Dawka druga. 13,5 Szwoleżerów St.

29 3 23
                                    

  W przeciwieństwie do szarych, agresywnych ulic Królestwa, ich baza była przytulna i pełna rodzinnego nastroju.

   Do środka prowadziło tylko jedno wejście - małe, okrągłe drzwi z jasnego drewna. Na ich środku wyryto specyficzny znak. Za jego powstaniem stał Mistrz Gandalf, a w języku czarodziejki był to prawdopodobnie rodzaj zaproszenia. Za drzwiami znajdował się przedsionek z szafą na bron i bliźniaczym przejściem do właściwej części kwatery.

   Zbliżyli się do wejścia, z przyzwyczajenia przyjmując zgarbioną postawę. Owszem, drzwi były małe i niewidoczne, co zdecydowanie sprzyjało lokalizacji kryjówki. Jednak Uczeń nie potrafi zliczyć, ile razy uderzył się w ich górną framugę, nieostrożnie przechodząc. Z resztą nie on jeden.

  Po przekroczeniu progu spojrzał się za siebie. Był to odruch - jeśli wchodzisz do bazy sprawdź, czy nikt cię nie śledzi. Może agentów Elity nie zobaczył, ale za to spektakularne zderzenie Gunnarsen z krawędzią już tak. Zapatrzona w telefon wojowniczka prawdopodobnie poczuła się bezpiecznie, zdjęła maskę i zaczęła SMS - ować z Martinusem. Skutki nieuwagi dało się dostrzec już po ułamku sekundy: dziewczyna wylądowała na podłodze z rozciętą brwią, bez honoru czy zwyczajowej gracji. I choć Uczniowi naprawdę chciało się śmiać, jedno spojrzenie na kieszeń z Malarią skutecznie go uciszyło. Postanowił zamknąć drzwi, a o wydawaniu z siebie dźwięków na razie zapomniał.

  Komarzyca, słysząc łomot upadającego ciała, błyskawicznie wyjrzała z kieszeni jego szaty, po czym z cichym westchnieniem podleciała do rannej.

   - Moja droga, jeśli nie będziesz na siebie uważać, niedługo dostanę zawału. Gdy słyszę łomot czyjegoś truchła z automatu wzdrygam się - zmartwiona zbliżyła się do łuku brwiowego. Samo rozcięcie nie wydawało się straszne. Nawet taki amator jak Uczeń wywnioskował, że to po prostu płytka rana, niestety mocna krwawiąca. Jego domysły potwierdziła Malaria.

   - Jeśli nie chcesz mieć do czynienia z Gandalfem i jej zmartwieniami, musisz dać mi to wyleczyć. Nie jest poważne, ale jakiś ubytek płynów zawsze występuje - mówiąc to, zaczęła poruszać przednimi odnóżami. Odpowiedź na pewno będzie twierdząca, bo chodź Mistrz jest kochana, to ma w zwyczaju przesadzać. Zwłaszcza w kwestii ich bezpieczeństwa.

   - Rób co musisz - Gunnarsen krótko i zwięźle zakończyła temat. Malaria błyskawicznie nakłuła środek rany. Z jej ssawki wyleciał płyn o pięknej, niebieskiej barwie, a całe czoło rozświetliło się tym samym kolorem. Był tak jasny, że Uczeń na chwilę zamknął oczy. Gdy poświata pod powiekami zniknęła i wreszcie mógł je uchylić, było już po wszystkim. Brew bojowniczki wyglądała tak samo jak przed spotkaniem z nieszczęsnymi drzwiami.

  - Skoro wszyscy są gotowi do zdania raportów, zapraszam - nagle za nimi odezwał się władczy, ale zmartwiony głos. Trochę jak mama, która karci dziecko że coś przeskrobało. Niby zła i rozkazująca, a jednak subtelna.

   Cała trójka zgodnie podskoczyła, choć w przypadku Malarii było to bardziej podlecenie w górę. Uczeń, stojący przodem do drzwi, obrócił się, choć i tak wiedział kto wszedł do przedsionka. Stała przed nimi, oświetlona ciepłym blaskiem z pokoju głównego.

   - Przepraszam was, że nie udałam się na patrol - kontynuowała Mistrz, robiąc dla nich miejsce w przejściu. - Ostatnio Elitarne wojska opracowały bardzo skuteczny system namierzania mojej magii - gdy mówiła to zdanie, na jej czole pojawiło się parę zmarszczek. - Kto by się tego spodziewał? Moja potęga obrócona przeciw nam! Jednak sytuacja ma swoje plusy - w ten sposób Gandalf chciała odreagować stres i poczucie winy. Długi monolog. - W czasie, gdy wy nieporadnie biegałyście tymi zaułkami, ja rozszyfrowałam pewną mapę. Musicie ją zobaczyć! Ale najpierw weźcie sobie po talerzu, przygotowałam pierożki! Malario, dla ciebie hummus.

Kompania z Królestwa NarkomanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz