Dawka trzecia. Szare miasta, niebieskie tabletki.

21 3 10
                                    

  - Uczeń zna się na gwiazdach lepiej niż ja - te słowa, wypowiedziane przez Malarię, wyrwały wspomnianego z rozmyślań. Podczas gdy inni zawiesili konflikt i wszystkie skargi odsunęli na dalszy plan, on wciąż się zamartwiał. Oczywistym było, że często się kłócili i zawsze dochodzili do porozumienia. Dziewczyny traktowały to jako dowód na siłę ich znajomości, ale Uczeń zawsze niepokoił się, że ta sprzeczka będzie ich ostatnią, kończącą znajomość.  

   - Mogłabyś powtórzyć? - z komarzycą nigdy nic nie wiadomo. Lepiej się upewnić, bo później okaże się, że wyraził zgodę na coś dziwnego. Albo wywołał wojnę.

   - Gandalf zauważyła dziwne zjawisko na niebie a ty, skarbie, jako jedyny interesujesz się kosmosem - miała rację. Niedawno nawet zdobył teleskop, odkupując go od jednego z nielicznych ludzi, którzy wiedzieli o ich istnieniu. Lub, jak to określiła Gunnarsen, chcieli wiedzieć.

   W taki sposób spędzili większość nocy. Czwórka buntowników leżała na dachu jednego z szarych budynków Królestwa, podziwiając przestrzeń nad nimi. Chłopak opowiadał historie o gazowych olbrzymach, nieskończonych ilościach nowych zjawisk i najbardziej interesujących go, czarnych dziurach - tak ironicznie przypominających mu rzeczywistość tego świata. Stan ten trwał przez kilka godzin. Uczniowi się naprawdę podobało i gdyby mógł, nie zmieniałby otoczenia nigdy. Niestety, w ciągu swojego krótkiego, buntowniczego życia zdołał się przekonać o ważnej rzeczy. Nigdy nie dostaje się tego, czego chce.

  Najczujniejsza Gandalf szybko wypatrzyła oddziały snajperskie wędrujące po dachach. Nikt nie miał pewności, czy jest to zwykła brygada antyterrorystyczna. Zawsze istniała szansa na pojawienie się Elitarnych wojsk, więc czym prędzej udali się do środka. Pomimo, że spędzili sporo czasu na wzorowym obijaniu się, po wejściu do kwatery wcześniejsza sprzeczka dała się we znaki.

   - Musimy to omówić jeszcze raz - widocznie Gunnarsen urwana wymiana zdań dalej gryzła. Sam Uczeń nie był pewny, co mają "omawiać". Fakt, że wszyscy tam poumierają?

   - Uważam, że powinniśmy spróbować - i Gandalfowi pomysł rozmowy przypadł do gustu. - Rozumiem wasze wątpliwości, ale nikt nie zmusza nas do ataku na najbardziej strzeżone segmenty więzienia. Wkradnijmy się. Zaktualizujemy mapę, sprawdzimy gdzie trzymają więźniów.

   - Dobrze, ale uwzględnij moją reputację - zaczęła ustalać szczegóły łuczniczka. - Malarii nikt nie zauważy, a ty i Uczeń nie macie nic do stracenia. Ja, w przeciwieństwie do was, jestem w związku.

   Na twarzy Mistrza pojawiła się konsternacja. Oczywiście, wszyscy zebrani w bazie byli świadomi zagrożenia ze strony władz i Martinusa. Jednak nigdy nie myśleli, że Gunnarsen będzie w stanie wycofać się z planu - tylko z powodu reputacji, bo utrzymanie się przy życiu nikogo nie obchodziło.

   - Na dzisiaj koniec, moi drodzy, definitywnie przyda nam się odpoczynek - komarzyca spojrzała piorunującym wzrokiem na łuczniczkę. - No już, rozejść się! I przemyśleć kwestię włamania!

  Jak powiedziała, tak zrobili. Pierwsza wyszła Mistrz Gandalf. Wstała, zamiatając długim, rozpinanym swetrem o ziemię i bez słowa udała się do swojej komnaty. Uczeń bardzo chciał posiedzieć jeszcze w przytulnym salonie, ale dobrze znał powód interwencji Malarii. Nie miał zamiaru utrudniać jej domniemanego planu rozmowy z Gunnarsen, więc udał się na spoczynek.

   Miał rację. Zaledwie sekundę po opuszczeniu salonu do jego uszu doszło brzęczenie komarzycy i niemrawe próby odparcia ataku przez łuczniczkę. Sam Uczeń tylko uśmiechnął się. Kompania wreszcie wracała do normalności.

  Następnego dnia rano zszedł na śniadanie jak zwykle ostatni, przecież ktoś musi spać za wszystkich. W pokoju głównym czekały na niego parujące tortille Malariowej roboty oraz mnóstwo map i planów Mistrza. Gunnarsen przywitała go jak zwykle pozytywnie.

Kompania z Królestwa NarkomanówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz