Podczas gdy Uczeń dostał poważnej zadyszki i bał się o swoje zdrowie, Gunnarsen dalej biegła ze zdecydowanie zbyt dużą prędkością.
Kilka sekund wcześniej schowali ciało dość otyłego ochroniarza z objawami wyraźnego przedawkowania Elitarnych specyfików do szafy w budce strażniczej. Po wykonaniu tej męczącej czynności łuczniczka wyruszyła przed siebie z niesamowitym zapałem, a zmęczony dźwiganiem opasłego cielska chłopak mógł tylko zapłakać w duchu. Co prawda w ciągu tego krótkiego czasu już dwa razy prosił o zmniejszenie tempa, ale zawsze zostawał z fiaskiem. Cóż, do trzech razy sztuka.
- Możemy zwolnić? - zapytał, pewny negatywniej odpowiedzi.
- Ile można tłumaczyć?! - oto i oczekiwane zaprzeczenie. - Mamy tylko około minuty do wszczęcia alarmu. Gandalf miliony razy mówiła ci o radarach wykrywających jej magię, które po takim czasie na pewno się odezwą. Jeśli chcemy zrobić cokolwiek pożytecznego, powinniśmy jeszcze przyspieszyć! - Uczeń doskonale wiedział, że spowalnia całą misję, ale prawda rzucona prosto w twarz i tak zabolała. Wniosek wydawał się być prosty - czas przestać przeszkadzać.
- Biegnij dalej sama, tak jak chcesz. Ja sprawdzę najbliższe pokoje i ostrożnie wycofam się do wyjścia - to rozwiązanie wydawało się być najsłuszniejszym.
- Nie ma takiej opcji, nie potrafisz walczyć - ta propozycja musiała wydać się Gunnarsen tak niedorzeczna, że przestała biec. Zaciągnęła go do wyłomu w korytarzu i już chciała wypominać nieodpowiedzialność, jednak on ją uprzedził.
- Zobacz, jak mało czasu zostało! - mówiąc to pokazał wojowniczce swój zegarek, samemu przeklinając w myślach. Dwadzieścia sekund do alarmu!
Gunnarsen po zauważeniu tego nie zastanawiała się ani chwili dłużej. Spojrzała na niego brązowymi oczami, ciskającymi prawdziwymi piorunami i wyrwała się do przodu, jakby tym zjawiskiem pogodowym porażona. Używając tajemniczej Krav Magii, zaczęła poruszać się z prędkością o wiele przekraczającą Uczniowskie możliwości. Już po chwili zniknęła za załomem korytarza, prawdopodobnie docierając do pierwszych cel. Chłopakowi zaś pozostało tylko się wycofać, sprawdzić pozostawione z tyłu ślepe zaułki i wrócić do punktu spotkania z resztą Kompanii.
Oczywiście, że nie mógł spodziewać się tego, co znajdzie w tych pozornie nieprowadzących donikąd korytarzach. W końcu na genialnej mapie Mistrza nic tam nie było. A jednak, życie potrafi zaskakiwać.
Gdy w jednym z zaciemnionych korytarzy zobaczył uchylone, masywne drzwi z ciemnego metalu, naprawdę się zawahał. Później zadzwonił alarm i nie było czasu na rozmyślania, bo zauważył pierwszy minus ich genialnego planu. W skrzydle, które wybrali na patrol, siedzibę miała odnoga straży więziennej. Teraz plan zaliczył pokazową klapę przez nieprzemyślane rozdzielenie się, patrol i podejrzane pomieszczenie w najbardziej strzeżonej placówce w okolicy. Prawdopodobnie już nic nie pogorszy sprawy.
To dziwne, jak mała może być wyobraźnia kogoś na co dzień żyjącego z kilkunastocentymetrową komarzycą i czarodziejką.
Po wejściu do ciemni, bo pomieszczenia nie dało nazwać się inaczej, Uczeń natychmiast zamknął za sobą masywne drzwi. Dopiero później zorientował się, że nie będzie w stanie ich ruszyć. No ale od czego ma przyjaciół, którzy muszą kiedyś zacząć go szukać. Na razie należy rozejrzeć się za drugim wyjściem, bo przecież jest szansa na istnienie takowego.
- Myśl trzeźwo, myśl spokojne, nie panikuj... - zaczął wyliczankę, która chwilowo musiała zastąpić medytację.
Niewiele myśląc wyciągnął z kieszeni służbowy telefon i włączył latarkę, rozglądając się wokoło. Całe pomieszczenie okazało się być niesamowicie wąskie, bo nawet nie na rozpiętość jego niezbyt dużych ramion, ale też o kilka dobrych metrów wyższe od standardowych cel. Nie to jednak sprawiało wrażenie najdziwniejszego - budulec ścian przyciągał wzrok.
CZYTASZ
Kompania z Królestwa Narkomanów
General FictionOto książka o buntowniczej Kompanii. Organizacja ta składa się z istot, które postanowiły oprzeć się reżimowi Elity Królestwa Narkomanów i pragną obalić go za wszelką cenę. Jednak na sam początek przesiadują w kwaterze 13,5 Szwoleżerów St. i walczą...