASZ
Słowa zawieszone w próżni
Teen FictionCzyż nie jest tak, że przywiązanie do drugiej osoby jest naszą najgorszą decyzją w życiu?