Gdy wstałam, rana już tak nie bolała. Do lekarza nie pójdę, nie mam czasu i pieniędzy. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Cholera.
- Proszę opuścić mieszkanie panno Lucy.- powiedział właściciel.
- Proszę...Ja to zapłacę.- powiedziałam cicho.
- Kiedy?! - krzyknął.
- Nie wiem...-rzekłam.
- W takim razie, proszę się stąd wynosić.- powiedział ze złością.
Nic nie odpowiedziałam. Co mu się dziwić? Nie płacę już 2 miesiąc. Gdzie ja się podzieję?
***
Po pewnym czasie wyszłam z mojego mieszkania i usiadłam na ławce przed blokiem. Patrzyłam na jezdnię. Nie wiedziałam co mam zrobić. Po chwili przypomniało mi się, że mam jeszcze pracę.
Wzięłam torby z rzeczami i pobiegłam do roboty.-Przepraszam Jane...- powiedziałam.
- Co ci się stało?!- krzyknęła z przerażeniem.
Moją koszulkę przesiąkła krew.
- Ah, dziwna historia.-odparłam.
Poszłam do łazienki i zmieniłam opatrunek. Następnie nałożyłam roboczy, zielony t-shirt. Poszłam za ladę i cieszyłam się, że Jane nie prosi o wytłumaczenie. Muszę teraz pracować jak najlepiej, żeby mnie nie wyrzuciła.
- Lucy, mam pytanie.- powiedziała.
- Pytaj.
- Po co ci te wszystkie torby?- spytała.
- Nie mam mieszkania.- odpowiedziałam.
Jane nic nie odpowiedziała, ale to dobrze. Nie chciałam słuchać, że mi współczuje czy inne takie. Nie oczekiwałam też pomocy, nie potrzebowałam jej. Jane posłała mi jedynie smutne spojrzenie i wróciła do pracy. Lubię ją za to. Dobrze mnie zna i wie, że nie lubię rozmawiać i tłumaczyć i się żalić. Jest niskiego wzrostu brunetką z fioletowym pasemkiem. Jest szczupła i bardzo ładna. Ja mam krótkie, czarne włosy i ciemne oczy. Jestem bardzo niska i chuda. Wyglądam jak jakiś trup. Beznadzieja. Do tego cały czas myślę o tym Mike'u. Skąd mnie zna? Czemu mnie uratował, a potem postrzelił? Czemu tu przyjechał? Po co? Mam tyle pytań. Muszę go spotkać.
- Lucy...Czy mogę ci zaufać?- spytała Jane.
- Tak.-odpowiedziałam.
- Muszę na chwilę wyjść. Przez około godzinę mnie nie będzie.- oznajmniła i wyszła.
Nigdy nie czeka na odpowiedź.
***
Zamknęłam na chwilę oczy. Nagle usłyszałam huk. Moim oczom ukazał się mężczyzna ubrany na czarno i w czarnej masce.
- Dawaj pieniądze albo strzelę!- krzyknął.
- To strzelaj! - odkrzyknęłam z płaczem.
Bałam się, ale złodziej nagle ucichł i się uspokoił.
- Co jest? Jesteś normalna? - powiedział zdziwiony.
- Nie wiem, ale nie dam ci tych pieniędzy!- wrzasnęłam.
- Huh? Czemu?- spytał.
- Nie chcę nikogo zawieść!
Zamilkł. Wziął klucz z lady i zamknął drzwi.
- Jestem Josh i cię zabiję. Miło mi. - oznajmnił ze śmiechem.
- D-dobra. Czekam.- zająknęłam się.
- Hahaha! Odważna jesteś.- odparł.
Podeszłam do niego, byłam naprawdę blisko. On trzymał pistolet, skierowany w moją stronę. Nagle szybkim ruchem ręki wytrąciłam mu broń, jednak on zdążył wystrzelić, przez co dostalam w rękę.
Krzyknęłam z bólu i runęłam na ziemię. Idiotka!
Josh kucnął przy mnie i zaczął mi się przyglądać.- No, i po co ci to było? Jesteś beznadziejna słońce. Jak się zwiesz?- spytał.
- L-lucy.- powiedziałam.
- Hmm. Lucy...Lucy... Brzmi znajomo. - powiedział.
- O! Już wiem Agnes coś, kiedyś mówiła.- dodał.
Zaczęłam płakać. Juz nie mogłam. To dla mnie za dużo. Czemu jestem taką ofermą? Żałosne. Łzy spływały wartkim strumieniem.
- Ej! Coś ci cieknie z oka.- rzekł.
Nagle wziął mnie na ręce.
- Zabieram cię stąd.
Ścisnął moją rękę, tak, żeby wypłynęła krew razem z kulą. Ból był okropny. Myślałam, że zemdleję. Otworzył okno i mnie wyrzucił.
- Cholera...- syknęłam z bólu.
Wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś iść. Nadal miał maskę na sobie. Moją zdrową ręką zdjęłam ją. Zarumieniłam się. Onieśmielił mnie. Nie, koniec tego. Walnęłam go w twarzy i sama poleciałam na chodnik. Jeknęłam z bólu. Podniosłam się i zaczęłam biec. Nie miałam siły, zaczęłam mdleć i się chwiać. Jednak poczułam ciepło.
- Mhm...Miękko.- szepnęłam.
P.W Mike
Idiotka. Złapałem ją w ostatniej chwili.
- Kim jesteś? - spytałem chłopaka.
- Kim ty jesteś idioto? - zapytal groźnie.
- Grzeczniej. - powiedziałem
Nie chciałem wdawać się w idiotyczne dyskusje. Wziąłem Lucy na ręce i poszedłem.
- Stój pedale!- krzyknął czarnowłosy.
Obróciłem się.
- Huh? Coś jeszcze?- spytałem z pogardą.
- Kim jesteś?! - wrzasnął.
Wycelowałem w niego pistoletem. Strzeliłem w brzuch. Chłopak runął na ziemię i syknął z bólu. Podszedłem do niego i się uśmiechnąłem.
- Jestem Mike, masz różę pedale.-rzekłem z uśmiechem.
CZYTASZ
~I will kill you~
Teen FictionLucy wiedzie marne życie. Jest kwiaciarką bez jakiegoś lepszego wyjształcenia, jednak pewien klient zmienia jej życie o 360°.