Yuri po paru godzinach lotu wylądował w Nowym Yorku, pozbawiony jakiegokolwiek smutku, a jedynym uczuciem, które zostało sprzed lotu, była wściekłość na Nikiforova. Miłość jednak została, lecz pozostawała przytłumiona obrazami całującego się Victora z innym facetem. Był ciekaw, czy nieznajomemu także wciskał takie mity, jakimi został nafaszerowany on sam.
Japończyk zatrzymał się przed niewielkim domkiem swojego znajomego ze studiów, u którego miał nadzieję się zatrzymać. O ile wogóle go przyjmie. W końcu, od skończenia studiów nie widzieli się ani razu, a on nawet ni starał się utrzymać kontaktu. 24-latek mógł przecież być na niego zły i mieć za złe tak długą rozłąkę.
No właśnie. Gdzie miał się podziać, jeśli Alan nie miałby go jak przyjąć? Jako tako pieniędzy nie posiadał na tyle, by zatrzymać się na parę nocy w chociażby najtańszym hotelu, a wizja mieszkania pod mostem niezbyt mu pasowała. W ostateczności jednak wymyślił, że wróci do Japonii, ale zamieszka na powrót w Hasetsu, wraz z rodzicami. Mógł mieć pewność, że oni go przyjmą, i to bez żadnych zastanowień.
Uniósł dłoń, chwilę wachając się, po czym zacisnął dzwonek powierzony obok drzwi. Usłyszał czyjeś kroki, następnie drzwi otworzył mu średniego wzrostu, zielonowłosy chłopak, mający 24 lata. Jak zawsze miał na sobie bluzę Oversize, w której wyglądał jeszcze drobniej. Z nosa usłanego piegami spadały zbyt duże okulary, w okrągłych oprawkach. Na początku przekrzywił swoją głowę nieznacznie, kładąc palec wskazujący na podbródku. Brunet przełknął ślinę.
-Yuri? Co ty tu robisz? A gdzie Victor?- zielonowłosy zaatakował go pytaniami, mocno przytulił go do siebie. Po puszczeniu azjaty odsunął się na tyle, by mógł spokojnie wejść do środka, a sam wziął jego walizki.
-Nie jesteśmy już razem.- mruknął czarnowłosy, A jego oczy na powrót wypełniły się łzami. Przygryzł wargę tak mocno, że po jego podbródek spłynęła strużka krwi.
-Czemu? A z resztą, jeśli nie masz gdzie się podziać, na górze jest wolna sypialnia. Zanieś tam swoje rzeczy, a ja zrobię Ci coś do picia, zgoda?- zaproponował Alan, położył dłoń na ramieniu kumpla. Nie miał zielonego pojęcia, czemu między platynowłosym A Katsukim doszło do kłótni, ale mógł prosto stwierdzić, że to nie wina młodszego.
-Mhm. Będę ci dozgonnie wdzięczny.- uśmiechnął się lekko brązowooki, po czym niezmiernie się trudząc wniósł walizki na piętro i włożył do odpowiedniego pokoju, natomiast sam usiadł na łóżku obok nich.
Otworzył walizkę. Na samym wierzchu niedbale rzucona została podarta koszulka Rosjanina, pachnąca jeszcze swoim właścicielem. Wziął do ręki już nie przypominający już ubrania materiał, potem ze smutkiem położył się na łóżku, uprzednio wtulając się w nią.
Tymczasem Victor leżał na łóżku odwrócony plecami do drzwi i rozpaczliwie próbował dodzwonić się do swojego miśka. Niestety, każde jego połączenie zostawało odrzucone przez niego. 28-latek ryczał. Ryczał tak, że gdyby miał sąsiadów, natychmiast próbowali by się dobić do jego drzwi.
Nie miał sąsiadów, ponieważ dom kupił specjalnie tak, by nikt nie mieszkał obok nich i, by mieli całą okolicę tylko dla siebie, nie obawiając się, że ktoś w końcu zapuka do ich drzwi, z pytaniem, co za dźwięki dochodzą z ich domu. Zrobił to tylko i wyłącznie dla Yuriego.
No właśnie. Dla Yuriego. Dla Yuriego, którego przez swoją głupotę skrzywdził i potraktował jak szmatę. Niebieskooki potrzebował go obok siebie, ale wiedział, że na samotność właśnie zasłużył.
-J-jestem potworem. Jebanym kurwa idiotą. Jak mogłem wogóle odważyć się tam iść, na to pierdolone, pierwsze spotkanie- warknął z obrzydzeniem do siebie samego, jednocześnie pociągnął nosem.
Macchain, widząc rozpacz swojego pana wskoczył na łóżko, wtulił pysk w jego twarz. Łyżwiarz przytulił to do siebie. Narazie musiał mu wystarczyć.
-Co ja mam teraz zrobić? Nie dam rady żyć sam, bez niego- spytał niby siebie, lecz popatrzył w oczy psu, tak jakby pies mógł mu odpowiedzieć. Pudel spojrzał na niego miną ,,Ty tak na serio?". Mężczyzna zerwał się z łóżku, przez co Macchain wylądował na ziemi. Łyżwiarz mocno go przytulił.
-Piesku, jesteś genialny! Przeproszę go, możliwe, że wtedy mi wybaczy!- wykrzyknął rozentuzjazmowany, a w niego samego wszechmogący postanowił tchnąć ponownie w jego życie. Biorąc psa pod pachę wybiegł z domu, uprzednio oczywiście zamknął drzwi. Wsiadł za kierownicę srebrnego audi R8, psa położył na miejscu obok siebie i skierował samochód tam, gdzie miał nadzieję zobaczyć swojego ukochanego.
Uff. Mamy to.
CZYTASZ
Victuuri: ,,stąpasz po kruchym lodzie''
Fiksi PenggemarNie musimy wygrać. Ważne, że będziemy walczyć.