Ogłoszenie parafialne dla tych kilku osób, które czytają tę książkę regularnie - druga połowa piątej dawki została całkowicie zmieniona i jeśli chcecie wiedzieć co się dzieje, radzę przeczytać ją ponownie. Za utrudnienia przepraszam ale tak jest o wiele, moim zdaniem, ciekawiej.
~~~
Uczeń lubił zaskoczenia, które przyprawiały go o dreszcze. Takie przyjemne i łaskoczące iskierki.
To, co stało się przed kilkoma sekundami... Owszem, zapewniło mu dreszcze, ale przerażenia. O własne życie po zderzeniu ze ścianą. I co ważniejsze - o stan Mistrza.
- Już tak nie jęcz, wyleczę ci tego siniaka - zagłuszyła jego myśli komarzyca. - Wiem że boli, ale to nic strasznego, mój drogi.
Jeśli o uszkodzenia na ciele chodzi, wydawał z siebie te straszne dźwięki nieświadomie. O wiele bardziej potrzebował medytacji niż magii Malarii, ale i tak poddał się zabiegowi.
- Nie czas na twoje ćwiczenie myśli. Chyba powinniśmy ją gonić. - bardziej stwierdziła, niż zapytała wszechwiedząca komarzyca.
Chłopak tylko skinął głową, wstał spod ściany i sięgnął do klamki. Zamknięte. Spróbował otworzyć drzwi kopniakiem, barkiem, za pomocą narzędzi kuchennych, spinek Gunarsen. Nic.
- Zaklęte, i to czymś porządnym - poinformował towarzyszkę niedoli.
- Widzę, mój drogi - odpowiedziała. - Cóż, ja nie będę tracić czasu i polecę przez tunel z twojego pokoju. Ale wiem, że to niebezpiecznie. I choć mnie trudno dostrzec, ty będziesz dla niej niczym słoń. A śmiem twierdzić, że Gandalf nie chce widzieć teraz nikogo - dokończyła zatroskanym głosem.
- Nie zostawię Mistrz samej - Uczeń nie zamierzał się poddawać.
- Musisz, nie dasz rady jej chociażby dogonić - a Malaria nie zamierzała mu na wyprawę pozwolić.
- W takim razie będę się starał o wiele bardziej niż zwykle, bo chcę Mistrzowi pomóc i śmiem twierdzić...
- A ja śmiem twierdzić, że oboje nigdzie się nie wybieracie - do ich zalążka kłótni dołączył trzeci głos.
Przyjaciele wspólnie spojrzeli na źródło głosu i wspólnie przeżyli kolejny tego dnia szok. Przed nimi stała Gunnarsen, z łukiem załadowanym na dwie strzały. Wycelowanym w Ucznia.
Wyglądała bardzo nieswojo. Nie jak dumna wojowniczka, ale zmęczony intensywnym biegiem człowiek. Garbiła się, a Kaja w jej rękach miotała się, nie chcąc celować w najbliższych.
- Ręce i odnóża do góry. Chłopak wywala telefon, komarzyca notes. Obje pod ścianę, tyłem do mnie - jej żądania zostały niezwłocznie wykonane. - Musicie wiedzieć, że nigdy nie wycelowałabym w przyjaciół, ale wy nimi nie jesteście.
- Co masz na myśli!? - wykrzyknął bardzo niemęsko wysokim tonem Uczeń.
- Cisza! Ona mi wszystko powiedziała! - zażądała Gunnarsen, sięgając jedną ręką do kieszeni. W tym momencie Kaja jakby wbrew właścielce chciała delikatnie zwolnić cięciwę i pomóc dwójce w opresji, jednak sprawna łuczniczka szybko opanowała broń i na dowód swoich działań pokazała wszystkim ekran telefonu.
- Ależ to właśnie Gandalf coś odbiło! - oburzył się po szybkim zerknięciu przez ramię. - Wywaliła nas z pokoju i uciekła po tego całego Matana!
- Co za bzdury! - zaprzeczyła wojowniczka, jednak całą swoją postawą dając im znak, aby kontynuowali.
Po dość chaotycznym i często przerywanym przez kolejne rozkazy Gunnarsen streszczeniu, wreszcie doszli do porozumienia. Łatwo nie było, co wcale nie ich nie zdziwiło - w końcu rozmawiali z profesjonalistką. Jednak po obejrzeniu wciąż lekko czerwonego miejsca na plecach Ucznia, sprawdzeniu wyraźnego wgniecenia w ścianie oraz próbie sforsowania drzwi dziewczyna zrozumiała, że sprawa jest o wiele trudniejsza. Opuściła swój łuk, wciąż pozostawiając strzały na cięciwie i pogoniła ich do wyjścia.
CZYTASZ
Kompania z Królestwa Narkomanów
General FictionOto książka o buntowniczej Kompanii. Organizacja ta składa się z istot, które postanowiły oprzeć się reżimowi Elity Królestwa Narkomanów i pragną obalić go za wszelką cenę. Jednak na sam początek przesiadują w kwaterze 13,5 Szwoleżerów St. i walczą...