Bo wiesz ja...lubię gejów

496 36 24
                                    

-Zachowałem się strasznie w stosunku do niego...dlatego uciekł. Boże, zachowałem się okropnie w stosunku do niego. Pewnie mi nie wybaczy, sam bym tego nie zrobił.- wyznał osłabiony wymiotami i po godzinnym płaczu. Nie miał przy sobie nikogo, kto by zainteresował się jego stanem, nie licząc uprzejmej pani siedzącej obok niego oraz stewardesy i oprócz psa.

Starsza pani delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu, uśmiechnęła się lekko. Biła od niej tak pogodna aura, że Victor odrazu głęboko westchnął.

-Spokojnie, drogie dziecko. Jeśli kocha, natychmiast ci wybaczy.- zapewniła, pomogła mu wstać. Macchain zaniepokojony zachowaniem swojego właściciela podreptał za nimi. Ziemia w niebieskich oczach łyżwiarza zaczęła się szybciej kręcić, natomiast on odczuł natychmiastową potrzebę siadnięcia.

Razem wyszli z samolotu, po czym udali się w sobie znany kierunek. Nikiforov jeszcze raz spojrzał na karteczkę z adresem i uważnie przeczesał teren wzrokiem. Nie miał zielonego pojęcia gdzie się znajduje, ani czy wogóle jest w tej samej części Nowego Yorku co park Mccaner.

Tymczasem Yuri nie wiedział czy ma się przestraszyć, czy wściec na Alana. A może Larson miał jakieś problemy psychiczne? W końcu kto normalny ustawia sobie na tapetę zdjęcie swojego przyjaciela z jego ukochanym?

Wziął do ręki jedną z książek z ziemi i przeczytał tytuł. ,,Atak Tytanów". Położył się na łóżku zielonowłosego i otworzył ją, a w środku zastał komiks. Po chwili odłożył ją na miejsce.

-A ty? Jak się nazywasz?- brunet uśmiechnął się do psa, który wesoło zamerdał ogonem. Położył łeb na jego klatce piersiowej. Chłopak sięgnął dłonią do jego obroży, po czym przeczytał jego imię.-Levi?- wymamrotał. Pudel szczeknął na potwierdzenie jego słów.

Leżąc na łóżku, nie zauważył nawet kiedy minęła godzina od wyjścia Alana i zasnął. Obudził go szczęk drzwi, a następnie wesoły szczek i stukanie pazurków o podłogę. Zapominając o całym zejściu zerwał się z łóżka.

-Victor!- krzyknął, mocno przytulając nowoprzybyłego. Alan zdziwiony objął go ramieniem. Westchnął.

-Yuri...zapomniałeś? Rozstałeś się z Victorem...- wyjaśnił nieśmiało, na co jeszcze przed chwilą błoga twarz 24-latka zrzedła.

-A...no tak. Zdradził mnie.- odpowiedział sobie speszony, by natychmiast odegnać od siebie tęsknotę za 28-latkiem. Udał się do swojego pokoju, wyjął z walizki zdjęcie z narzeczonym i przejechał palcami po szybce.

Victor zatrzymał się w jednym z Nowojorskich hoteli wraz z Macchainem. Nie miał zamiaru dzisiaj zawracać głowy Katsukiemu, a przy tym samemu się nie zbłaźnić, kiedy będzie błagał na kolanach by ten wrócił do niego.

A końcu, jakby na to nie patrzeć nie zdradził Yuriego z tamtym facetem. 26-latek był mu całkowicie obojętną osobą, a że jego przyjaciel zabronił mu go od siebie odpychać, postanowił w żaden sposób nie reagować na jego miłosne zaczepki. Mógł z czystym sercem i oficjalnie powiedzieć, że ani razu nie spał z szatynem, ani nie odwzajemniał jego psychofanowych uczuć.

Macchain wskoczył na łóżko, położył się na mężczyźnie i zaczął lizać jego twarz. Ludzie od zarania dziejów wiedzieli, że psy to bardzo mądre stworzenia. Pudel po prostu wyczuł, że jego pan jest właśnie przy skraju załamania, więc za wszelką cenę starał się poprawić jego nastrój.

W tym samym momencie Alan cały czerwony tłumaczył swojemu znajomemu, czemu miał zdjęcie jego i Nikiforova na tapecie.

-Bo wiesz ja...no jakby to powiedzieć...lubię gejów.- oznajmił drżącym głosem, paląc soczystego buraka. Japończyk popatrzył na niego z niezrozumieniem.

-Jesteś gejem?- spytał zdziwiony. Nie docierały do niego informacje ze świata zewnętrznego. Po prostu poruszył ten temat dlatego, by odciągnąć swoje myśli od swojego dawnego narzeczonego.

Victuuri: ,,stąpasz po kruchym lodzie''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz