Z początkiem miesiąca dałam się porwać w wir pracy, bowiem lato czekało tuż za rogiem, żeby uraczyć nas większą dawką słońca, witaminy D oraz przyjemniejszymi dla ciała temperaturami. Kilka pierwszych dni czerwca było naprawdę piękne, niestety w większości musiałam spędzić ten czas w pracy, gdyż wraz ze wzrostem temperatury za oknem, rosła liczna klientów odwiedzających Something New. Lubiłam pracę w kawiarni i bycie baristką, mogłam też bez ograniczeń plotkować ze współpracownikami i liczyć na wsparcie pewnego niezawodnego Włocha co nieco irytowało zielonookiego, ale nie miał w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia. Zwłaszcza kiedy po trzeciej sprzeczce o Enza oznajmiłam, że albo pogodzi się z tym, że tamten jest moim przyjacielem, albo może szukać sobie innej narzeczonej. Terapia szokowa podziałała, po kilku zażytych tabletkach Harry uspokoił i się i nie wracaliśmy już do tego tematu. Krótko mówiąc - nie narzekałam. Można było powiedzieć, że w końcu odzyskałam równowagę w swoim życiu. Czułam, że coś naprawdę ode mnie zależy – przyszłość mojego rodzeństwa i pośrednio także Harry'ego była w moich rękach. Właściwie w naszych. Odkąd poznałam prawdę o chorobie Stylesa staliśmy się sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej, chociaż nie oznaczało to, że napady złości Harry'ego nie miały już miejsca. Owszem miały, ale były one rzadsze i szybciej się kończyły, uspokajał go chyba sam fakt, że nie musiał już niczego przede mną udawać.
Dość płynnie weszliśmy w drugi tydzień czerwca, dokładnie za tydzień siedemnastego czerwca były moje urodziny. Tego dnia skończę 23 lata. Może Riley czekał na ten dzień, żeby się odezwać i zakopać topór wojenny między nami? Jeśli tego nie zrobi, wtedy ja jako pierwsza i mądrzejsza siostra wyciągnę rękę. Możemy się kłócić, ale to nie zmieniało faktu, że byliśmy rodzeństwem i de facto mieliśmy tylko siebie. Byliśmy jedyną rodzina, jaka nam pozostała w kraju. Starsza siostra naszej mamy mieszkała z mężem i dziećmi w Australii, dziadków już nie mieliśmy, stąd musieliśmy liczyć tylko na siebie. Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu, który usłyszałam polerując szklanki do latte. Zerknęłam na wyświetlacz i zmarszczyłam brwi, widząc nieznany mi numer. Po chwili zawahania odebrałam.
- Adila, kochanie? Mówi babcia Helen, słonko – usłyszałam i automatycznie się rozluźniłam, uśmiechając się lekko, czego starsza kobieta niestety nie mogła zobaczyć.
- Dzień dobry, babciu. Czy coś się stało, dobrze się czujesz? – z racji tego, że wiedziałam o jej chorobie nowotworowej nie mogłam nie zapytać o jej samopoczucie.
- Ależ skąd! Nic się nie stało i właśnie w tej sprawie dzwonię. Czy mogłybyśmy się spotkać? – spojrzałam na złoty zegarek na swojej ręce – ostatni prezent od Harry'ego. Początkowo nie chciałam go przyjąć, był stanowczo zbyt drogim podarkiem, a poza tym w pracy takiej jak moja łatwo o zalanie czy inne wypadki, ale Styles nie chciał tego słuchać. Stwierdził, że skoro wkrótce zostanę jego żoną (nawet jeśli tylko fikcyjną) to ma prawo obdarować mnie, cytuję „skromnym drobiazgiem". Dochodziła dwunasta, więc zbliżała się moja przerwa na lunch.
- Za godzinę będę miała przerwę, więc wtedy możemy się spotkać. Koło mojej kawiarni jest przyjemna knajpka z domowymi potrawami kuchni rodzimej. Nazywa się Joe's, zaraz podam dokładny adres – powiedziałam z uśmiechem, a starsza pani ochoczo przystała na moją propozycję i rozłączyła się.
*****
Dziesięć po pierwszej udało mi się przekroczyć próg Joe's. Babcia Stylesa już na mnie czekała, siedziała przy trzecim stoliku od wejścia z filiżanką herbaty, posyłając mi swój dobroduszny uśmiech. Nagle poczułam ucisk w klatce piersiowej. Dlatego, że ją okłamywaliśmy, dlatego, że ja już nie miałam takiej babci jak ona, a Harry wkrótce miał podzielić mój los i stracić swoją. Przełknęłam ślinę i oddałam uścisk, kiedy kobieta wstała, by przytulić mnie na powitanie.
- Witaj kochanie. Dziękuję, że znalazłam dla mnie czas – po raz kolejny uśmiechnęła się do mnie całą twarzą, nawet jej oczy się uśmiechały. Była bardzo pogodną osoba jak na swój wiek, chorobę i fakt, że od paru lat była już wdową. A to może dlatego właśnie nauczyła się cenić życie za małe, drobne radości. - Wiem, że nie masz dużo czasu dlatego od razu przejdę do rzeczy, Adilo. Niespełna dwa miesiące temu dowiedziałam się, że w najlepszym wypadku został mi rok życia. W najgorszym mniej niż pół roku. Starość nie radość, jak to mówią. A i nowotwory dopadają każdego bez względu na jego wiek. Jestem już stara, a na coś trzeba umrzeć, więc staram się przyjąć z godnością to, co daje mi los. Chciałam przede wszystkim powiedzieć ci, że jestem teraz spokojna. Harry poznał naprawdę wartościową osobę, która zdołała pokochać go pomimo jego wad, a tych ma sporo jak obie wiemy. Jest gwałtowny, porywczy, szybko można wyprowadzić go z równowagi, ale również troskliwy, oddany i czuły kiedy styka się z kimś, kto jest dla niego ważny. Nie mówiłam mu jeszcze o tym, bo najpierw chciałam porozmawiać z tobą - westchnęła cicho, wyjmując z torebki ciemnozielone pudełeczko. - Jeśli pozwolicie, chciałabym zostawić wam coś po sobie na zawsze... prezent ślubny, z którego będziecie korzystać do końca waszego życia.
- Nie bardzo rozumiem - przyznałam, kręcąc bezradnie głową i poczułam nagle jeszcze większy ucisk w żołądku.
- Zaraz wszystko zrozumiesz - mówiąc to otworzyła puzderko, w którym... znajdowały się dwie złote obrączki. Były dość klasyczne, lekko zaokrąglone średniej szerokości. Wyglądały na starodawne, nie mogąc się oprzeć sięgnęłam po mniejszą z nich. Wewnątrz znajdował się drobny grawerunek na całej powierzchni obrączki.
- „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość." - przeczytałam na głos i z trudem przełknęłam ślinę.
- Te obrączki należały do mnie i mego męża, który odszedł już niemal dziesięć lat temu... ponad pięćdziesiąt lat temu wymieniliśmy się tymi obrączkami z Richardem, przyniosły nam wiele szczęścia. Teraz czas, by przyniosły szczęście i wam.
Zupełnie nie wiedziałam co odpowiedzieć, poprosiłam, by Helen zatrzymała obrączki, dopóki nie porozmawiamy o tym z Harrym. Przystała na to, a ja chwilę później już musiałam pędzić z powrotem do kawiarni.
Ponownie skupiłam się na pracy i ani się obejrzałam, a już moja zmiana dobiegała końca. Przebrana w swoje ubrania ruszyłam do wyjścia, kiedy do środka wszedł ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałam i mimowolnie całe moje ciało napięło się jak struna w ciągu jednej sekundy. Tylko tego mi jeszcze brakowało, pomyślałam z westchnieniem przyjmując postawę obronną.
______________________
a/n
hej słoneczka! jak podoba się Wam nowy rozdzialik? dajcie znać w komentarzach xx
CZYTASZ
fake fiancée || h.s
Fanfiction"Oczy są zadziwiające. Po nich poznasz. ile człowiek spał, czy płakał, jaki ma nastrój, jak bardzo jest niekochany. "